Sukces poznaniaków rodził się w bólach. Co prawda przez większą część sezonu byli głównym kandydatem do sięgnięcia po tytuł, ale rundę wiosenną zaczęli od dwóch bolesnych potknięć. W lutym najpierw przegrali na wyjeździe z Lechią Gdańsk, a tydzień później na własnym stadionie ulegli Rakowowi Częstochowa.
W marcu zaliczyli kolejne rozczarowujące występy. Zostali ograni przez Jagiellonię Białystok i Śląsk Wrocław. Jakby tego było mało, cztery tygodnie temu stracili punkty w starciu z Radomiakiem Radom. Wszystkie wpadki sprawiły, że na pole position wysunął się Raków. I choć wielu wieszczyło Medalikom sukces, to ich porażka z Jagiellonią i remis z Koroną sprawiły, że sezon na fotelu lidera skończył Lech.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to był gol! Można oglądać i oglądać
- To zasłużone mistrzostwo. Oczywiście, zdobyli najwięcej punktów, ale przede wszystkim wywalczyli to w świetnym stylu. Strzelili najwięcej goli, grali atrakcyjnie, wysoko, ofensywnie, stwarzali dużo sytuacji. Futbol na "tak". W większości meczów Lecha się po prostu przyjemnie oglądało - mówi nam Kędziorek, były asystent Johna van den Broma i Macieja Skorży w Lechu (2021-2024) i Marka Papszuna w Rakowie (2016-2019).
- Na minus na pewno liczba porażek. Osiem to więcej niż miał i Raków, i Jagiellonia. Do poprawy także to, co działo się w meczach wyjazdowych, bo finalnie bilans siedmiu zwycięstw, czterech remisów i sześciu porażek nie jest najlepszy - dodaje były opiekun Radomiaka (2023-24).
Gotowy na wyjazd za granicę
Kolejorz w mistrzowskim sezonie był mieszanką doświadczenia i rutyny z polotem i młodością. Wielokrotnie jego skórę ratował 25-letni Bartosz Mrozek, który ma za sobą rozegrany kolejny pełny sezon na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce.
- On jest już gotowy na zagraniczny wyjazd. Zebrał doświadczenie, otrzaskał się trochę na zgrupowaniach kadry. Jest na ten kolejny krok w swojej karierze przygotowany - twierdzi Kędziorek.
W drużynie prowadzonej przez trenera Nielsa Frederiksena świetnie radzili sobie także Antoni Kozubal i Michał Gurgul. Praca obu została doceniona przez selekcjonera reprezentacji Polski, Michała Probierza, który powołał ich do kadry na listopadowe mecze Ligi Narodów z Portugalią oraz Szkocją.
- Zarówno Antkowi, jak i Michałowi przydałby się jeszcze jeden taki dobry sezon w Ekstraklasie, w którym podnieśliby swoją jakość, wykrzesaliby z siebie nieco więcej. Wtedy spokojnie mogliby myśleć o tym, żeby spróbować swoich sił za granicą - dodaje Kędziorek.
Rząsa ma powody do dumy
W stolicy Wielkopolski doszło do sporego przemeblowania względem nieudanego sezonu 2023/2024, w którym pracę stracił Van den Brom. Za 4 mln euro sprzedano Kristoffera Velde, za 3 Filipa Marchwińskiego, a za 2 Jespera Karlstroema. Ponadto z klubem definitywnie pożegnali się Nika Kwekweskiri, Adriel Ba Loua, Miha Blazić, Artur Sobiech, Stjepan Loncar i Alan Czerwiński.
Wydawało się, że w Poznaniu szczególnie mocno odczują brak Velde, który imponował odwagą, przebojowością, ale przede wszystkim dostarczał gole i asysty. Rzeczywistość okazała się zgoła odmienna. Sprowadzony z Feyenoordu Patrik Walemark bardzo szybko wkupił się w łaski kibiców, nierzadko w pojedynkę decydując o końcowych rezultatach meczów Kolejorza.
- Tutaj trzeba podkreślić rolę dyrektora sportowego. Sprowadzenie Walemarka to był moim zdaniem majstersztyk. Do tego Ali Gholizadeh, który potrzebował trochę więcej czasu, żeby się zaadaptować do polskiej piłki. On przyszedł do Lecha, gdy ja jeszcze byłem asystentem i jego początki były trudne. Miał potencjał, ale go nie pokazywał i uważam, że w tym sezonie ten potencjał w pełni zabłysł - mówi Kędziorek.
To jest problem Lecha
Mistrzowie Polski w przyszłym sezonie będą łączyli grę na trzech frontach: w lidze, pucharze krajowym oraz rozgrywkach europejskich. Nikt nie ma wątpliwości, że wymaga to poszerzenia kadry, by trener Frederiksen miał komfort w podejmowaniu decyzji o tym, kto zastąpi piłkarzy potrzebujących odpoczynku lub kontuzjowanych.
Nie jest tajemnicą, że w minionym sezonie nie wszystko w wykonaniu Lecha było idealne. Gdy zapytaliśmy Kędziorka o to, kto jego zdaniem rozczarował, bez wahania wskazał dwóch napastników.
- Nie ma co się oszukiwać - problemem kadrowym Lecha jest drugi napastnik, który odciążyłby Mikaela Ishaka. Co prawda Mario Gonzalez zdobył jedną z najważniejszych bramek w tym sezonie, ale jednak zarówno on, jaki i Bryan Fiabema to są zawodnicy, po których spodziewano się więcej. Myślę, że na tę pozycję Lech musi znaleźć co najmniej jednego godnego zawodnika - podsumowuje nasz rozmówca.
Maciej Ławrynowicz, dziennikarz WP SportoweFakty