Andrzej Padewski - wieloletni działacz piłkarski, były prezes Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej oraz wiceprezes PZPN ds. piłkarstwa kobiecego - przez pewien czas rozważał start w wyborach na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Ostatecznie jednak wycofał się z tej decyzji, uznając, że nie uda mu się zdobyć niezbędnego poparcia co najmniej 15 członków związku.
- Nie ma kontrkandydata, bo nikt nie zebrał wymaganego statutowo poparcia, a potrzeba 15 takich stanowisk od członków związku. Tak, sam przez pewien czas myślałem o starcie, ale uznałem, że nie mam szans zebrać wymaganego poparcia i zrezygnowałem - wyjaśnił Padewski w rozmowie z PAP.
ZOBACZ WIDEO: Kto nowym selekcjonerem reprezentacji Polski? Kibice zabrali głos
Były prezes DZPN nie widzi jednak w tej sytuacji nic nadzwyczajnego. - Czy to normalne, że nie ma kontrkandydata? Nie widzę w tym nic nienormalnego. Analogia: w niektórych partiach politycznych od lat jest ten sam prezes, który jest popierany w każdych kolejnych wyborach. Teraz mamy taką samą sytuację w PZPN - zaznaczył.
Choć od czterech lat nie działa już w strukturach związku, Padewski uważnie śledzi sytuację i wskazuje, że brak kontrkandydata wynika z ogólnego zadowolenia środowiska z obecnych rządów. Jego zdaniem, brak rywalizacji ogranicza konstruktywną debatę, na której mogłaby zyskać polska piłka.
Zarówno sytuacja kadrowa, jak i ostatnie wydarzenia nie wpłynęły - według Padewskiego - na pozycję Cezarego Kuleszy. Jest przekonany, że obecny prezes zostanie wybrany na kolejną kadencję 30 czerwca, chyba że do tego czasu dojdzie do nieoczekiwanych zmian, których - jak pokazały ostatnie dni - nie można całkowicie wykluczyć.