Drużyna prowadzona przez Adama Nawałkę wygrała w serii rzutów karnych. W meczu było 2:2 po dwóch golach Macieja Makuszewskiego. Na Stadion Śląski przyszło ponad 54 tysiące kibiców.
W polskiej kadrze zagrali głównie zawodnicy, z których Nawałka korzystał podczas pięcioletniej pracy z reprezentacją (2013-18). Między innymi Michał Pazdan, Tomasz Jodłowiec, Krzysztof Mączyński, Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek, Kamil Grosicki, Sławomir Peszko czy Sebastian Mila.
Mila mógł nawet strzelić gola, ale po jego uderzeniu z dalszej odległości dobrze zareagował Helton. - Dobrze się "zebrał", szkoda - śmiał się Mila. - Miałem wrażenie, że nieźle graliśmy, jak na tyle lat, ile mamy. Było żwawo, sporo akcji - komentuje.
ZOBACZ WIDEO: Aż pot spływał mu po plecach. Dla niego wakacje nie istnieją
Oczarowani gwiazdą
Polscy zawodnicy byli pod wrażeniem wyszkolenia technicznego rywali. - Widać było, że każdy z nas grał ze złączonymi nogami. Nikt nie chciał zostać ograny w niekonwencjonalny sposób - puszcza oko Adrian Mierzejewski.
- Piłka się uśmiechała, było kilka sztuczek. Dobra zabawa, pełny stadion, szacunek dla kibiców. Ale czasem było też trochę ostrzej. Raz Ronaldinho nie odstawił nogi, później Marcin Wasilewski. Oba zespoły grały o wygraną - dopowiada "Mierzej", były pomocnik kadry.
- Miło było zobaczyć, jak można być z piłką na "ty" i lubić się z nią - dodaje Mila.
Wrażenie robił zwłaszcza Ronaldinho. - Chciałbym cofnąć się do lat, w których Ronaldinho był w szczytowej formie i zobaczyć tę jakość z bliska. To co on potrafi zrobić indywidualnie, nawet teraz, w tym wieku... strach było do niego podejść, by nie przetoczył piłki między nogami - żartuje.
- Generalnie wszyscy Brazylijczycy byli świetnie wyszkoleni. Wydawałoby się, że starsi panowie przyjechali się tylko pobawić, ale to świetni zawodnicy - komentuje Sławomir Peszko.
Ronaldinho przyjechał na Śląsk, do Zabrza, dzień przed meczem. - Był u nas na kolacji, ale nie dopytywał o reprezentację Polski - śmieje się Mila. - Przyszedł ostatni, jako gość specjalny - dodaje.
- Czułem ogromną frajdę z faktu, że mogłem przebywać z nim na jednym boisku. Klimat był nieco wakacyjny, ale magia jego kariery, historii, działała na trybuny - dodaje były asystent w sztabie Michała Probierza.
Był ten sam żar
Mierzejewski mówi o nastawieniu Adama Nawałki do spotkania z gwiazdami Brazylii. - Widać było w trenerze ten "żar". Zawsze powtarza: "zabawa, zabawą, ale wygrać trzeba". Przed meczem mieliśmy odprawę, przygotowane stałe fragmenty gry. Trenerowi dalej sprawia to frajdę, stęsknił się za atmosferą meczową, tak jak my wszyscy - mówi.
Peszko: - Fajnie było spotkać się z przyjaciółmi, z którymi dawno się nie widzieliśmy. Mieliśmy taki zlot klasy maturalnej - porównuje. - Ale nie wypadało przegrać. Na hymnie zadrżały nogi i serce - kończy.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty