Pod koniec marca br. kataloński "Sport" ujawnił, jakie zapisy widnieją w kontrakcie Roberta Lewandowskiego. Chodziło o premie uzależnione od sukcesów drużyny.
I tak: za samo mistrzostwo Hiszpanii z FC Barceloną "Lewy" miał zapewnione 600 tys. euro. W przypadku sięgnięcia po podwójną koronę (tytuł w La Lidze i Puchar Króla) premia wzrastała do 800 tys. euro.
ZOBACZ WIDEO: Ależ to były emocje! Zobacz reakcje Flicka na gole w El Clasico
Jak wiadomo, podopieczni Hansiego Flicka wygrali na obu frontach. Najpierw pokonali w finale Pucharu Króla Real Madryt (3:2 po dogrywce), a 15 maja zagwarantowali sobie - na dwie kolejki przed końcem - triumf w lidze.
Lewandowski wzbogaci się więc o 800 tys. euro, czyli 3,4 mln złotych. Kwota robi wrażenie, ale... napastnik może odczuwać pewien niedosyt. W jego umowie widniał bowiem zapis o premii w przypadku zdobycia potrójnej korony.
Gdyby FC Barcelona zwyciężyła także w Lidze Mistrzów (oprócz krajowej ligi i pucharu), Polak otrzymałby premię w wysokości 2 mln euro. Blaugrana odpadła jednak w półfinale europejskich rozgrywek, po dwumeczu z Interem Mediolan. Tym samym "Lewemu" przeszło koło nosa 1,2 mln euro, czyli ok. 5,1 mln złotych.
Polskiemu napastnikowi pozostało do rozegrania jeszcze jedno spotkanie - 25 maja z Athleticem Bilbao, w 38. kolejce La Ligi.
Natomiast finał Ligi Mistrzów, w którym Inter zmierzy się z Paris Saint-Germain zaplanowano na 31 maja.