Mateusz Skrzypczak jest po bardzo udanym sezonie w Jagiellonii Białystok. Obrońca dostał powołanie już na wcześniejsze zgrupowanie reprezentacji, ale w meczach z Litwą (1:0) i Maltą (2:0) nie wystąpił.
Debiutu doczekał się w piątek przeciwko Mołdawii. - Marzyłem o tym całe życie. Na początku byłem trochę poddenerwowany. Z każdą chwilą nabierałem pewności siebie - ocenia swój występ Skrzypczak.
- Nie było to dla nas łatwe spotkanie, ale mieliśmy je pod kontrolą. Myślę, że odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo. To dobry prognostyk przed spotkaniem z Finlandią we wtorek - uważa.
Zawodnik był nieco zaskoczony pytaniem jednego z dziennikarzy, o krytyczną ocenę gry reprezentacji. - Po tym meczu jest krytyka? - dopytywał obrońca.
Skrzypczak starał się zachować dyplomację. - Media i kibice mają prawo wyrażać swoją opinię - komentował. - Nie chciałbym oceniać na gorąco. Jestem na razie w emocjach, w "Disneylandzie". Trudno mi powiedzieć coś na "chłodno". Za mną naprawdę duże przeżycie - tłumaczył.
- Myślę, że trener chciał wprowadzić inne rozwiązania. Oczywiście: chcemy się rozwijać jako zespół, styl gry się liczy, ale możemy docenić też zwycięstwo z Mołdawią - komentuje.
Skrzypczak cieszy się, że mógł uczestniczyć w pożegnaniu Kamila Grosickiego. - Z chłopakami w internacie oglądałem jego mecze i go podziwiałem - wspomina. - Jest legendą polskiej piłki - kończy piłkarz Jagiellonii Białystok.
We wtorek 10 czerwca reprezentacja zagra w Helsinkach z Finlandią w eliminacjach mistrzostw świata 2026.