Denisa Dolezalova, rzeczniczka prasowa czeskiej federacji piłkarskiej, padła ofiarą inwazji pluskiew podczas pobytu na mistrzostwach Europy do lat 21 w Bratysławie. "Mam to wszędzie. Swędzi jak diabli" - grzmiała na Instagramie.
Do nieprzyjemnego incydentu doszło nie w przypadkowym pensjonacie, lecz w czterogwiazdkowym hotelu w samym centrum Bratysławy. Dolezalova opisała, że po przebudzeniu zauważyła liczne ugryzienia. Najbardziej ucierpiały twarz, szyja i ręce.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za precyzja Sabalenki! Spójrz tylko, co zrobiła
W social mediach opublikowała zdjęcie pogryzionej ręki, a w relacjach opisała drastyczne środki ostrożności: "Wszystko piorę w 60 stopniach, bo inaczej nie da się zniszczyć jajeczek. Ubrania z nocy trzymam w zamrażarce, walizkę wystawiłam na balkon, buty w szczelnym worku, wszystko opryskane".
"Specjaliści od dezynsekcji powiedzieli mi, że póki co nie ma sensu podejmować działań, bo objawy mogą się pojawić dopiero po 10-14 dniach. Trzeba czekać" - dodała.
Hotel, w którym przebywała Dolezalova, przeprosił za incydent, ale ani ona, ani czeska federacja nie otrzymały jeszcze żadnej rekompensaty. "Prowadzimy rozmowy w sprawie odszkodowania" - przekazała rzeczniczka na swoim profilu.