Doprowadziła Polki do historycznego sukcesu. Mówi, kiedy zakończy pracę

PAP / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: Nina Patalon
PAP / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: Nina Patalon

- Mówili mi, że nie mogę grać, bo nie jestem chłopakiem. To była norma. Ale nie poddawałam się. Gdy wykluczyli mnie z gry w szkolnej drużynie, stworzyłyśmy rozgrywki dla dziewczyn - opowiada Nina Patalon, która poprowadzi Polki w ME.

W tym artykule dowiesz się o:

Już 4 lipca reprezentacja Polski kobiet zadebiutuje na piłkarskich mistrzostwach Europy w meczu z Niemkami. Nasze reprezentantki trafiły do piekielnie trudnej grupy: później mierzą się z silnymi drużynami Szwecji (8 lipca) i Danii (12 lipca).

Dla Polek już sam awans do grona 16 najlepszych drużyn Europy jest wielkim wyczynem, bo nigdy wcześniej nie udało się tego dokonać. Selekcjonerka Nina Patalon dokonała tego po pięciu latach prowadzenia drużyny.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Jest pani buntowniczką? Kobieta marząca o karierze piłkarskiej w latach 90., to musiał być ewenement.

Nina Patalon, selekcjoner żeńskiej reprezentacji w piłce nożnej: Trochę tak, ale bardziej pasuje do mnie określenie wojowniczka. Piłka nożna kobiet, gdy ja zaczynałam, była u nas w zasadzie nieznanym zagadnieniem. Ale chciałam być piłkarką. Nie miało dla mnie znaczenia, czy dla kogoś byłam dziwna. Uważałam, że jeśli ktoś tego nie potrafi zrozumieć, to jego problem, nie mój.

Kiedy pierwszy raz pomyślała pani, że chce się w futbol zaangażować zawodowo?

W 1999 roku obejrzałam urywki z finału mistrzostw świata kobiet w USA. Triumf Amerykanek zrobił na mnie wielkie wrażenie, ale jeszcze większe pełny stadion i informacja, że ten finał oglądały miliony widzów na całym świecie. Siedziałam wpatrzona w telewizor. Wtedy po raz pierwszy powiedziałam do rodziców: "Zobaczcie, dziewczyny też grają w piłkę. I ja kiedyś zagram".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: On ciągle to ma! Gwiazdor piłki zdobył spektakularnego gola

Uwierzyli?

Nie wiem, ale pomagali. Jako nastolatka dostałam też bardzo dużo swobody. Mogłam podejmować wiele decyzji sama, popełniać błędy i ponosić konsekwencje. Gdy po gimnazjum, mając 15 lat, ogłosiłam rodzicom, że chcę jechać do szkoły w Koninie, by grać tam w piłkę, zgodzili się, nie robili problemów.

Zarobiła pani na piłce pieniądze?

Jako zawodniczka nie zarobiłam na piłce ani grosza. To jeszcze nie był ten czas. Cieszyłam się jednak, że gram w Medyku Konin, bo mogłam liczyć na stypendium naukowe i sportowe. Chwilę później pracowałam w SMS-ie jako trenerka. To zapewniało mi funkcjonowanie na normalnym poziomie. Wówczas byłam skupiona przede wszystkim na tym, by zostać piłkarką.

To się jednak nie udało.

Grałam w lidze od 16. do 24. roku życia. W tym czasie miałam osiem poważniejszych kontuzji, a w sumie powrót do zdrowia zajął mi trzy i pół roku. Kontuzje zniweczyły karierę, ostatecznie złamałam nogę z przemieszczeniem kości, musiałam przejść kilka zabiegów, miałam wkręcane śruby. Po tym wszystkim powiedziałam: koniec. Byłam pewna, że nie wrócę już do dawnej formy, a granie tylko na ligowym podwórku mnie nie zadowalało.

To był pierwszy moment zwątpienia?

Wcześniej byłam totalnie skupiona na celu. Rodzice wzięli pożyczkę na leczenie moich zerwanych więzadeł w kolanie. Operacja i późniejsza rehabilitacja kosztowały kilkadziesiąt tysięcy złotych. Nie miałam takich pieniędzy.

A czy wcześniej, nim te kontuzje przerwały karierę, słyszała pani opinie, że powinna porzucić marzenia o byciu zawodową piłkarką?

Wiele razy w swoim życiu słyszałam: "Nie możesz grać, bo nie jesteś chłopakiem". To była dla mnie norma. Ale nie poddawałam się, gdy wykluczyli mnie z gry w szkolnej drużynie, to chwilę później stworzyłyśmy rozgrywki dla dziewczyn.

Skąd aż taka determinacja?

Chciałam po prostu postawić na swoim. Do dzisiaj wychodzę z założenia, że albo chcesz coś zrobić, albo chcesz, by inni cię lubili. Do 15. roku życia grałam tylko z chłopakami, ale nie mogłam występować w meczach ligowych.

Dlaczego?

Wojewódzki związek piłki nożnej decydował o tym, czy jakaś dziewczynka może grać w grupie z zespołem chłopców. Nie dostałam takiej zgody. Zresztą, dopiero od 2018 roku możemy mówić o wyrównaniu szans dziewczyn. Ja przez całą młodość mogłam grać tylko w meczach towarzyskich Startu Działdowo. Gdy jednak przeszłam do rywalizacji z zawodniczkami, to okazało się, że nie odbiegałam poziomem od tych, które od wielu lat grały na półprofesjonalnym poziomie w naszym kraju.

A dlaczego wybrała pani piłkę, a nie jakiś inny sport?

Od szóstego roku życia tata zabierał mnie i siostrę na mecze ligowe, podawałyśmy piłki. Zaczęłyśmy żyć atmosferą i emocjami podczas meczów. Siostra była wtedy bardziej wysportowana, ale ja byłam waleczniejsza i miałam silniejszy charakter. Wcześniej próbowałam sił w lekkoatletyce, a nawet boksie. Śpiewałam także w parafialnym chórze.

Ma pani satysfakcję, gdy widzi, na jakim poziomie jest obecnie piłka nożna kobiet w naszym kraju? Niedawno kibice prowadzonej przez panią reprezentacji Polski ustanowili rekord frekwencji. Na mecz przyszło 10 685 fanów.

Nie ma chyba nic piękniejszego niż swoją obecnością sprawiać, że nasze otoczenie staje się lepszym miejscem. Przez ostatnie 20 lat standardy w piłce kobiecej zmieniły się całkowicie i jest to powód do dumy dla wszystkich osób, które tworzą to środowisko.

Zazdrości pani swoim podopiecznym?

Po prostu się cieszę, że teraz każda dziewczynka ma dostęp do klubu piłkarskiego i kariery międzynarodowej. W naszej kadrze nie ma już zawodniczek, które grają w piłkę tylko dla pasji. Zarabiają na tym pieniądze, na ich mecze przychodzą tłumy kibiców. Kiedyś musiałam sobie wszystko wyszarpywać, a od rocznika 2002 zawodniczki naprawdę mają w Polsce komfortowe warunki. Całe moje pokolenie, setki dziewczyn musiały się mierzyć z wieloma przeszkodami, których teraz już nie ma.

Na początku lipca zaczynacie rywalizację w mistrzostwach Europy, gdzie już w fazie grupowej zmierzycie się z potęgami, czyli Niemkami, Szwedkami i Dunkami. Nie obawia się pani, że możecie paść ofiarami swojego własnego sukcesu, a po wysokich porażkach może spaść na was lawina krytyki?

Nie staram się udawać, że jestem alfą i omegą. Nie wiem, co się wydarzy na mistrzostwach, ale wychodzę z założenia, że jedyne na co mam dzisiaj wpływ, to by jak najlepiej się przygotować i zrobić wszystko, żeby zawodniczki też były najlepiej przygotowane. Cokolwiek się wydarzy w Szwajcarii, to doświadczenie z pierwszego turnieju na tym poziomie na pewno będzie procentowało. Zakładamy, że będzie dobrze, ale jeżeli coś pójdzie nie po naszej myśli, to najważniejsze, żebyśmy wiedziały dlaczego.

Już teraz jest pani legendą kobiecej piłki nożnej w naszym kraju. Czy myśli pani czasami, by spróbować swoich sił w prowadzeniu męskich zespołów?

Nigdy tego nie próbowałam i nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Nie jest to dla mnie priorytetem, ale nie jest też tak, że mówię absolutnie nie i nigdy w życiu nie będę trenerem męskiej drużyny. Zobaczymy, co się wydarzy. Zresztą moja kariera trenerska raczej nie potrwa zbyt długo.

Dlaczego?

Wyznaję zasadę, że człowiek uczy się czegoś przez 10 lat, potem 10 lat to praktykuje, a przez kolejne 10 lat po prostu cieszy się, że to robi. Ja właśnie zaczynam te ostatnie dziesięć lat. Około 50. roku życia pewnie przestanę pracować jako trener.

Skąd taki pomysł? Przecież piłka nożna to całe pani życie.

To nie chodzi o to, czy ja byłabym w stanie żyć bez piłki, ale o to, ile będę w stanie funkcjonować jeszcze jako trener. Na tym stanowisku trzeba poświęcać drużynie bardzo dużo życia i zdrowia. W Polsce brakuje ludzi, którzy mogliby przekazywać młodym trenerom nie tylko wiedzę taktyczną, ale uczyć pracy z ludźmi, przywództwa, zarządzania zespołem.

Pani należy do ostrych trenerów, czy dla swoich podopiecznych jest raczej matką?

Jestem po prostu sobą i staram się być autentyczna. Wiele zależy od sytuacji, bo czasem muszę być stanowcza, a czasem bardziej wspierająca. Kluczowa w tym zawodzie jest umiejętność rozczytania emocji w danej chwili.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (13)
avatar
Dábel Blekota
25.06.2025
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Greta piłkę dziś trenuje,
ekodrużyną kieruje.
Zamiast krzyczeć Strajk dla Ziemi,
krzyczy: Dawać, nie marzniemy!
W miejsce CO₂ i smogu,
taktyk uczy amatorów.
Zamiast w Sejmie z transparentem,
bi
Czytaj całość
avatar
Marek0904
25.06.2025
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Brawo dla Pani. Życzę sukcesów. 
avatar
Zgredek6
25.06.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Im większa oglądalność danej dyscypliny tym większe pieniądze dla działaczy i zawodników. Dlatego w piłce kobiecej pieniądze są takie słabe w porównaniu z rozgrywkami mężczyzn (przynajmniej dl Czytaj całość
avatar
gp56
25.06.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Jacy porąbani są ci ludzie w Polsce. Sami menele spod budki z piwem. 
avatar
felek73
25.06.2025
Zgłoś do moderacji
5
5
Odpowiedz
kobieca piłka to guano 
Zgłoś nielegalne treści