Wielki triumf Flicka. Odzyskał "złote dziecko" (OPINIA)

Getty Images / Ansu Fati, Dani Olmo i Eric Garcia świętują zdobycie bramki w meczu z Mallorcą
Getty Images / Ansu Fati, Dani Olmo i Eric Garcia świętują zdobycie bramki w meczu z Mallorcą

Przed meczem z Mallorcą (1:0) Hansi Flick miał dylemat: jak dać odpocząć najbardziej zmęczonym piłkarzom i jednocześnie wygrać kolejne spotkanie? Niemiec zaryzykował bardzo mocno i wygrał podwójnie. A może nawet potrójnie.

Dlaczego potrójnie? Bo poza trzema bezcennymi punktami w La Liga (1:0), osiągnął także dwa inne cele: zmęczeni odpoczęli, a sfrustrowani rezerwowi dostali w końcu swoją szansę. To tak, jakby trener odzyskał ich dla drużyny.

Być może wiecznie grzejący ławkę Ansu Fati, który tym razem zagrał od pierwszej minuty, przyda się w decydującej fazie sezonu, gdy kontuzje wyeliminują podstawowych graczy. Bo 22-latek zagrał bardzo odważnie, ambitnie i walecznie. Udowodnił, że zasługuje na ciut większe zaufanie szkoleniowca i więcej szans gry.

A Niemiec podjął w meczu Mallorcą olbrzymie ryzyko. Bo czy Barcelona może wyjść na boisko i wygrać bez takich graczy jak kontuzjowani Robert Lewandowski i Alejandro Balde oraz Raphinha, Fermin Lopez, Pau Cubarsi, Frenkie de Jong i Jules Kounde, którzy zaczęli mecz na ławce rezerwowych? Okazało się, że może.

ZOBACZ WIDEO: Stadiony świata. Na tego gola można patrzeć i patrzeć

A nieco eksperymentalna rotacja w składzie była wymuszona tym, że już w sobotę Barcelona zagra z Realem Madryt finał Pucharu Króla. Odpoczynek dla gwiazd był koniecznością. Choć gdy w minioną sobotę, w meczu ligowym z Celtą Vigo (4:3), Flick dał w pierwszej połowie odpocząć Lamine'owi Yamalowi, musiał go szybko wpuszczać, by odzyskać panowanie nad meczem.

Udało się, ale światło dzienne ujrzały kwestie, o których przeciętny kibic Barcelony nie miał pojęcia. Okazało się, że pojęcie "team spirit" nie wszyscy w zespole rozumieją tak samo. Ale i tę "minę" Hansi Flick bezbłędnie rozbroił.

Barca uratowała w zwycięstwo z Celtą (4:3) dopiero w doliczonym czasie gry. Ale nie wszyscy zawodnicy "Dumy Katalonii" wpadli wtedy w euforię. Wręcz przeciwnie. Flick musiał ugasić kilka pożarów. Dwóch piłkarzy było mocno zawiedzionych, że nie dostało szansy zagrania w tym meczu, mimo, że mieli to obiecane. Chodzi o Hectora Forta oraz Ansu Fatiego.

Moment sezonu jest taki, że piłkarze czują już trudy rozgrywek w kościach. Zmęczenie psychiczne i fizyczne jest olbrzymie, rośnie ryzyko kontuzji, czego najlepszym przykładem jest Lewandowski, którego Flick przecież i tak bardzo oszczędzał. Rotacje w składzie są koniecznością, ale w przypadku Barcelony koniecznością jest też zwyciężanie na wszystkich frontach.

Katalończycy nie mogą sobie pozwolić na wpadkę ani w Lidze Mistrzów, ani w La Lidze, bo Real traci do nich zaledwie cztery punkty, a w Pucharze Króla został już tylko sobotni finał. Z "Królewskimi" właśnie.

Przed tym meczem z Celtą Flickowi wydawało się, że nie będzie to spotkanie na śmierć i życie. Dlatego szansę gry - w większym wymiarze czasowym - mieli dostać zmiennicy. Ale spotkanie układało się fatalnie. Blaugrana przegrywała już 1:3, trzeba było do końca gonić wynik, nie było przestrzeni na danie satysfakcji tym, którzy grają mniej.

Po meczu hiszpańskie media eksponowały moment, gdy niemiecki szkoleniowiec idzie przez boisko i coś tłumaczy Fortowi. Łatwo się domyślić, że wyjaśniał 18-latkowi, że losy tamtego meczu tak się ułożyły, że nie mógł dostać tym razem szansy. A rezerwowy prawy obrońca tych szans i tak prawie nie dostaje, bo Kounde gra niemal wszystko.

Fort prawdopodobnie dostał wtedy zapewnienie, że zagra w kolejnym meczu. I z Mallorcą rzeczywiście znalazł się w składzie, tyle, że na lewej obronie - w miejsce kontuzjowanego Balde.

Drugim niezadowolonym był w sobotę Fati. Ten nie miał takiego szczęścia jak Fort i nie był pocieszany przez Flicka. Albo hiszpańskie media tego nie pokazały. Pokazały za to frustrację Fatiego.

Bo choć Barca musiała gonić wynik, Flick sięgał po kolejnych piłkarzy, ale ofensywnie usposobiony Fati nie znalazł uznania w oczach Niemca. Musiał pozostać na ławce. Wracając z rozgrzewki, wpadł we wściekłość, rzucał koszulką, kopał przenośną lodówkę i jeden z foteli.

Filmik z wyładowującym frustrację Fatim zrobił w mediach furorę. Do trenera Barcelony też na pewno dotarł. Co zrobił Niemiec? Nie zastosował na 22-latku wychowawczej lekcji pokory, a podszedł do sprawy sportowo: jesteś przekonany, że potrafisz? To udowodnij. I dał mu szansę gry od pierwszej minuty w meczu z Mallorcą.

Fati był "złotym dzieckiem" Barcelony i pokładano w nim ogromne nadzieje. Sam fakt, że dano mu koszulkę z numerem 10, który nosił Leo Messi, pokazuje jakie wielkie były wobec niego oczekiwania. Miał zastąpić genialnego Argentyńczyka, miał być największą gwiazdą Barcelony. Miał być tym, kim dziś jest Lamine Yamal.

Ale kariera Fatiego mocno wyhamowała ze względów zdrowotnych. Kolejne kontuzje i operacje sprawiły, że uznano, że nie tylko Barcy nie zbawi, ale że się do niej nawet nie przebije. Młody Hiszpan gwinejskiego pochodzenia został w poprzednim sezonie wypożyczony do Brighton, ale Premier League brutalnie go zweryfikowała. Wrócił z podkulonym ogonem. Flick nawet nie udawał, że taki zawodnik jest mu potrzebny. Dawał do zrozumienia, że na każdej pozycji w ofensywie ma lepszego.

Fati z materiału na gwiazdę rangi Leo Messiego, stał się zapchajdziurą. Grał bardzo mało. Jak podały katalońskie media, w jednym ze spotkań, gdy Barca spokojnie wygrywała, Yamal - który na co dzień przyjaźni się z Fatim - specjalnie poprosił o zmianę, by dać wejść na boisko koledze.

Teraz, po niby nic nie znaczącym meczu z Mallorcą, można na Fatiego patrzeć inaczej. To pełnoprawny zawodnik Barcy, przyda się na finiszu morderczego sezonu. Przy okazji tego spotkania udało się wygrać nie tylko punkty. Flickowi udało się odbudować także team spirit.

Na sobotni mecz z Realem, jak znalazł.

Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty

Komentarze (9)
avatar
Gaspode
23.04.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Zwykle słabe mecze Barcelony są wg dziennikarzy winą Lewandowskiego. Tym razem nie było go na boisku a gracze z Barcelony pokazali ze nie są drużyną a jedynie zbieraniną zawodników! Ego niektór Czytaj całość
avatar
Żal dupę ściska.
23.04.2025
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Widać ewidentnie ,że brak Lewego.
Przy tylu strzałach zabrakło jego wykończenia. 
avatar
Janek100
23.04.2025
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Bez Roberta w ataku dno i beztalencie a Fatu musi szukać nowej roboty 
avatar
Markai
23.04.2025
Zgłoś do moderacji
11
10
Odpowiedz
Najważniejsze że nie grał Drewniak.Barcelona bez tego nieudacznika oddała 40 strzałów na bramkę przeciwnika,a Ansu Fati technicznie jest dla Lewandowskiego nie do osiągnięcia. 
avatar
Luśnia
23.04.2025
Zgłoś do moderacji
17
1
Odpowiedz
Dało się wyraźnie odczuć brak Lewandowskiego . 
Zgłoś nielegalne treści