Nie tak to miało wyglądać w oczach kibiców Lecha Poznań. "Kolejorz" jechał do Katowic po zwycięstwo, które miało maksymalnie przybliżyć drużynę do upragnionego tytułu, a w zamian za to, w ostatnim spotkaniu sezonu nie zabraknie nerwów.
Podopieczni trenera Rafała Góraka już w pierwszych minutach dali Lechowi do zrozumienia, że w żadnym wypadku nie położą się przed kandydatem do mistrzostwa. Statystyki z pierwszej połowy jedynie przekłamywały jej obraz, bo choć "Kolejorz" oddał więcej strzałów na bramkę, to w szerszej perspektywie niemal nie istniał na boisku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szaleństwo w Monachium. Koledzy dopadli gwiazdę
Jeszcze w początkowej fazie meczu Lech miał bardzo dobrą sytuację. Ali Gholizadeh w identycznym stylu, jak przy Łazienkowskiej, spróbował poszukać strzału przy dalszym słupku bramki Dawida Kudły. Bramkarza GKS-u uchronił Marten Kuusk, zbijając uderzenie skrzydłowego na rzut rożny.
W kolejnych minutach częściej do głosu dochodzili już gospodarze, którzy przy pierwszej bardzo dobrej okazji uciszyli trybunę gości. Z zamieszania przy rzucie rożnym skorzystał Oskar Repka, którego najpierw skutecznie zablokował Antoni Kozubal, ale przy dobitce 26-latka był już bezradny, podobnie jak reszta zespołu.
To drużyna GKS-u wyglądała jak zespół, który walczy w tym sezonie o najwyższe cele. Gracze w żółto-czarnych strojach stosowali wysoki pressing na połowie Lecha i uniemożliwiali jakiekolwiek wyjście rywalom z ich własnej połowy.
"Kolejorz" nie poddawał się nawet, gdy gra zupełnie się nie udawała. Jeszcze przed przerwą niebiesko-białym udało się wykorzystać moment chwilowej przewagi, gdy Patrik Walemark zszedł do środka boiska i oddał silne uderzenie w kierunku bliższego słupka. Dawid Kudła wyczuł intencje strzelającego, ale piłka prześlizgnęła mu się po rękach i wpadła do siatki.
Do przerwy Lech miał plan minimum, gdyż remis wciąż premiował poznaniaków przed ostatnią kolejką.
Gdy wydawało się, że po przerwie goście ruszą już do całkowitego odwrócenia losów meczu, pierwszy kwadrans drugiej połowy zakończył się dla Lecha fatalnie. Poznaniacy nie przypilnowali w polu karnym Bartosza Nowaka, który otrzymał świetne zagranie od Marcina Wasielewskiego i przyjmując piłkę tuż przed bramką, przełożył jeszcze jednego z obrońców "Kolejorza", a następnie nie dał szans Bartoszowi Mrozkowi.
Lech rzucił się do dramatycznego odrabiania strat, ale pomimo dwucyfrowej liczby strzałów na bramkę, do siatki udało się trafić dopiero w 76. minucie. Afonso Sousa dośrodkował w pole karne na głowę Antonio Milicia, a Chorwat przy oddaniu strzału trafił jeszcze w Mario Gonzaleza. Piłka wpadła do siatki, ale "Kolejorz" zwlekał z radością po golu, bo nie było pewne, czy ta bramka faktycznie zostanie uznana.
Ostatecznie kwestia mistrzostwa bardzo się skomplikowała, bo choć remis pozwolił Lechowi pozostać liderem, to jedno jest już pewne. W Poznaniu niebiesko-biali muszą zwyciężyć z Piastem Gliwice, jeśli chcą wyszarpać ten upragniony tytuł bez spoglądania na wynik meczu Rakowa Częstochowa.
GKS Katowice - Lech Poznań 2:2 (1:1)
1:0 - Oskar Repka 14'
1:1 - Patrik Walemark 43'
2:1 - Bartosz Nowak 59'
2:2 - Mario Gonzalez 76'
Składy:
GKS: Dawid Kudła - Alan Czerwiński, Arkadiusz Jędrych, Marten Kuusk - Marcin Wasielewski (86. Dawid Drachal), Oskar Repka, Mateusz Kowalczyk, Borja Galan (74. Grzegorz Rogala) - Adrian Błąd (86. Adam Zrelak), Bartosz Nowak, Mateusz Mak
Lech: Bartosz Mrozek - Joel Pereira, Wojciech Mońka (70. Alex Douglas), Antonio Milić, Michał Gurgul (70. Rasmus Carstensen) - Antoni Kozubal, Afonso Sousa - Ali Gholizadeh (86. Bryan Fiabema), Dino Hotić (70. Mario Gonzalez), Patrik Walemark (59. Kornel Lisman) - Mikael Ishak
Żółte kartki: Jędrych, Wasielewski, Marzec (GKS) - Walemark, Milić (Lech)
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)