Efthymis Koulouris poprowadził Pogoń Szczecin do zwycięstwa 5:4 w meczu z Puszczą Niepołomice w PKO Ekstraklasie. Drużyna Roberta Kolendowicza odwróciła wynik 2:4, a jej najlepszy napastnik zdobył swojego czwartego, decydującego gola w doliczonym czasie. Coraz trudniej wyobrazić sobie dogonienie Greka w klasyfikacji strzelców ligi. Z 25 golami na koncie wyprzedza siedmioma trafieniami wicelidera rankingu Mikaela Ishaka.
- Fenomenalny piłkarz i pokazuje to w każdym meczu. To team player, dla którego zespół jest najważniejszy. Do tego ma niesamowitą finalizację, nie widziałem jeszcze takiej w ekstraklasie. Moim zadaniem, kroczy pewnie po koronę. W końcówce meczu z Puszczą był naszym środkowym obrońcą i to pokazuje, że u mnie każdy jest ważny i musi być gotowy do wypełniania zadań - opowiada na konferencji prasowej trener Robert Kolendowicz.
- Zagraliśmy szalony mecz, który mógł podobać się kibicom. Mamy naszą drogę w ekstraklasie, ale musimy też myśleć o finale Pucharu Polski. Ta wygrana powinna nas dodatkowo podbudować mentalnie przed wyjazdem na finał. Od teraz pełne skupienie na misji puchar - dodaje Kolendowicz.
ZOBACZ WIDEO: Absurdalna sytuacja w amatorskiej lidze. Najbardziej groteskowe pudło roku
Dla walczącej o utrzymanie Puszczy Niepołomice wynik meczu był dużym rozczarowaniem. Jeszcze w drugiej połowie piłkarze Tomasza Tułacza mieli dwubramkową przewagę, a w doliczony czas wchodzili z remisem. Nie zeszli jednak z chociaż punktem, co może okazać się ciosem w końcowym rozrachunku w ekstraklasie.
- Niestety, weszliśmy fatalnie w mecz, grając daleko od przeciwnika. Nie można tracić takich bramek, szczególnie takich jak pierwsza. Drużyna podniosła się jednak, a w przerwie powiedzieliśmy sobie, co poprawić. Dokonaliśmy zmian i dawno nie widziałem tak dobrze grającej Puszczy Niepołomice jak w pierwszych minutach w drugiej połowie. To była prawdziwa, agresywna i skuteczna Puszcza. Strzela gole i jest 4:2 - analizuje Tomasz Tułacz.
- Później popełniliśmy za dużo błędów, pojawił się strach, a wszystko zaczęło sypać się od rzutu karnego dla Pogoni. Bramka na 4:5 trochę nas zabiła. Musimy poważnie zastanowić się, co zrobić, żeby wyciągnąć zespół z tej sytuacji. Widziałem koszmary w głowach i dziwne reakcje, których nie rozumiem. Zastanawiam się, skąd one się biorą. Martwią mnie też kontuzje i kartki, ale na pewno nie poddamy się. Sytuacja robi się bardzo trudna, ale nigdy nie spuszczaliśmy głów i nie spuścimy teraz - zapewnia Tułacz.