Można się licytować, gdzie w tym momencie jest większy bałagan: w reprezentacji Polski czy może w Legii Warszawa?
Stołeczny klub ma obecnie tę przewagę, że właśnie zatrudnił trenera. Od nowego sezonu za wyniki będzie odpowiadał Edward Iordanescu.
Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że Legia działała chaotycznie i trochę bez mapy. Długo wydawało się, że nowym trenerem zostanie Aleksiej Szpilewskij, lecz ostatecznie strony nie doszły do porozumienia. To wyglądało tak, jakby działacze nie mieli planu B po rozstaniu z Goncalo Feio.
- Myślę, że plan był, ale nie wiemy do końca jak wyglądały rozmowy. Negocjacje wymagają czasu, druga strona też może mieć swoje oczekiwania. Czasu jest niewiele, trener będzie musiał poznać zespół, by w te kilka tygodni poukładać to po swojemu. Chciałoby się mieć więcej czasu. Pamiętajmy, że nie było dyrektora sportowego. W końcu pojawił się Michał Żewłakow, ale najpierw musiał poznać trenera Feio, zobaczyć od środka jak funkcjonuje klub - mówi nam były piłkarz Legii Tomasz Sokołowski.
ZOBACZ WIDEO: Kapitalne trafienie z ok. 40 metra w samo okienko. Kibice łapali się za głowy
Z zewnątrz proces wyboru trenera nie wyglądał zbyt poważnie. Tygodniami numerem jeden był Szpilewskij, lecz ponoć był za drogi. I oczekiwał pięciu jakościowych transferów - informował Piotr Wołosik z Przeglądu Sportowego.
I nagle wzięto trenera Iordanescu, który - według rumuńskich mediów - będzie zarabiał dwa miliony złotych rocznie.
- Mam nadzieję, że Iordanescu szybko postawi diagnozę i znajdzie odpowiedź na pytanie, gdzie tkwił problem. Dziś nie będę oceniał tego ruchu, poczekam na efekty jego pracy. Chciałoby się, żeby wszystko weszło na właściwe tory od pierwszych kolejek, ale pamiętajmy, że to długofalowy proces - mówi Sokołowski.
Trener już jest. To znaczy będzie, bo zostanie zaprezentowany w poniedziałek podczas konferencji prasowej. Ale transferów nie ma. Na trzy dni przed startem przygotowań do zespołu nie dołączył żaden nowy zawodnik. Co więcej, odszedł Luquinhas, a lada moment do innego klubu prawdopodobnie sprzedany zostanie Maximillian Oyedele.
Dodając do tego bojkot kibiców (zapowiedzieli, że nie kupią karnetów na nowy sezon) raczej trudno dziś o optymizm w Warszawie.
- Na pewno. Legia liczy, że zespół będzie do końca liczył się w grze na trzech frontach. Czy się wzmocni personalnie? Tego nie wiemy, choć może faktycznie klubu dziś nie stać na duże transfery. Skoro do tej pory nie wiadomo było, jaki będzie trener, to trudno było oczekiwać transferów. Może byli z kimś dogadani, ale trener Iordanescu miał inny pomysł? Dużo jest rzeczy, z którymi realnie dopiero teraz można działać, ale - powtarzam - czasu jest mało. Legia może być w niedoczasie - podsumował Sokołowski.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty