W poniedziałkowy poranek Watykan poinformował o śmierci papieża Franciszka. Papież od miesięcy zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi, w tym z zapaleniem płuc. Mimo nadziei na poprawę, jego organizm nie wytrzymał. W Niedzielę Wielkanocną pojawił się jeszcze publicznie, ale jego stan zdrowia był widocznie osłabiony.
Franciszek był nie tylko duchowym przewodnikiem, ale także zapalonym kibicem piłki nożnej. Jego serce należało do argentyńskiego klubu San Lorenzo de Almagro, z którym związany był od dzieciństwa.
ZOBACZ WIDEO: Stadiony świata. Na tego gola można patrzeć i patrzeć
Klub pożegnał papieża.
"Nigdy nie był jednym z nas i zawsze był jednym z nas. Jako chłopiec i jako mężczyzna... Jako ksiądz i kardynał... Także jako papież... Ogarnięci głębokim smutkiem, z San Lorenzo mówimy dziś Franciszkowi: Żegnaj, dziękuję i do zobaczenia na zawsze! Będziemy razem na wieczność!" - czytamy na platformie X.
Papież Franciszek, znany również jako Jorge Mario Bergoglio, został honorowym członkiem San Lorenzo w 2008 roku. Regularnie płacił składki członkowskie i nigdy nie zapomniał o swoich sportowych korzeniach. Jego miłość do klubu była dziedzictwem rodzinnym, które odziedziczył po ojcu.
San Lorenzo de Almagro, założony w 1908 roku, był dla papieża czymś więcej niż tylko drużyną. - San Lorenzo to dla mnie drużyna, z którą związana była cała moja rodzina - wspominał papież. Jego pasja do futbolu była znana na całym świecie, a piłka nożna była dla niego językiem wspólnoty i wartości.
Papież Franciszek często gościł w Watykanie gwiazdy światowego futbolu, a jego kuzyn, Felipe Bergoglio, jest zawodowym piłkarzem. Jego miłość do piłki nożnej była nieodłącznym elementem jego życia, co podkreślał w licznych wypowiedziach i gestach.