W lipcu trener Mariusz Misiura mówił nam jasno: - Cel jest prosty i nikt nie będzie uciekał od odpowiedzialności albo mówił o pompowaniu balonika. Walczymy o miejsca 1-6 i wszyscy jesteśmy tego świadomi. Mówimy o tym głośno od pierwszego dnia wspólnej pracy.
Wisła Płock po rundzie zasadniczej zajęła trzecie miejsce w tabeli Betclic I ligi. W półfinale baraży ograła Polonię Warszawa, a w finale Miedź Legnica i po dwóch sezonach przerwy wraca do PKO Ekstraklasy.
Misiura przyprowadził na pomeczową konferencję prasową cały sztab.
- Można być jakąś grupą ludzi, można mówić, że jest się drużyną, ale dopiero życie pokazuje to w różnych momentach. My mieliśmy dużo trudnych momentów, np. listopad. Uważam, że kluczowa była zima i okres przygotowawczy w Turcji. Jestem niesamowicie szczęśliwy i dumny z drużyny - powiedział trener Misiura.
- Zawsze jest tak, że po wygranych meczach z Arką czy Wisłą przychodzi trener i zbiera laury, ale - uwierzcie mi - to są ludzie, którzy przychodzą do klubu o godzinę szybciej niż ja i wychodzą o godzinę później. Cieszę się, że każdy z tych trenerów będzie miał teraz możliwość pracy w Ekstraklasie. Wszystkim kończą się kontrakty. Mam nadzieję i apeluję do klubu, żeby wszystkie kontrakty zostały przedłużone. Nie wyobrażam sobie, że po awansie mogłoby któregoś z nich zabraknąć - powiedział trener Misiura.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Feta inna niż poprzednie. Nie świętował jak reszta
On sam ma kontrakt do 30 czerwca 2026 roku (z opcją przedłużenia), ale... o przyszłości wypowiedział się w sposób dość zaskakujący.
- Zanim sam podejmę decyzję, że tutaj zostanę, to chciałbym poznać kto będzie prezesem, kto wiceprezesem, kto dyrektorem sportowym, jakim będziemy dysponowali budżetem, jaki będzie cel na przyszły sezon. Wchodzimy do Ekstraklasy, która jest bardzo bogata, zorganizowana. Nie chcę być następnym trenerem Grabowskim, który po ośmiu kolejkach zapłaci swoją głową za to, że klub czy drużyna nie jest gotowa do rywalizacji. Nie chcę być kolejnym trenerem Kieresiem, który po 7-8 kolejkach pożegna się z pracą. [...] Wróciłem do tego kraju nie po to, żeby awansować z II ligi do I i z I do Ekstraklasy, tylko chcę być mistrzem Polski i grać w europejskich pucharach. Wierzę, że ten klub ma wszystko, żeby to zrealizować - powiedział Misiura.
Zaapelował nie tylko do zarządu klubu, ale też... do swojej żony.
- Dziękuję mojej żonie, że znosiła moje duże nieobecności albo nawet gdy byłem w domu, to często bywałem nieobecny, bo moja głowa grała jeszcze mecz. Dziękuję, że cały czas ze mną jest i mam nadzieję, że nie planuje mnie zostawić - przyznał z uśmiechem trener Misiura.