Cristiano Ronaldo nie wziął udziału w uroczystościach pogrzebowych Diogo Joty i jego brata Andre Silvy, które odbyły się w Gondomar. Wśród zgromadzonych byli m.in. Bernardo Silva, Joao Cancelo, selekcjoner Roberto Martinez oraz były selekcjoner Fernando Santos.
Część graczy leciała na ceremonię nawet z USA, gdzie trwają Klubowe Mistrzostwa Świata, a CR7... postawił na relaks. Tak przynajmniej twierdzi "Ultima Hora". Ronaldo był widziany na Majorce. Odpoczywał na swoim 27-metrowym jachcie wartym 5,5 miliona funtów. Hiszpański dziennik informował, że odwiedził porty Illetes i Andratx, unikając zejścia na ląd.
ZOBACZ #dziejesiewsporcie: Krychowiak wpadł w zachwyt podczas podróży
- Jest kapitanem reprezentacji. Wszyscy się go spodziewali - grzmiał portugalski dziennikarz Antonio Ribeiro Cristovao. - Może są jakieś powody, których nie znamy. Jeśli nie przyjdzie, musi wyjaśnić powód. Ma tę odpowiedzialność. Jest kapitanem - kontynuował.
Inny komentator, Luis Cristovao, określił jego nieobecność jako "niewytłumaczalną". - Każda próba usprawiedliwienia będzie niewystarczająca wobec tego, czego się dopuścił - zaznaczył.
Pedro Fatela podkreślił z kolei, że wywoła to wielką debatę. - Ta nieobecność będzie szeroko komentowana. W najbliższych dniach muszą pojawić się wyjaśnienia - podkreślił komentator.
Ronaldo wcześniej oddał hołd tragicznie zmarłym braciom w emocjonalnym wpisie na Instagramie. "To nie ma sensu. Dopiero byliśmy razem w kadrze, dopiero co się ożeniłeś" - pisał, zwracając się do Joty.
Na miejscu jednak się nie pojawił. Ronaldo do tej pory nie wyjaśnił swojej nieobecności. Temat jego absencji wywołał falę komentarzy w portugalskich mediach. Wielu obserwatorów podkreśla, że jako lider kadry narodowej powinien być tego dnia w Gondomar.