- Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że czeka nas wyjątkowy mecz. Takich chwil nie doświadcza się zbyt często. Bardzo nam się podoba, że rywalizujemy o mistrzostwo i mamy los w swoich rękach. Nie możemy się już doczekać, żeby wyjść na boisko. Chcemy oczywiście wygrać, bo najprawdopodobniej właśnie zwycięstwo będzie nam potrzebne, by zrealizować cel - powiedział duński szkoleniowiec.
Jeśli lechici pokonają Piasta Gliwice, będą świętować tytuł bez względu na wynik potyczki Rakowa Częstochowa z Widzewem Łódź.
- Zawodnicy są spokojni, ale też skoncentrowani. Czeka nas niełatwy bój, lecz chcemy, żeby wszyscy w klubie byli dumni. Na trybunach pojawi się kilku członków mojej rodziny, będą też bliscy piłkarzy. To ważne, że mamy takie dodatkowe wsparcie - oprócz tego, które niosą trybuny - zaznaczył.
Poznaniacy wciąż nie mogą grać w najsilniejszym składzie i to ich nie przeraża. - Sytuacja kadrowa się nie poprawiła, jednak ostatnio, mimo osłabień, mieliśmy dobre wyniki. Różnicą jest pauza Patrika Walemarka za żółte kartki. Z tego powodu mam mniej znaku zapytania. Ułożyłem już skład w głowie, choć oczywiście zostawię go dla siebie - przyznał Niels Frederiksen.
O Piaście mówią w stolicy Wielkopolski z szacunkiem. - Jest w dobrej formie. W spotkaniu z Górnikiem Zabrze spisał się bardzo solidnie. Rzadko dopuszcza rywali do sytuacji pod swoją bramką. Może nie jest tak skuteczny z przodu, lecz gra agresywnie i stabilnie. Nieczęsto zdarza się, żebyśmy nie zdobyli gola, a jesienią tego nie zrobiliśmy właśnie przeciwko Piastowi, gdy zremisowaliśmy z nim na wyjeździe 0:0 - stwierdził Frederiksen.
Żadnych dodatkowych przygotowań do finału sezonu nie było. - Może kogoś rozczaruję, ale nasz plan na sobotę jest nudny. Nic nie zmieniamy. Będzie spotkanie w klubie, spacer po lesie, wspólny obiad, potem odpoczynek, odprawa taktyczna, a następnie przyjazd na stadion i rozgrzewka. Później strzelimy pierwszego gola, następnego i wygramy - zakończył Duńczyk.
Mecz 34. kolejki PKO Ekstraklasy Lech Poznań - Piast Gliwice odbędzie się w sobotę o godz. 17.30.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szaleństwo w Monachium. Koledzy dopadli gwiazdę