Nie spełni marzenia. Piękny sen kadrowicza zakończony koszmarem

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki

Po solidnych sezonach w Serie A Bartosz Bereszyński znalazł się na szczycie, był noszony na rękach. Minęły dwa lata i klub reprezentanta Polski spadł do trzeciej ligi włoskiej.

Najpierw było mistrzostwo kraju z Napoli, ale dwa sezony zleciały bardzo szybko i Bartosz Bereszyński właśnie spadł z Sampdorią do Serie C. To sytuacja, która na pewno wpłynie na przyszłość zawodnika nadal pełniącego ważną rolę w drużynie narodowej.

Bereszyński jeszcze w tym sezonie pokazał się z dobrej strony w mecz z Portugalią w Lidze Narodów, choć przez kontuzję zszedł z boiska po pół godzinie gry. Tamto spotkanie pokazało jednak coś więcej. Mimo że obrońca już dawno przestał być podstawowym zawodnikiem reprezentacji, to nie zawodzi, gdy pojawia się w składzie.

Nowa rola w kadrze

Zawodnik już podczas ostatnich mistrzostw Europy w Niemczech mówił o swojej nowej roli w reprezentacji. Jest jednym z najstarszych graczy, ma na koncie ponad 50 meczów w narodowych barwach.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Pokazał, ile ma koszulek Messiego. To coś więcej niż kolekcja

- Staram się być jednym z liderów. Uczyłem się tej roli na przykład w Sampdorii, gdzie byłem kapitanem. W Empoli też byłem w ostatnim czasie jednym z bardziej doświadczonych piłkarzy i nieraz musiałem reagować. To rola, w której chcę się realizować. Chce dać bodziec kolegom. Oczywiście cierpię, gdy nie mogę grać. Rwę się na boisko. Ale jeśli nie mogę występować, chciałbym sprawiać, by ci, którzy wybiegają na murawę, czuli się jak najlepiej - odpowiadał.

Bereszyński wciąż odgrywa ważną rolę w szatni. Wspiera młodszych kolegów i nie boi się powiedzieć, co myśli. Nazywa problemy reprezentacji po imieniu.

Ostatnio zdecydował się na mocną analizę gry kadry po spotkaniach w eliminacjach MŚ 2026, w które reprezentacja wygrała, ale zaprezentowała się bardzo przeciętnie.

- Nie może drżeć nam noga w meczu reprezentacji, na Stadionie Narodowym. Jesteśmy piłkarzami, musimy być na takie okoliczności gotowi. Musimy nad tym popracować w taki sposób, żeby wyjść na boisko i pokazać maksimum naszych umiejętności - twierdzi. - Mamy większy problem mentalny niż jakikolwiek inny. Każdy z nas musi nabrać pewności siebie, tego nam brakuje - opowiadał po meczach z Litwą (1:0) i Maltą (2:0).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Pokazał, ile ma koszulek Messiego. To coś więcej niż kolekcja

Pamięć o nim nie zginie 

Teraz sytuacja Bereszyńskiego mocno się skomplikowała. Indywidualnie obrońca ma za sobą trudny sezon. Stracił trzy miesiące z powodu urazu mięśnia, którego doznał w meczu kadry. Później wchodził na boisko głównie z ławki rezerwowych. W ostatniej kolejce drugiej ligi włoskiej nie wystąpił. Sampdoria zremisowała z Juve Stabia 0:0 i spadła z ligi drugi raz w ostatnich trzech latach.

Bereszyński jeszcze niedawno przeżywał najlepszy moment w karierze. Po bardzo solidnych sześciu sezonach w Serie A został wypożyczony do Napoli, z którym sięgnął po mistrzostwo Włoch. Było to wielkie wydarzenie w Neapolu, kibice czekali na tytuł 33 lata.

- Można powiedzieć, że zrobiłem sobie prezent na "trzydziestkę". To, co tam przeżyłem, będzie mi towarzyszyć do końca życia - mówił. - Myślę, że jak wrócę tam na pizzę za dziesięć lat, to oni będą to pamiętać i nigdy tego nie zapomną. Sądzę, że na darmową pizzę w Neapolu mogę liczyć do końca życia - komentował zawodnik.

Bereszyński nie odegrał wielkiej roli w zdobyciu tytułu, był rezerwowym i szansę gry otrzymał dopiero w końcówce sezonu. Został sprowadzony zimą jako uzupełnienie składu za lata równej formy na włoskich boiskach. Mimo to czas spędzony w Neapolu traktuje szczególnie.

Wielka złość

Sezon 2022-23 był dla zawodnika słodko-gorzki. Gdy on świętował mistrzostwo, Sampdoria żegnała się z Serie A. Ostatnia kolejka tamtych rozgrywek była dla Bereszyńskiego mieszanką nastrojów. Obrońca zagrał przeciwko swoim kolegom, na murawie rozstawiali scenę do świętowania po wygranej Napoli 2:0, a Bereszyński wchodząc na podium widział, jak zawodnicy Sampdorii przeżywają spadek.

Napoli dało Bereszyńskiemu nowe życie. Wyrwało go z marazmu, jaki trapił klub już wtedy. Na kilka dni przed mundialem w Katarze w 2022 roku doszło do emocjonalnej sceny w szatni Sampdorii. Obrońca jechał na mistrzostwa świata w ponurym nastroju.

Cztery dni przed rozpoczęciem zgrupowania kadry nasz zawodnik nie mógł wydostać się z budynku klubowego. Razem z kolegami z Sampdorii Genua czekali ponad dwie godziny, aż wściekły tłum kibiców odpuści. Fani głośno protestowali ze względu na fatalne wyniki zespołu. Żeby piłkarze mogli bezpiecznie wyjechać, musiała interweniować policja. Kordon włoskich carabinieri osłaniał zawodników w drodze do wyjścia.

- Nie była to dla mnie łatwa sytuacja - mówił Bartosz Bereszyński. - Grasz co trzy dni, przegrywasz, jesteś na dnie tabeli. Wszystko przekładało się na atmosferę w szatni, to były trudne chwile - opowiadał obrońca reprezentacji. Od tamtej pory niewiele w klubie się zmieniło.

Chciał spełnić marzenie

Po mundialu Bereszyński odszedł na kolejne wypożyczenie - do Empoli. Chciał grać w najwyższej lidze we Włoszech. Ale później, po roku, wrócił do Sampdorii, do Serie B. Pełnił rolę kapitana i miał ambicję, by wprowadzić zespół do najwyższej ligi.

Jeszcze w październiku zeszłego roku mówił: - Zostałem tutaj i w głowie mam tylko jedno - spełnić to marzenie. Byłoby to również ważne dla mojej przyszłości. Jeszcze fajniej byłoby tu zostać, znowu zagrać z Sampdorią w Serie A. To marzenie każdego, bo nikt tutaj nie chce pozostać w Serie B - tłumaczył Bereszyński, cytowany przez clubdoria46.it.

Prestiżowa "La Repubblica" nazwała go wtedy "najwierniejszym". Tamtejsze media informowały, że Bereszyński chce zostać w klubie na dłużej i podpisać nowy kontrakt, na gorszych warunkach finansowych. Niewiele zabrakło, a Bereszyński stałby się obcokrajowcem z największą liczbą występów dla Sampdorii. Zabrakło mu czterech meczów do wyrównania rekordu Toninho Cerezo.

Co dalej?

Obecna umowa Bereszyńskiego wygasa z końcem czerwca tego roku i trudno przypuszczać, że zawodnik będzie chciał grać w Serie C. Coraz więcej mówi się o powrocie Bereszyńskiego do Legii Warszawa, z którą zdobył cztery mistrzostwa i dwa puchary kraju. - Nigdy nie mówię "nigdy", ani "nie" - komentował w rozmowie z TVP Sport. Ale jak sam stwierdził: chciałby jeszcze pograć na wyższym poziomie niż polska ekstraklasa.

Komentarze (3)
avatar
Jacek Niedźwiecki
15.05.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Szacunek dla piłkarza. Nie dla klubu 
avatar
ma1970
15.05.2025
Zgłoś do moderacji
4
3
Odpowiedz
Wracaj do domu Bereś czekamy na Ł3 
avatar
Rty
15.05.2025
Zgłoś do moderacji
3
2
Odpowiedz
Bardzo dobry, często niedoceniany piłkarz. Zawsze robi robotę na boisku. 
Zgłoś nielegalne treści