Emocje po zdobyciu mistrzostwa w Poznaniu już opadły. W "Kolejorzu" nastąpił czas podsumowań oraz wstępnych przygotowań do nowego sezonu. Podczas zamkniętego spotkania z przedstawicielami mediów kilka słów przekazał prezes Lecha Poznań, Piotr Rutkowski.
Niebiesko-biali po raz pierwszy od lat są w komfortowej sytuacji po zdobyciu tytułu. Nie zapowiadają się gwałtowne zmiany w sztabie oraz kadrze. Przy Bułgarskiej panuje spokój, którego klub potrzebował.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Feta inna niż poprzednie. Nie świętował jak reszta
- Diagnozujemy cztery filary strategiczne, które jak zafunkcjonują, to właściwie powinniśmy mieć mistrzostwo. To jest trener pasujący do filozofii gry. Do dominującego, ofensywnego i intensywnego sposobu grania, który jest drugim elementem. Potem oczywiście akademia, która jest w stanie dostarczyć nam najlepszych młodzieżowców. Czwarty obszar to budowa kadry, przedłużanie kontraktów, zatrzymywanie kluczowych piłkarzy, ale też transfery do klubu. We wszystkich tych obszarach byliśmy po tym sezonie zadowoleni - wyjaśniał Rutkowski.
Prezes od razu nawiązał do sezonu 2023/24, który okazał się być jednym z najgorszych w ostatnich latach. Błędy popełnione w ubiegłym roku przerodziły się w sukces w tym obecnym.
- W zeszłym roku pierwszy filar, czyli trener, nie funkcjonował. Filozofia gry nie funkcjonowała, bo byliśmy wolni, defensywni i nie dominowaliśmy. Akademia dostarczała zawodników, ale z transferami za długo czekaliśmy. Mówiliśmy głośno o tym, że to pomyłki. Dziś się cieszymy, że ten Hotić dociągnął sezon na "ósemce", że Ali [Gholizadeh - przyp. red.] się przebudził, ale w tamtym momencie to były błędne decyzje. Dlatego tamten sezon mieliśmy tak zły.
Latem najważniejszym czynnikiem do poprawy były zmiany w sztabie szkoleniowym. Drużynę objął Niels Frederiksen, który już w swoim debiucie w Poznaniu sięgnął po mistrzostwo kraju.
- Są obszary, w których trener spełnił wymagania, ale są też takie, w których z pewnością liczyliśmy na więcej - ocenił Rutkowski.
- Jakość pressingu? Takiej nie mieliśmy jeszcze za żadnego trenera - dodał z kolei Tomasz Rząsa.
Piotr Rutkowski otwarcie podzielił się także swoją oceną pracy dyrektora sportowego. W jego opinii klub funkcjonował dobrze, nawet gdyby ostatecznie sięgnął po wicemistrzostwo kraju.
Rywalizacja z Rakowem Częstochowa stała na bardzo wysokim poziomie, o czym wskazuje także fakt, że "Medaliki" w 15 ostatnich sezonach aż dziewięciokrotnie zdobywałyby tytuł z taką samą liczbą punktów, z którą skończyły ostatnią kampanię.
- W marcu prawdopodobnie po meczu we Wrocławiu, gdy straciliśmy prowadzenie w tabeli, ktoś zapytał mnie: co z Tomaszem Rząsą po sezonie? Usiadłem i powiedziałem, że Tomek ma te cztery cele, na które ma wpływ. Sztab jest dobry, nie mam uwag. Gramy, tak jak powinniśmy. Przegrywamy mecze, których nie powinniśmy, ale to nie rola dyrektora sportowego. Kadra jest dobra, młodzi wchodzą i dają radę. Tu pojawił się problem, bo wtedy byliśmy na drugim miejscu, a w mojej ocenie Tomek wykonał dobrą robotę.
Tomasz Rząsa podkreślił, że w idealnym świecie chciałby mieć ustabilizowaną kadrę jeszcze przed rozpoczęciem okresu przygotowawczego. "Kolejorz" według planu ma wrócić do treningów 19 czerwca, zaś pierwszy mecz o stawkę może rozegrać w połowie lipca. Zdaniem Piotra Rutkowskiego kadra na pierwsze spotkanie musi być już wtedy znana.
- Jedenastka na pierwszy mecz musi być gotowa. Mam nadzieję, że uda się też sprowadzić zawodników, którzy od początku będą w stanie nam pomóc. Historia pokazuje, że to bardzo trudne, by ktoś wskoczył w lipcu i po dwóch tygodniach już pomagał drużynie, ale taki jest ten nasz cel - powiedział.
- Proces transferowy jest udoskonalany, rozwijamy się i dokładamy kolejne narzędzia. Zaczynamy zwracać uwagę na specyficzne wartości, które są najważniejsze na danej pozycji. Coraz więcej widzimy, coraz więcej wiemy, bo też ten margines błędu jest po prostu większy - dodał także Tomasz Rząsa.
Jakub Kowalski, dziennikarz WP Sportowe Fakty