Cracovia rozegrała fatalny mecz przeciwko Lechii Gdańsk. Zasłużenie przegrała 0:2, a w drugiej połowie piłkarze doprowadzali kibiców gospodarzy do wściekłości. Nie brakowało szydery, gwizdów, a nawet wyzwisk.
Chwilę po końcowym gwizdku sędziego Piotra Lasyka stadion przy ul. Kałuży świecił pustkami. Zawodnicy początkowo chcieli udać się pod trybuny, natomiast bardzo szybko usłyszeli, żeby - mówiąc grzecznie - poszli sobie.
- Lechia wygrała zasłużenie. Jeśli mam być szczery, to nie zrobiliśmy zbyt dużo, by osiągnąć korzystny rezultat, w szczególności nie do przyjęcia jest to, co działo się w drugiej połowie. Nawet jeśli stracimy bramkę, to musimy być w stanie utrzymać się przy piłce i dążyć do wyrównania, a tymczasem nasza apatia, brak energii, brak pewności siebie doprowadziły do tego, że mieliśmy bardzo mało sytuacji - mówił trener Dawid Kroczek na konferencji prasowej.
- Początek spotkania był naszym najlepszym okresem. Utrzymywaliśmy się przy piłce, mijaliśmy pierwszą linię pressingu, ale dalej był problem ze znalezieniem możliwości gry na połowie przeciwnika i stworzenia większej liczby sytuacji, przede wszystkim tych bardziej klarownych. Straciliśmy bramkę i z naszej strony było zero reakcji. Sam gol padł w sposób kuriozalny. Jeżeli w taki sposób będziemy się zachowywać w takich momentach meczów, to po prostu będziemy przegrywali. Wystarczy stanąć przy piłce i Lechia nie wznowi szybko gry - komentował trener "Pasów".
Dodajmy, że bramka na 0:1 padła w 47. minucie. Goście szybko wykonali rzut wolny, Camilo Mena zagrał piłkę w pole karne, a do siatki trafił Maksym Chłań.
- Gratulacje dla Lechii. Determinacja w jej grze była widoczna. Widać było w stykowych sytuacjach, że grają o życie i poruszyliśmy ten temat w przerwie, bo my myśleliśmy, że sobie przejdziemy ten mecz spacerkiem - stwierdził trener Kroczek.
ZOBACZ WIDEO: Tego się nie spodziewałeś. Tak wygląda luksusowy autokar Manchesteru City