Jeszcze siedem lat temu Wieczysta walczyła o utrzymanie w krakowskiej lidze okręgowej, czyli na szóstym poziomie rozgrywkowym. Klub z osiedla o tej samej nazwie miał wielkie, jak na warunki piłki amatorskiej długi.
W dwóch kolejnych sezonach otarł się o awans, ale to wiosną 2020 roku usłyszał o nim cały kraj. Wszystko za sprawą Wojciecha Kwietnia, który w niedzielę wprowadził Wieczystą do Betlic I ligi, czyli na zaplecze PKO Ekstraklasy.
ZOBACZ WIDEO: Kto nowym selekcjonerem reprezentacji Polski? Kibice zabrali głos
Tekst autorstwa Marka Wawrzynowskiego pierwotnie ukazał się w listopada 2021 roku
Ani słowa o Wojtku
Przez lata łączono Wojciecha Kwietnia z Wisłą Kraków. Właściciel potężnej sieci składającej się z kilkuset aptek "Słoneczna" klubu nigdy nie przejął, za to zaczął budowę nowej potęgi. - Traktuje to bardzo poważnie, chce zbudować poważny klub - mówił nam jeden z jego znajomych.
I oczywiście prosi o anonimowość. To jest dość zabawna sytuacja, gdy jego znajomi, byli pracownicy, ludzie, którzy mieli z nim styczność, proszą o anonimowość nawet, gdy wypowiadają się o nim tylko pozytywnie. "Wojtek nie życzy sobie być w mediach, więc trzeba to uszanować".
W książce "Wisła w ogniu" Szymona Jadczaka czytamy: "Wojciech Kwiecień nienawidzi, gdy jest o nim głośno. Nie udzielił żadnego wywiadu, w sieci nie ma jego zdjęć, obsesyjnie dba o dyskrecję i bezpieczeństwo. W kwietniu 2019 roku jego ochrona składała się z co najmniej kilku osób, nawet w loży na stadionie Wisły pojawiał się w obstawie rosłych bodyguardów z przeszłością w różnych służbach".
Ciekawostka, nawet w książce wydanej w 2022 roku na 80-lecie istnienia klubu, jest ledwie kilka słów o Kwietniu. - Z nim możesz pożartować, pośmiać się. Ludzi traktuje na równi, przywita się ze sprzątaczką, nie nosi głowy wysoko. Ale ja ci tego nie mówiłem. Nic nie może wypływać na zewnątrz - słyszeliśmy z klubu.
Dochodziło nawet do takich sytuacji, że fotoreporterzy byli proszeni, by nie celować obiektywami w skybox, na którym zasiada Kwiecień. A gdy już któremuś udało się zrobić zdjęcie, podchodził do niego ochroniarz i kulturalnie, ale stanowczo prosił o usunięcie zdjęcia.
Przy transmisjach II-ligowych meczów w TVP Sport Kwietniowi trudno było zachować anonimowość. Telewizyjnych kadrów na żywo nie da się kontrolować. Wciąż jednak jego zdjęć w bazach agencyjnych jest jak - nomen omen - na lekarstwo.
Sam Kwiecień ubiera się, jakby wybierał się na casting do serialu "Peaky Blinders". Niewysoki, dobrze przystrzyżona broda, dobrze ubrany, obowiązkowo w kaszkiecie. Pasuje do Maybacha, którym przyjeżdża na mecze.
Kwiecień miał przejąć Wisłę w 2016 roku. Jak czytamy w "Gazecie Wyborczej", 58-letni biznesmen "kilka razy przymierzał się do przejęcia Wisły. Najpierw razem z właścicielem firmy Gellwe Wiesławem Włodarskim, drugi raz w 2016 roku, kiedy było wiadomo, że Cupiał chce jak najszybciej pozbyć się klubu. Wtedy jednak biznesmen z Myślenic wolał uwierzyć Jakubowi Meresińskiemu, który okazał się oszustem".
Gdy sprawa z Meresińskim upadła, klub przejęli chuligani. A Kwiecień? Inwestował spore pieniądze w klub. Wyłożył z własnej kieszeni pół miliona złotych na transfer Petara Brleka, którego po latach ściągnął też do Wieczystej. Namówił go Marcin Kuźba, towarzyszący mu w loży na stadionie Wieczystej.
Wisła oczywiście długu nie oddała. W zamian za to - jak czytamy w świetnej książce "Wisła w ogniu" Szymona Jadczaka - zgodził się na czteroletnie "darmowe" wynajmowanie Skyboksa, a więc zamkniętej luksusowej loży, gdzie można zapraszać znajomych.
Zna się na piłce lepiej niż dobrze
Było to kilka lat temu, gdy chuligani zarządzali klubem z Reymonta. Większość z nich nie miała zielonego pojęcia o piłce, dlatego w pewnym momencie zaproponowali Kwietniowi, by został dyrektorem sportowym klubu.
Może to brzmi nieco komicznie, bo dlaczego poważny biznesmen mający setki milionów na koncie miałby być dyrektorem sportowym klubu Ekstraklasy? Ale miało to sens. Kwiecień kocha futbol i naprawdę zna się na nim na poziomie znacznie przekraczającym znajomość tematu regularnych kibiców.
Ogląda po kilka meczów w tygodniu, na niektóre lata po Europie. Prywatnie jest fanem Chelsea i nie przepuszcza jej meczów. Jeden z piłkarzy Wieczystej mówi, że potrafił przyjechać na stadion na kilka godzin, zamykał się w pokoju z trenerem Przemysławem Cecherzem i gadali po 2-3 godziny o piłce.
- On lubi grę szybką, techniczną, w ofensywie dużo gry jeden na jednego, posiadanie piłki. Czyli taka nowoczesna gra w stylu zachodnim. I tak dobiera zawodników - mówił nam zawodnik Wieczystej.
Kwiecień nie przyjął oferty chuliganów. Chyba doskonale wiedział, że samo łączenie go z ludźmi o bardziej niż wątpliwej opinii nie odbije się pozytywnie na jego wizerunku. To chuligani bardziej potrzebowali jego niż on ich.
Nie żałował jednak Wiśle pieniędzy, gdy ta była w potrzebie. Dawał na wypłaty dla zawodników. Od 2016 do 2018 roku wyłożył wg Jadczaka ok 1,5 mln zł. Potem wiosną 2019 roku, po akcji ratunkowej, był m.in. gwarantem kontraktu Sławomira Peszki, którego ledwie rok później zaprosił do wspólnej podróży z VI ligi na salony w barwach Wieczystej.
O Kwietniu mówiono, że w końcu przejmie klub. Miał to zrobić z grupą małopolskich biznesmenów. W mediach pisano o nim jako o właścicielu, nadziei. Ludzie prosili, by zainwestował pieniądze. Ostatecznie po przejrzeniu klubowych papierów wycofał się z możliwości przejęcia kontroli nad Wisłą. Ciekawe, co musiało być w tych papierach.
Wieczysta zamiast Wisły
W "GW" czytamy: "Pod koniec 2018 roku razem z Rafałem Ziętkiem, synem Stanisława, który pod koniec lat 90. XX wieku razem z Cupiałem przejęli Wisłę, prowadził negocjacje w sprawie kupna klubu. Po audycie spółki uznał, że długi Wisły są jednak zbyt duże i zrezygnował. 13-krotnego mistrza Polski uratowali bracia Błaszczykowscy (Dawid jest teraz prezesem klubu, Jakub w nim gra), Jarosław Królewski i Tomasz Jażdżyński.
Nowi właściciele Wisły nie zapomnieli o zamożnym przedsiębiorcy - zaproponowali pakiet akcji, ale mniejszościowy. Kwietnia interesował jednak realny wpływ na klub i możliwość podejmowania w nim decyzji. Propozycję odrzucił".
- Może uznał, że patrzyli na niego jedynie jako skarbonkę, a nie jak na partnera. Wojtek zna się dobrze na piłce i może zarządzać sam - usłyszeliśmy.
Dlatego też Kwiecień szukał szczęścia w innych klubach. Był blisko mocniejszego wejścia w Karpaty Krosno, ale ostatecznie nie dogadał się z władzami miasta. Zainwestował w Wieczystą, klub z osiedla, na którym się wychowywał. Była wiosna 2020 roku i zaczął z wysokiego C - od sprowadzenia Sławomira Peszki, dzięki czemu o Wieczystej usłyszała cała Polska.
Miał szeroki gest. Nie żałował na kontrakty piłkarzy, na kwoty transferowe. Zdarzały się okna transferowe, w których to III- albo II-ligowa Wieczysta wydawała najwięcej w kraju. Drużyna latała na zgrupowania do Dubaju i Turcji.
Nie szczędził też na sztabie szkoleniowym, nie ograniczał go do niezbędnego minimum. Zainwestował też w sprzęt treningowy, jakiego nie mają nawet wszystkie kluby w PKO Ekstraklasie. Włożył też miliony w infrastrukturę, choć w I lidze Wieczysta w roli gospodarza ma grać na stadionie Wisły.
I liga to nie suft
Jego prawą ręką przy Chałupnika 16 jest syn Grzegorz, wcześniej prowadzący doping w Wiśle. Najpierw polegał też na opinii Andrzeja Iwana, legendy Białej Gwiazdy, a prywatnie swojego przyjaciela, któremu pomagał w ostatnich latach życia.
Dziś dyrektorem sportowym klubu Zdzisław Kapka, kolejna legenda z Reymonta 22, medalista MŚ 1974, który przez lata pełnił podobną funkcję właśnie w wielkiej Wiśle ery Cupiała. A prezesem jest Andrzej Turecki - legendarny piłkarz Cracovii, a prywatnie przyjaciel Kwietnia.
Projekt wielkiej Wieczystej zaczął z Przemysław Cecherzem i z nim sięgnął I ligi, ale 52-latek wrócił do Krakowa dopiero w maju tego roku, by zastąpić Peszkę, pod wodzą którego Wieczysta awansowała do III i II ligi.
W międzyczasie krakowian prowadzili byli selekcjoner reprezentacji Polski Franciszek Smuda, czyli - a jakże! - kolejny przyjaciel, któremu zaufał Kwiecień. W drodze do I ligi Wieczystą prowadzili też mający doświadczenie w Ekstraklasie Dariusz Marzec i Wojciech Łobodziński oraz Maciej Musiał.
Ale Wieczysta nie musi zatrzymać się na zapleczu PKO Ekstraklasy. - Naszym celem jest awans do pierwszej ligi, a potem zobaczymy. Górnego pułapu nie określamy. Wojtek jest ambitnym goście - mówił już w 2020 roku Andrzej Iwan. Sukcesu swojego przyjaciel nie dożył, ale to on jako pierwszy publicznie powiedział, że I liga to nie sufit Wieczystej.