Lech Poznań zremisował z GKS-em Katowice 2:2 i to właśnie ten rezultat był już przed meczem uznawany za plan minimum. "Kolejorz" do zapewnienia sobie mistrzowskiego tytułu, bez spoglądania na Raków Częstochowa, potrzebował przed tą kolejką czterech punktów. Wiadomo zatem, że za tydzień przy Bułgarskiej, Lech musi zagrać już o pełną pulę.
- Niezależnie od wyniku Rakowa, nasze nastawienie przed tym meczem się nie zmieniało. Natomiast z tyłu głowy każdy z nas miał to, że jeden punkt będzie do zaakceptowania, bo wciąż daje pozycję lidera. Mieliśmy możliwość zremisowania jednego meczu i dziś to już wykorzystaliśmy - tak mówił po spotkaniu Niels Frederiksen, trener "Kolejorza".
ZOBACZ WIDEO: Ależ to były emocje! Zobacz reakcje Flicka na gole w El Clasico
Duńczyk nie podsumował spotkania w tradycyjny sposób. Na tym etapie sezonu, sposób grania przestaje być ważny, bo liczy się tylko zdobycz punktowa.
- To zacięty wyścig o mistrzostwo. Jest dużo nerwów i napięcia na boisku, więc w tym meczu też tak było. Najważniejsze, że zdobyliśmy punkt, który wciąż daje nam szansę na tytuł. Nie będę nawet skupiał się nad tym, jak zagraliśmy. Liczy się dla mnie tylko to, że zachowaliśmy pozycję lidera. Został ten jeden mecz, który będziemy musieli już wygrać - dodał szkoleniowiec.
Lechici w pierwszej połowie meczu z GKS-em wyglądali bardzo słabo. W zasadzie jedynym pozytywem tej części gry była wyrównująca bramka przed przerwą. To nie miało jednak znaczenia dla trenera, który pochwalił swoich piłkarzy przede wszystkim za reakcję na niekorzystny wynik.
- Towarzyszyła nam nieco inna presja, niż do tej pory, ale drużyna szczególnie w takim meczu, jak ten dzisiejszy potrafiła świetnie zareagować. Podobało mi się to, że moi piłkarze potrafili ten wynik dwukrotnie odrobić, było to niesamowite - ocenił.
- Praca trenera wiąże się z ogromnymi emocjami, ale po to rywalizujemy, by tego doświadczać. Dziękuję kibicom, którzy tak licznie przyjechali za nami do Katowic. Cieszy nas, że to tyle znaczy dla tych wszystkich ludzi - dodał.
W ostatniej kolejce na boisku na pewno nie zobaczymy Patrika Walemarka. Szwed za symulowanie w polu karnym otrzymał żółtą kartkę, która była jego czwartą w tym sezonie. Frederiksen wspomniał podczas konferencji, że ulżyło mu po meczu, gdy poprzez kartki nie stracił także Antoniego Kozubala, szczególnie, gdy "Kolejorz" ma spore problemy zdrowotne w drugiej linii.
- Jako trener zawsze chce mieć skład pełen zdrowych zawodników. My jesteśmy bardzo daleko od takiej komfortowej sytuacji, ale mimo tego, punktujemy całkiem nieźle. Nie narzekam na kontuzje i nie mogę krytycznie oceniać tych, którzy teraz zastępują brakujących zawodników, bo spisują się dobrze na boisku - wyjaśnił szkoleniowiec Lecha.
Po minie trenera można było wywnioskować, że ulżyło mu po końcowym gwizdku. Spotkanie w Katowicach kosztowało 54-latka sporo nerwów, czego efektem był też pierwszy (!) żółty kartonik otrzymany od sędziego w tym sezonie.