Krótko przed finiszem sezonu PKO Ekstraklasy Raków i Śląsk walczą o odmienne cele. Częstochowianie ostatnio przegrali i punktami zrównał się z nimi Lech Poznań. Wrocławianie w końcówce muszą radzić sobie bez lidera Petera Schwarza, co komplikuje ich sytuację w grze o utrzymanie.
Goście wyszli z założenia, że na boisku lidera nie mają czego bronić i sami szukali swojej szansy. Pierwsze próby z obu stron bramkarzom problemów nie stwarzały. Ciekawiej zrobiło się w 19. minucie, kiedy Jonatan Braut Brunes przymierzył z pola karnego, piłkę z linii bramkowej na poprzeczkę wybił obrońca. Piłka wyszła na rzut rożny. Po chwili dośrodkował Władysław Koczerhin, a niepilnowany Ariel Mosór głową trafił do bramki.
Po zdobyciu gola lider ligi pozwolił zaskoczyć się wrocławianom w 33. minucie. Wówczas Rafał Leszczyński zagrał daleką piłkę, którą przejął Arnau Ortiz. Po rajdzie w łatwy sposób ograł Mosóra i uderzył z pola karnego do bramki. Radość gości trwała krótko. Po analizie VAR Bartosz Frankowski zasygnalizował spalonego.
ZOBACZ WIDEO: Stadiony świata. Na tego gola można patrzeć i patrzeć
Gracze Śląska rozpamiętywali sytuację i dali się zaskoczyć. W 36. minucie piłkę sześć metrów przed bramką, po złym zagraniu Aleksa Petkowa, otrzymał Jesus Diaz i płaskim strzałem pokonał Leszczyńskiego.
Przyjezdni kontakt mogli złapać w 38. minucie. Jakub Jezierski uderzył z pola karnego. Piłka leciałą pod poprzeczkę. Czujny Trelowski wybił ją na rzut rożny. W odpowiedzi, po kolejnej błędzie defensywy gości, Ivi Lopez strzelał z siedmiu metrów. Leszczyński instynktownie odbił piłkę.
W 2. części Śląsk starał się złapać kontakt. Nie był jednak w stanie poważniej zagrozić Rakowowi. To gospodarze powinni zamknąć mecz, kiedy w 57. minucie z kilku metrów zbyt anemicznie przymierzył Jonatan Braut Brunes. Piłkę pewnie złapał Rafał Leszczyński. Goście do gry mogli wrócić w 66. minucie. Wówczas główkował z pięciu metrów Jose Pozo, piłka odbiła się od poprzeczki, a następnie przed linią bramkową i wróciła na boisko.
Po emocjach było w 71. minucie. Po dograniu z prawej strony, błąd popełnił Leszczyński. Bramkarz wypuścił piłkę z rąk, a z bliska do siatki wbił ją Jonathan Brunes. Kilkadziesiąt sekund później honor mógł uratować Śląsk. Groźnie, ale niecelnie głową z sześciu metrów uderzył Assad Al-Hamlawi.
Częstochowianie bez większych problemów dowieźli okazałe prowadzenie i księgując komplet punktów zrobili kolejny krok w kierunku mistrzostwa Polski. Sytuacja Śląska staje się coraz bardziej dramatyczna.
Raków Częstochowa - Śląsk Wrocław 3:0 (2:0)
1:0 - Ariel Mosór 20'
2:0 - Jesus Diaz 36'
3:0 - Jonathan Brunes 71'
Składy:
Raków Częstochowa: Kacper Trelowski - Ariel Mosór (64' Peter Barath), Matej Rodin, Zoran Arsenić - Fran Tudor (80' Srdan Plavsic), Gustav Berggren, Władysław Koczerhin, Adriano Amorim - Ivi Lopez (64' Patryk Makuch), Jesus Diaz (84' Ibrahima Seck) - Jonatan Braut Brunes (80' Leonardo Rocha).
Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński - Tommaso Guercio, Serafin Szota, Aleks Petkow, Marc Llinares (76' Krzysztof Kurowski) - Jakub Jezierski (75' Aleksander Wołczek), Jose Pozo (81' Tudor Baluta) - Mateusz Żukowski (72' Burak Ince), Piotr Samiec-Talar, Arnau Ortiz - Henrik Udahl (46' Assad Al-Hamlawi).
Żółte kartki: Jezierski, Szota, Kurowski (Śląsk).
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).