Niedziela, 18 maja 2025 roku, zapisała się w historii polskiej piłki nożnej kobiet. Był to szczególnie wyjątkowy dzień dla Czarnych Antrans Sosnowiec, które po raz 14. zdobyły Puchar Polski kobiet. Spotkanie z Pogonią Szczecin na stadionie łódzkiego ŁKS-u dostarczyło sporo emocji.
Po regulaminowym czasie gry na tablicy widniał remis 1:1, co oznaczało, że o losach trofeum zadecydowały rzuty karne. W serii "jedenastek" podobnie jak w całym spotkaniu bohaterką zespołu z Sosnowca została Julia Woźniak. Bramkarka obroniła łącznie aż cztery rzuty karne.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to był gol! Można oglądać i oglądać
Pierwszą skuteczną interwencją popisała się w już w 19. minucie, kiedy zatrzymała strzał Kornelii Okoniewskiej. W drugiej połowie nie dała się z kolei pokonać Weronice Szymaszek. W serii rzutów karnych obroniła dwa decydujące strzały autorstwa Natalii Oleszkiewicz i Jaylen Crim. Bramkarka Czarnych dała więc prawdziwy popis między słupkami (nagranie ze wszystkimi obronami pod tekstem).
Nie dziwi więc, że Woźniak po meczu była niezwykle szczęśliwa. - Powiem szczerze, że lubię bronić jedenastki i jak widać, dobrze mi to wychodzi. Nie ukrywam, że przygotowywaliśmy się na serię rzutów karnych, dlatego byłam na to gotowa. Cieszę się, że wyszło - stwierdziła w rozmowie z portalem "Łączy Nas Piłka".
Bramkarka Czarnych, całkowicie zasłużenie, za swój znakomity występ została nagrodzona statuetką dla MVP spotkania. - Trochę to do mnie nie dociera. To wszystko dzieje się na wielką skalę, ale jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam dołożyć do tej wygranej swoją cegiełkę - dodała nastoletnia jeszcze zawodniczka, która w poprzednim roku wzięła udział w mistrzostwach świata U-17.