Incydent miał miejsce w 89. minucie niedzielnego meczu między Nottingham Forest a Leicester City. Taiwo Awoniyi, który pojawił się na boisku kilka minut wcześniej, próbował wślizgiem skierować piłkę do siatki i z dużym impetem uderzył brzuchem w słupek. Długo nie podnosił się z murawy, ostatecznie jednak dokończył spotkanie.
Następnego dnia Awoniyi trafił do szpitala. BBC ustaliło, że 27-latek w wyniku zderzenia ze słupkiem doznał pęknięcia jelita. Zawodnik przeszedł pilną operację, a następnie miał zostać wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, by lekarze mogli monitorować jego stan zdrowia. To samo źródło podaje, że został z niej wybudzony w środę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Pokazał, ile ma koszulek Messiego. To coś więcej niż kolekcja
Z kolei we wtorek Nottingham Forest wydało obszerne oświadczenie, w którym odniesiono się do stanu zawodnika. "Możemy potwierdzić, że Taiwo Awoniyi dobrze dochodzi do siebie po pilnej operacji poważnego urazu jamy brzusznej, którego doznał podczas niedzielnego meczu z Leicester City" - napisano.
Po zakończeniu meczu z Leicester na boisku pojawił się właściciel Nottingham Forrest - Evangelos Marinakis. Kamery wyłapały jego nerwową rozmowę z trenerem Nuno Espirito Santo. Według brytyjskich mediów miała ona dotyczyć tego, że Awoniyi kontynuował grę. Dodajmy, że szkoleniowiec w tamtym momencie wykorzystał już wszystkie zmiany i nie mógł wprowadzić kolejnego piłkarza z ławki.
"Prawda jest taka, że nie doszło do żadnej konfrontacji (Marinakisa - przyp. red.) - ani z Nuno, ani z innymi osobami, ani na boisku, ani na stadionie. Wszyscy dzieliliśmy frustrację, gdyż zespół medyczny nigdy nie powinien pozwolić zawodnikowi kontynuować gry" - czytamy w oświadczeniu.
Na inny aspekt tej sprawy zwrócił uwagę obrońca Nottingham Ola Aina. Zanim Awoniyi zderzył się ze słupkiem, na ewidentnym spalonym znalazł się Anthony Elanga. Sędziowie, w myśl panujących obecnie przepisów, nakazali kontynuować grę, a ofsajd zasygnalizowali dopiero po zakończeniu akcji.
- Anthony był na dużym spalonym. Cały świat to widział, w tym również ja. Od razu pomyślałem: "spalony". Czy nie można było po prostu podnieść flagi? Nic z tego by się nie wydarzyło, gdyby flaga poszła w górę - mówił piłkarz w rozmowie z "Daily Mail".