Jesienią 2023 roku Mateusz Kowalczyk przeszedł z ŁKS-u Łódź do duńskiego Broendby, ale bardzo szybko okazało się, że nie był to najlepszy wybór. Przez prawie rok nie grał w piłkę i tak naprawdę stracił cały sezon 2023/24.
Wypożyczenie do GKS-u Katowice okazało się z jego perspektywy świetnym ruchem.
Kowalczyk szybko wywalczył sobie miejsce w wyjściowym składzie i stał się pewnym punktem zespołu prowadzonego przez Rafała Góraka.
- W Danii przez rok nie grałem regularnie. Przychodząc do Katowic wiedziałem, że potrzebuję trochę czasu, żeby wejść w rytm meczowy. Wydaje mi się, że z meczu na mecz czułem się lepiej fizycznie i pewniej na boisku. Patrząc przez pryzmat tego sezonu myślę, że mogę być zadowolony. Czuję się szczęśliwy i spełniony, choć może nie w stu proc., bo zawsze może być lepiej - powiedział Kowalczyk podczas konferencji prasowej.
- Z ŁKS-em zrobiliśmy awans, ale nie miałem możliwości zagrać w Ekstraklasie. Zawsze jednak śledziłem tę ligę i zawiódłbym sam siebie, gdybym sobie nie poradził - dodał 21-latek.
ZOBACZ WIDEO: Przebiegł z piłką prawie całe boisko. Fenomenalne trafienie w Niemczech!
Co dalej? Wypożyczenie z Broendby obowiązuje jedynie do końca obecnego sezonu. GKS może go wykupić, ale trzeba zapłacić ok. milion euro.
- Przyszłość? Nie myślę o tym jakoś bardzo dużo. Zostało jeszcze pięć meczów, zaraz jest młodzieżowe Euro i na tym się skupiam. Zobaczymy, co przyniesie czas - odparł Kowalczyk.
W najbliższa przyszłość to sobotni mecz z Legią Warszawa (godz. 20.15). Kowalczyk urodził się w Warszawie, ale - jak sam podkreśla - nie traktuje tego spotkania jakoś szczególnie.
- Każdy mecz z większą drużyną w Polsce, czy to z Legią czy z Lechem, jest fajnym doświadczeniem i możliwością sprawdzenia się, ale czy traktuję to spotkanie jakoś wyjątkowo? Ciężko mi powiedzieć, bo nigdy nie byłem jakoś blisko związany z Legią. Jestem z Warszawy, ale z Legią nigdy nie było mi po drodze - powiedział Kowalczyk.