Kampania wyborcza znajduje się na ostatniej prostej. Pierwsza tura wyborów prezydenckich odbędzie się 18 maja, tymczasem na polskich stadionach regularnie wywieszane są banery przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu. W niedzielę przeciwko kandydatowi Koalicji Obywatelskiej opowiedzieli się fani Górnika Zabrze.
Tydzień wcześniej transparent przeciwko Trzaskowskiemu pojawił się na meczu Legii Warszawa. Na "Żylecie" w ostatnim czasie na niemal każdym meczu pojawiają się głosy krytyki pod adresem obecnego włodarza stolicy. Doszło nawet do tego, że Legia wystosowała specjalne oświadczenie, w którym prosiła, aby treści na banerach "nie łączyć ze stanowiskiem klubu".
ZOBACZ WIDEO: Ale historia! Papież Franciszek z szalikiem Jagiellonii Białystok
- Środowisko kibicowskie woli być przeciwko, a nie za kimś. Ono nie przypisuje się do żadnej konkretnej partii - mówi nam prof. UAM Przemysław Nosal, który zwraca uwagę na to, że fani "nie są przybudówką partyjną". Dlatego na stadionach nie zobaczymy transparentów wprost nawołujących do głosowania na np. Karola Nawrockiego czy Sławomira Mentzena.
Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty: Co weekend mamy na stadionach banery przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu. Kibice nie uderzają w innych kandydatów. Skąd to się bierze?
Prof. UAM Przemysław Nosal, Wydział Socjologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, autor publikacji poświęconych środowiskom kibicowskim: To wymaga szerszego spojrzenia. My - badacze czy państwo dziennikarze - lubimy często myśleć, że trybuny są prawicowe i jest w tym sporo racji. Sprawa jest jednak bardziej zniuansowana, choć na pewno grupy kibiców nie są lewicowe. One lokują się bliżej prawej strony, nawet nie tyle stricte politycznie, ale światopoglądowo. Promują konserwatywne wartości.
Osoby przygotowujące oprawy lubią też określać się jako środowisko będące w opozycji przeciwko establishmentowi, siłom dominującym, elitom politycznym. Wydaje mi się, a transparenty dowodzą tego, że Trzaskowski świetnie mieści się w takim wyobrażeniu o elitach, które są daleko od zwykłych ludzi, które reprezentować mają środowiska ultrasowskie. W ich mniemaniu, z Trzaskowskiego bije elitarność, która sprawia, że jest łatwym celem.
Postulaty Trzaskowskiego nie są przesadnie lewicowe. To nie jest tak, że on planuje rewolucję społeczną. W świadomości kibiców jawi się jako osoba, która realnie może objąć władzę i dokonać zwrotu w kierunku, który - według nich - będzie kierunkiem liberalnym. Dlatego nie uderzają w Biejat, Zandberga czy Hołownię, a w Trzaskowskiego, bo on im najbardziej zagraża.
Z czego wynika to, że są banery przeciwko Trzaskowskiemu, a nie na przykład za Nawrockim? Wyjątkowo, jak nigdy, środowisko kibicowskie ma swojego przedstawiciela w tych wyborach. Kandydat PiS przedstawia się przecież jako zagorzały fan Lechii Gdańsk, człowiek sportu.
Środowisko kibicowskie woli być przeciwko, a nie za kimś. Ono nie przypisuje się do żadnej konkretnej partii. O ile same poglądy fanów można byłoby dopasować do jakichś partii, to oni nigdy nie mówią, że popierają tego albo tamtego. To byłoby pod prąd ich własnemu mniemaniu o sobie, że są przeciwko systemowi. Nawet jeśli biorą udział w Marszu Niepodległości, to idą w nim niezależnie od bieżących rozgrywek politycznych.
Przypadek Nawrockiego jest ciekawy, bo rzadko ktoś tak aktywny kibicowsko jest kandydatem na prezydenta Polski. W wyborach lokalnych się to zdarza, ale zarazem nie stanowi decydującego o zwycięstwie czynnika. To, że ktoś jest kibicem, nie powoduje, że wszyscy fani na niego głosują. Bractwo "po szalu" nie jest wystarczające w tym przypadku.
Często kibiców utożsamia się z PiS. To chyba nieco mylące, biorąc pod uwagę, że w 2020 roku w jednym z badań ponad 30 proc. poparcia w tym środowisku miał Krzysztof Bosak z Konfederacji?
Moi koledzy robiący badania dotyczące sympatii politycznych wśród kibiców dowiedli, że w grupach kibicowskich bardzo ważne jest też środowisko Konfederacji. Kibice nie mają partyjnej etykietki. Ich polityczne zaangażowanie nie jest opieczętowane konkretną partią polityczną, a bardziej pokrewieństwem wyznawanych wartości.
Na ostatnim meczu Legii mieliśmy transparent przeciwko doktor Jagielskiej, która przeprowadziła zabieg aborcji w Oleśnicy. Kibice odnoszą się do pewnych spraw światopoglądowych i są to zwykle wypowiedzi konserwatywne, bliskie programu partyjnego określonej albo określonych partii. Jednak to wcale nie oznacza, że na stadionie zobaczymy transparent za Nawrockim albo nawoływanie do głosowania na PiS. Kibice nie są przybudówką partyjną.
Czy bycie przeciwko Trzaskowskiemu to pochodna wydarzeń z czasów pierwszych rządów Platformy Obywatelskiej, gdy na stadionach skandowano "Donald matole, twój rząd obalą kibole"?
Może faktycznie jest w tym jakaś ciągłość. To, co robiła PO, zawsze z perspektywy kibiców było działaniem na rzecz zachowawczego ideowego środka. To nie trafiało do fanów. Oni są też pamiętliwi i wiedzą dość dobrze, jakie decyzje podejmowano w przeszłości. Do tego Platforma jest dla nich przedstawicielem elit, poprawności politycznej. Z tym jest im nie po drodze.
Czy to jest w ogóle znacząca grupa społeczna, która może mieć znaczenie na przykład w drugiej turze wyborów?
To nie jest wyborczo istotna zbiorowość, ale głównie dlatego, że kibice nie stanowią wspólnej grupy interesów. Tego grona nie łączy wybór polityczny, ale inne elementy. Dlatego nie wydaje mi się, aby środowisko ultrasów było języczkiem u wagi przed drugą turą. Nie spodziewałbym się, zwłaszcza przy wysokiej frekwencji, aby kibice odegrali większą rolę - nawet w kontekście Nawrockiego czy Mentzena.
Świat skręca w prawo, o czym świadczą notowania Mentzena, choć ostatnio spadają, wybory w Niemczech, wygrana Trumpa w USA. Czy to oznacza, że środowiska kibicowskie będą zyskiwać na znaczeniu?
Myślę, że w kontekście politycznym środowisko kibicowskie nie będzie zyskiwać na znaczeniu. To jest grupa protestu, sprzeciwiająca się czemuś, bojkotująca coś, chętnie podłączająca się pod głosy sprzeciwu. Kontestowanie pewnych norm z perspektywy socjologicznej jest dobre, ale czy taka grupa jest sprawcza politycznie? Uważam, że nie.
Czy ona będzie namaszczała swoich kandydatów? Nawet jeśli tak się wydarzy, to oni niekoniecznie będą wygrywać dlatego, że zyskali poparcie fanów. Kibice nie będą też tworzyć formacji politycznych. Widzimy, że na przykład środowiska ekologiczne potrafią tworzyć partie, a kibice nie i być może nigdy nie będą w stanie tego robić. Ale chyba przede wszystkim w ogóle nie chcą tego robić, choćby dlatego, że nie mają wspólnych interesów w skali całego kraju.
Wydaje mi się, że z upływem lat słabnąć będzie kibicowski oldschool. Z badań wynika, że za oprawy przed dwiema dekadami odpowiadała grupa nastolatków. Teraz odpowiedzialne za to są te same osoby, co wtedy, tylko starsze o 20 lat. Atrakcyjność kibicowania nie osłabła, ale model zaangażowania fana się zmienia. To rozwadnia potencjalną polityczną tożsamość kibicowską. Natomiast kibice nadal będą mocną agendą sprzeciwu.
Problemem tego środowiska nie jest to, że ono nie zyskuje politycznej siły, bo nie najlepiej odnajduje się w takich sformalizowanych ramach, jak na przykład partia polityczna?
Kibice świetnie sobie radzą w kwestiach organizacyjnych. Ich stowarzyszenia robią wiele świetnych akcji na rzecz środowisk lokalnych, patriotycznych. Na pewno w kontekście lokalnym mogłyby to zrobić i sformalizować swoje działania, ale skoro tego nie robią, to najwidoczniej nie zależy im na takim działaniu w polityce. Z tego nie zrezygnują.
Fani nadal będą działać na przykład na rzecz budowy stadionu i na taką okazję mogą nawet stworzyć jakąś formację polityczną, ale to nie będzie masowe. Kibice mogliby się sparzyć na takiej działalności. Mieliśmy przykład w Poznaniu, gdzie jeden z kandydatów na prezydenta mocno wiązał się ze środowiskiem kibicowskim i spektakularnego wsparcia nie otrzymał. Dlatego ten ruch nie ma raczej rzeczywistego zamiaru, by wchodzić formalnie w politykę.
Rozmawiał Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty