Brak odpowiedniej infrastruktury to największy problem Rakowa Częstochowa. Choć właściciel Michał Świerczewski w klub wpompował miliony złotych, to wciąż częstochowianie nie doczekali się nowoczesnego stadionu na miarę potrzeb. Raków w tym roku znów będzie musiał w europejskich pucharach grać w Sosnowcu.
Światełkiem w tunelu była kampanijna obietnica urzędującego prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka o budowie nowego stadionu. Przygotowano nawet studium wykonalności inwestycji, w której wskazano, że najlepszą lokalizacją będą tereny byłej fabryki włókienniczej Elanex. Kompleks ten położony jest w centrum miasta, ale od lat jest zaniedbany.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: To był niesamowity wyścig. Piłkarze zmierzyli się z bolidem
Dziś to kompletna ruina, co jednak nie oznacza, że nie ma wartości historycznej. Od wielu miesięcy toczyło się postępowanie Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków dotyczące objęcia ochroną kompleksu dawnej fabryki. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", proces ten zakończył się wydaniem decyzji ochronnej dla całego terenu.
"Należy wskazać, że w większości zachował się oryginalny wygląd i substancja omawianego zespołu zabudowy, gdyż na przestrzeni czasu nie był znacząco przebudowywany, a jedynie doraźnie dostosowywany do potrzeb użytkownika. Walory historyczne wzmiankowane powyżej, dokumentują historię miasta Częstochowa oraz dzieje przemysłu włókienniczego w Polsce" - poinformowano w uzasadnieniu decyzji.
"W dobrze pojętym interesie społecznym jest zachowanie dla przyszłych pokoleń dziedzictwa historycznego oraz kulturowego regionu jako dobra wspólnego, co zagwarantowano w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej" - dodaje konserwator.
Problem jednak w tym, że budynki są w fatalnym stanie. Większość nie była użytkowana od lat. W niektórych obiektach pozawalane są stropy i konstrukcje dachowe. I choć miasto informowało konserwatora, że budynki są w krytycznym stanie technicznym i grożą zawaleniem, to nie wpłynęło to na decyzję.
Mało tego, część budynków już się zawaliło i zostało wyburzone. Miasto dodawało, że wpisanie kompleksu do rejestru zabytków utrudni jego rewitalizację i sprawi, że mocno to wpłynie na zakres i sposób realizacji przedsięwzięć rewitalizacyjnych, które w przyszłości mogłyby być realizowane na tym terenie. Od decyzji złożono odwołanie, które rozstrzygnie minister kultury i dziedzictwa narodowego.