Mimo solidnej rundy rewanżowej Śląsk Wrocław nie ma już szans na utrzymanie się w najwyższej lidze. Nowe rozgrywki rozpocznie w I lidze i to zaledwie rok po zdobyciu wicemistrzostwa Polski. Były zawodnik klubu Łukasz Gikiewicz jest tą sytuacją zszokowany i oburzony.
- Zmienia się cały pion: trener, dyrektor sportowy. Trzeba będzie stworzyć nową kadrę. Nie wiadomo, w jakim stopniu miasto pomoże drużynie. Jest mnóstwo znaków zapytania. Spadek jest plamą na wizerunku Wrocławia. Nawet "Vanish" jej nie usunie - komentuje z przekąsem napastnik.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Pokazał, ile ma koszulek Messiego. To coś więcej niż kolekcja
Błędy w gabinetach
- Zdobyłem ze Śląskiem trzy medale, w tym mistrzostwo Polski i Superpuchar kraju - kontynuuje Łukasz Gikiewicz. - Poznałem tam świetnych ludzi, nadal utrzymujemy kontakt. Lepsi zawodnicy nie potrafili sięgnąć ze Śląskiem po tytuł, a my to sobie "ogarnęliśmy" przy ogromnej pomocy trenera Oresta Lenczyka. Bo był w szatni głód i charakter - przekonuje nasz rozmówca.
Gikiewicz wymienia błędy popełnione w klubie w obecnym sezonie. - Były nerwowe i niepotrzebne ruchy. Na przykład zwolnienie trenera Jacka Magiery pod koniec poprzedniego roku. Śląsk nie miał następcy. Wzięli szkoleniowca z rezerw na kilka meczów i to w momencie, gdy grali z zespołami walczącymi o utrzymanie. Za chwilę doszło do kolejnej zmiany na tym stanowisku - komentuje.
ZOBACZ WIDEO: Tego się nie spodziewałeś. Tak wygląda luksusowy autokar Manchesteru City
Gikiewicz wraca jeszcze do początku sezonu i spotkań drużyny w Lidze Konferencji. - Mecze z St. Gallen były świetnym widowiskiem. Kto by się wtedy spodziewał, że Śląsk Wrocław spadnie? Ale skoro od pół roku mówiło się, że odejdzie Erik Exposito, czyli najlepszy strzelec zespołu, i nie sprowadzono w jego miejsce nikogo wartościowego, to jak ta misja miała się udać? - rozkłada ręce były piłkarz.
- Ruchy kadrowe w rundzie jesiennej były zagadkowe. Klub sprowadził Juniora Eyambe. Zobaczyłem go w akcji i pomyślałem, czy przypadkiem nie sponsoruje KFC. Wyglądał, jakby wygrał w zdrapce występ w meczu ekstraklasy - ocenia Gikiewicz. - Poza tym: odesłali Patryka Klimalę do Sydney, ale nie mieli prawa przywrócić go z wypożyczenia, bo taki podpisali kontrakt. A on tam strzelił 17 goli - wymienia nasz rozmówca.
- Ktoś zatrudnił Davida Baldę na stanowisku dyrektora sportowego, powierzył mu prowadzenie klubu. Niestety, on dużo mówił, a mało robił. Okazał się "farmazonem" - komentuje Gikiewicz.
Za wysokie kontrakty
Gikiewicz porównuje obecny Śląsk do drużyny, z którą zdobył mistrzostwo Polski w 2012 roku. - Słyszę o zarobkach młodych graczy. 19-letni Filip Rejczyk dostawał ponad 70 tysięcy złotych miesięcznie, podobnie Jehor Macenko. Takich przykładów jest więcej. Młodzieżowiec kopnie piłkę prosto kilka razy, dostaje super kontrakt, więc jak ma się mu w głowie nie przewrócić? Puenta jest taka, że tacy zawodnicy później znikają z piłki - zastanawia się Gikiewicz.
- Dla porównania: w naszej mistrzowskiej drużynie kilku piłkarzy miało większe kontrakty, a reszta podnosiła pieniądze z boiska. Były tak zwane bonusy za zwycięstwa czy grę w pierwszym składzie. Ja zarabiałem "na frytki" jako młody gracz. Około kilkunastu tysięcy złotych podstawy, plus to, ile sobie wyszarpałem na murawie. Musiałeś zapier**** na boisku. A dziś młodzi mają kontrakty z kosmosu. Śląsk przepłacił i teraz zbiera żniwa - dodaje.
Gikiewicz nawiązuje też do zmiany pokoleniowej. - Rodzą się inne generacje ludzi. My mieliśmy w szatni Darka Sztylkę, Wojtka Kaczmarka, Krzyśka Ulatowskiego, Krzyśka Wołczka. Oni ze Śląskiem robili awans z niższych lig. Bez ciepłej wody, bez pieniędzy. Wiedzieli, że Śląsk powstał z kolan. Teraz młodzież przychodzi, całuje herb, zgarnia kasę i odchodzi - dodaje.
"Gdyby żył, byłby w szoku"
Łukasz Gikiewicz przewiduje, że powrót do ekstraklasy nie będzie dla Śląska łatwy. - Pracuje przy pierwszej lidze i widzę, jak trudno jest awansować. Arka Gdynia próbowała kilka lat. Wisła Kraków dalej ma z tym problem - porównuje.
- Nie wyobrażam sobie Śląska Wrocław z takim stadionem i kibicami w I lidze, ale klub będzie musiał się z tym zmierzyć. Prawdziwy kibic jest z klubem na dobre i na złe. Fani na pewno nie odwrócą się od zespołu. Frekwencja będzie jednak mniejsza, nie sądzę, by stadion się zapełnił - ocenia Gikiewicz. - Ktoś musi odpowiedzieć za to, co stało się z klubem - dodaje.
Ostatni wicemistrz Polski spadł z ekstraklasy w 1977 roku. - Myślę że gdyby Orest Lenczyk żył, byłby w szoku, że taka historia przytrafiła się Śląskowi - kończy Łukasz Gikiewicz.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty