Po raz ostatni w stolicy Górnego Śląska piłkarze Legii Warszawa grali ponad 20 lat temu. Wtedy jeszcze na starym obiekcie przy Bukowej Wojskowi wygrali 3:0. Teraz przyszło im zmierzyć się z GKS-em już na nowym stadionie. Był to trzeci mecz w historii nowej areny w Katowicach.
- Wydaje mi się, że dla każdego Ślązaka to dodatkowa adrenalina. Będąc trenerem, często wyłączam emocje, ale będąc też kibicem, zawsze wspierałem śląskie zespoły, gdy przyjeżdżała drużyna z Łazienkowskiej. Zawsze chcieliśmy wygrywać na Śląsku z Legią. To prestiżowa, ambicjonalna rywalizacja - podkreślił na konferencji prasowej trener GieKSy Rafał Górak.
Na potwierdzenie tych słów to gospodarze stworzyli pierwsze poważne zagrożenie w 11. minucie. Wrzut z autu, zgranie piłki Arkadiusza Jędrycha do Filipa Szymczaka, a ten spudłował z trzech metrów po strzale głową. Nie minęła nawet minuta, a już szybką akcję przeprowadzili warszawianie. Po strzale zza linii pola karnego Claude'a Goncalvesa piłka otarła się o słupek.
ZOBACZ WIDEO: Przebiegł z piłką prawie całe boisko. Fenomenalne trafienie w Niemczech!
Lecz jeszcze zanim skończył się pierwszy kwadrans, Portugalczyk mógł cieszyć się z pierwszego w karierze gola w barwach Legii Warszawa. Goncalves znajdował się na szóstym metrze i dobił strzał Ryoyi Morishity, a akcję zaczął Luquinhas przechwytując piłkę tuż przed polem karnym GKS-u.
Nie minęły nawet trzy minuty od tej akcji, a już goście ze stolicy cieszyli się z dwubramkowego prowadzenia. W szesnastce katowiczan zrobiło się solidne zamieszanie, a najlepiej z piłką odnalazł się w nim Ilja Szkuryn, który w końcu zdobył swojego pierwszego gola w koszulce warszawskiego klubu.
Gdy piłkarze trenera Goncalo Feio osiągnęli już przewagę, uspokoili grę, ale - co istotne - nie oddawali piłki przeciwnikom. To była pełna kontrola tego, co działo się na boisku i próba wyjścia piłkarzy GKS-u z kontratakami. Bardzo aktywny był w tym wszystkim na przykład Borja Galan, ale więcej w tym wszystkim było zamieszania niż faktycznego efektu.
Drugą połowę aktywniej rozpoczęli piłkarze Legii, choć po chwili przebudził się też zespół z Górnego Śląska. W 51. minucie powinien on zdobyć gola kontaktowego. Podanie Oskara Repki do Adriana Błąda, ten wyłożył piłkę Filipowi Szymczakowi, a ostatkiem sił i zasięgu wybił ją Kacper Tobiasz. Później jednak okazało się, że Błąd i tak był na spalonym, więc nic by z tego nie było.
Aż w końcu nadeszła minuta 63., kiedy w zespole prowadzonym przez Rafała Góraka szybkość zbiegła się z dokładnością i zaowocowała trafieniem. Kapitalnie na lewym skrzydle z piłką zatańczył Borja Galan ogrywając Patryka Kuna i uprzedzając Maxiego Oyedele, a następnie dośrodkował po ziemi na ósmy metr do Filipa Szymczaka, któremu nie pozostało nic innego jak dołożyć nogę.
GKS się rozochocił. Chwilę potem znów Szymczak groźnie uderzał, tym razem sprzed szesnastki, ale w tej akcji był na spalonym. W ostatnim kwadransie jeszcze w poprzeczkę trafił Oskar Repka, zaś w odpowiedzi doskonałą sytuację zmarnował Szkuryn. Dużo częściej jednak piłka krążyła wokół warszawskiego pola karnego, ale w bramce już się nie znalazła.
Ale w katowickiej - i owszem. W doliczonym czasie gry legioniści przeprowadzili jeszcze jedną szybką akcję. Po zagraniu Kacpra Chodyny z prawej strony akcję zamknął niepilnowany Marc Gual, co zakończyło już emocje w tym spotkaniu.
GKS Katowice - Legia Warszawa 1:3 (0:2)
0:1 - Claude Goncalves 14'
0:2 - Ilja Szkuryn 17'
1:2 - Filip Szymczak 63'
1:3 - Marc Gual 90+3'
Składy:
GKS: Dawid Kudła - Alan Czerwiński, Arkadiusz Jędrych, Lukas Klemenz (80' Marten Kuusk) - Marcin Wasielewski (16' Konrad Gruszkowski), Oskar Repka, Mateusz Kowalczyk, Borja Galan - Adrian Błąd, Filip Szymczak (80' Mateusz Marzec), Bartosz Nowak.
Legia: Kacper Tobiasz - Patryk Kun, Jan Ziółkowski (71' Radovan Pankov), Steve Kapuadi, Ruben Vinagre - Juergen Elitim (66' Kacper Chodyna), Maxi Oyedele, Claude Goncalves - Ryoya Morishita, Ilja Szkurin, Luquinhas (66' Marc Gual).
Sędziował: Karol Arys (Szczecin).
Żółte kartki: Ziółkowski, trener Feio, Oyedele (Legia).
Widzów: 14 611.