Piast Gliwice po ostatnim zwycięstwie nad Pogonią Szczecin (2:1) w zasadzie zapewnił sobie utrzymanie. W zasadzie, bo z dorobkiem 37 punktów ma 11 "oczek" przewagi nad otwierającą strefę spadkową Puszczą Niepołomice i tylko trzech brakuje do magicznej bariery 40, które wedle wszelkich statystyk nie pozwolą spaść z ligi.
W bardzo podobnej sytuacji jest Korona Kielce, która rozgrywa bardzo dobrą rundę wiosenną. Kielczanie przegrali w tym roku zaledwie dwukrotnie, dzięki czemu zdecydowanie uciekli od strefy spadkowej. Dość wspomnieć, że wiosną Scyzoryki zdobyły już tyle samo punktów, ile przez całą jesień. Pozwoliło im to uzbierać w sumie 36 "oczek".
ZOBACZ WIDEO: Stadiony świata. Na tego gola można patrzeć i patrzeć
Dość niespodziewanie od początku meczu inicjatywę przejęła Korona, która dłużej utrzymywała się przy piłce i miała więcej z gry. W tym czasie oddała jeden naprawdę groźny strzał z dystansu za sprawą Mariusza Fornalczyka. Piast odpowiedział minimalnie niecelnym uderzeniem Michała Chrapka z rzutu wolnego.
Z upływem kolejnych minut goście utrzymywali optyczną przewagę. Gliwiczanie mieli problemy z odebraniem piłki rywalowi, który jednak nie potrafił swojej przewagi przekuć nawet nie tyle, co na gola, co choćby sytuacje podbramkowe. Wszystko kończyło się przed polem karnym. Nie szło zaskoczyć Piasta z gry, więc Dawid Błanik spróbował z rzutu wolnego. Tym razem na przeszkodzie stanął dobrze interweniujący na linii Frantisek Plach.
Niebiesko-czerwoni bardzo mocno igrali z ogniem. W ich grze nie kleiło się kompletnie nic. Podania były niedokładne, próby - bo nawet nie akcje - zawiązywania ataków można określić mianem żartu, piłka im przeszkadzała, bowiem ciągle odskakiwała i do tego popełniali proste i niewymuszone błędy. Wydawało się jednak, że do przerwy indolencja ofensywna przyjezdnych pozwoli Piastowi dowieźć bezbramkowy remis. Nic bardziej mylnego. Już w doliczonym czasie pierwszej połowy po fatalnym zachowaniu Jakuba Czerwińskiego kielczanie ruszyli z szybką akcją trzech na dwóch, ale kapitalnie - nie pierwszy zresztą raz w tym meczu - zachował się Miguel Munoz, notabene zdecydowanie najlepszy gracz gospodarzy w pierwszych 45 minutach. Skończyło się na rzucie rożnym, do którego podszedł Błanik. Dośrodkował w pole karne, z piłką minął się Plach, a do siatki z najbliższej odległości główkował Pau Resta.
Po zmianie stron Piast zaczął lepiej wyglądać, ale poprzeczka była tak nisko zawieszona, że lepiej wcale nie oznaczało dobrze. Miejscowi bili głową w kielecki mur, nie potrafiąc bardziej zagrozić bramce strzeżonej przez Rafała Mamlę. Aktywny był rezerwowy Miłosz Szczepański, lecz jego dwie próby nie mogły zaskoczyć rywala. Pierwszą spokojnie wyłapał golkiper, a druga powędrowała obok słupka. Korona była cofnięta i czekała na swoje szanse z kontrataków. Z dystansu próbowali też Patryk Dziczek czy Akim Zedadka, jednak ich strzały były blokowane.
W końcówce meczu miejscowym udało się wyrównać. Szczepański dośrodkował z rzutu rożnego, a głowę dołożył Tomasz Mokwa, dzięki czemu Piastowi udało się wyrwać jeden punkt. Punkt, który z przebiegu meczu może cieszyć tylko gliwiczan. Korona bowiem - szczególnie przed przerwą - wyglądała dużo poważniej, a do pełni szczęścia zabrakło jej kilku minut.
Piast Gliwice - Korona Kielce 1:1 (0:1)
0:1 - Pau Resta 45+1'
1:1 - Tomasz Mokwa 86'
Składy:
Piast Gliwice:
Frantisek Plach - Akim Zedadka, Jakub Czerwiński, Miguel Munoz, Igor Drapiński (46' Tomas Huk) - Patryk Dziczek, Tihomir Kostadinov - Maciej Rosołek (60' Erik Jirka), Michał Chrapek (76' Tomasz Mokwa), Jorge Felix - Thierry Gale (60' Miłosz Szczepański).
Korona Kielce: Rafał Mamla - Kostas Sotiriou, Wojciech Kamiński (70' Bartłomiej Smolarczyk), Pau Resta - Wiktor Długosz (70' Hubert Zwoźny), Martin Remacle, Nono, Konrad Matuszewski - Dawid Błanik (63' Pedro Nuno), Mariusz Fornalczyk - Jewgienij Szykawka (63' Adrian Dalmau (78' Jakub Konstantyn)).
Żółte kartki: Czerwiński, Drapiński, Szymański /poza boiskiem/ (Piast) oraz Długosz (Korona).
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).