W Wielką Sobotę do Wrocławia zawitał GKS Katowice, licząc na wyjazdowe zmartwychwstanie. Drużyna Rafała Góraka w tym roku poza własnym stadionem zapunktowała tylko raz.
Przed gośćmi stało trudne wyzwanie. Śląsk był rozpędzony, co potwierdzała passa pięciu kolejnych meczów bez porażki. Sytuację gospodarzy skomplikowała jednak nieobecność Petra Schwarza. Kapitan wrocławian, po ostatnim spotkaniu z Cracovią (4:2), przeszedł poważną operację i nie mógł pomóc drużynie.
Brak czeskiego pomocnika był widoczny gołym okiem. W pierwszej połowie Śląsk wyglądał na zagubiony - brakowało pomysłu, dynamiki i pewności z wcześniejszych występów.
Katowiczanie, być może spodziewając się większego oporu, momentami grali z wyjątkową swobodą. Do przerwy prowadzili 2:0 i trudno było to uznać za przypadek. Pierwsza bramka padła po znakomitej akcji Mateusza Kowalczyka, który łatwo ograł rywala i posłał piłkę w pole karne. Aleks Petkow interweniował niefortunnie, pakując futbolówkę do własnej bramki. Po raz drugi z rzędu w meczu o ligowe punkty.
ZOBACZ WIDEO: Przebiegł z piłką prawie całe boisko. Fenomenalne trafienie w Niemczech!
Tuż przed zejściem do szatni goście podwyższyli prowadzenie. Oskar Repka wykorzystał precyzyjne dośrodkowanie Bartosza Nowaka z rzutu rożnego i strzałem głową pokonał bezradnego Rafała Leszczyńskiego.
Wcześniej bramkarz niepewnie interweniował po strzał Sebastiana Bergiera czy Adriana Błąda. W kilku kolejnych momentach uratował zespół, kiedy m.in. w świetnym stylu sparował strzał wspomnianego Bergiera. Śląsk kontakt bramkowy mógł złapać chwilę przed przerwą, ale Arnau Ortiz spudłował z pięciu metrów.
W 2. połowie coraz częściej zaczynali gubić się katowiczanie. Śląsk kontakt bramkowy mógł złapać w 54. minucie. Z kornera dograł Mateusz Żukowski, głową w boczną siatkę trafił Serafin Szota.
Mniej pracy niż w premierowej odsłonie miał Rafał Leszczyński. Skoncentrowany musiał być z kolei Dawid Kudła. Bramkarz nie musiał jednak wykazywać się swoim kunsztem, bezzębni wrocławianie nie byli w stanie mu poważniej zagrozić.
Śląsk mógł wrócić do gry na niewiele ponad kwadrans przed końcem. Jednak Arnau Ortiz kolejny raz przestrzelił w bardzo dobrej sytuacji. To wydawało się, że był decydujący moment. Gospodarze przestali wierzyć w możliwość odrobienia strat i przegrali 0:2.
Sytuacja wrocławian w PKO Ekstraklasie jest coraz trudniejsza.
Śląsk Wrocław - GKS Katowice 0:2 (0:2)
0:1 - Aleks Petkow (sam.) 19'
0:2 - Oskar Repka 43'
Składy:
Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński - Jehor Macenko (59'Tommaso Guercio), Aleks Petkow, Serafin Szota, Marc Llinares - Jakub Jezierski, Tudor Baluta (59' Piotr Samiec-Talar) - Mateusz Żukowski, Jose Pozo (59' Burak Ince), Arnau Ortiz - Assad Al-Hamlawi (70' Henrik Udahl).
GKS Katowice: Dawid Kudła - Alan Czerwiński (64' Marten Kuusk), Arkadiusz Jędrych, Lukas Klemenz - Marcin Wasielewski (86' Mateusz Marzec), Oskar Repka, Mateusz Kowalczyk, Borja Galan (70' Konrad Gruszkowski) - Adrian Błąd (64' Dawid Drachal), Bartosz Nowak - Sebastian Bergier (64' Filip Szymczak).
Żółte kartki: Bergier, Kowalczyk (GKS).
Sędzia: Yusuke Araki (Japonia).