Nie wyobrażam sobie kolejnych osłabień - rozmowa z Markiem Czerniawskim, trenerem Warty Poznań

Dla Marka Czerniawskiego zima to nie tylko czas jak najlepszego przygotowania Warty do rundy wiosennej. Nowy opiekun poznaniaków musi też zaaklimatyzować się w zespole, który przez ponad 2 lata prowadził Bogusław Baniak. Szkoleniowiec zapewnia jednak, że osiągnął już nić porozumienia z zawodnikami i zabrał się ostro do pracy, a tej po stracie Marcina Klatta i Adriana Bartkowiaka nie brakuje.

Szymon Mierzyński: Podczas sobotniego turnieju halowego Szamotuły Cup po raz pierwszy mógł pan zobaczyć swoich podopiecznych w akcji. Jakie wrażenia?

Marek Czerniawski: Odczuwam niedosyt, bo bardzo pechowo przegraliśmy drugi mecz grupowy, przez co nie znaleźliśmy się w finale. Co do zespołu, to już teraz można powiedzieć, że mamy mieszankę młodości z rutyną. Pierwsze występy - i to jeszcze w hali - na pewno jednak nie odpowiedzą na wszystkie pytania. Mam oczywiście pewne spostrzeżenia, ale na większe wnioski przyjdzie czas w dalszej części okresu przygotowawczego.

Zaaklimatyzował się już pan w drużynie?

- Z pewnością tak. Jestem w Warcie dość krótko, ale mogę powiedzieć, że pomiędzy nowym sztabem szkoleniowym a piłkarzami jest nić porozumienia. Myślę, że wszystko będzie szło ku dobremu, co przełoży się też na osiągnięcia sportowe.

Przejdźmy teraz do spraw kadrowych. Na razie do zespołu dołączyło dwóch nowych graczy: Artur Marciniak i Szymon Kaźmierowski. Ma pan już jakieś zdanie na temat ich dyspozycji?

- Zdecydowanie więcej wiem o Marciniaku, który pojawił się już na pierwszym treningu. Przewiduję dla niego rolę bocznego obrońcy, zarówno lewego, jak i prawego, zwłaszcza że on sam w tych sektorach boiska czuje się najlepiej. Sprawa pozyskania Kaźmierowskiego trwała natomiast dłużej, dlatego trudno cokolwiek powiedzieć o jego formie. Pamiętam występy tego zawodnika jeszcze w Groclinie Grodzisk Wlkp., ale później nie miałem okazji go obserwować. Wiem tylko, że przez jakiś czas walczył z kontuzją.

Po okresie dość długiego oczekiwania stracił pan ostatecznie Adriana Bartkowiaka, który odszedł do Górnika Łęczna. Nie martwi pana to, że Warta sprzedała piłkarza do klubu, który jest jej bezpośrednim rywalem. Od takich praktyk raczej się już odchodzi...

- Na tą sprawę trzeba spojrzeć nieco szerzej, a nie tylko pod względem sportowym. Ja bezpośrednio nie uczestniczyłem w negocjacjach, lecz zapewne duży wpływ na taki, a nie inny rozwój wypadków miały sprawy finansowe. Poza tym sam Bartkowiak wyraził się jasno i chciał odejść. Czas pokaże, czy zrobił dobrze. Moim zdaniem Warta byłaby dla niego odpowiednim zespołem. Na pewno mógłby się tu dalej promować i w przyszłości trafić nawet do ekstraklasy. Musimy jednak poradzić sobie bez niego. Teraz trzeba pomyśleć o piłkarzach, którzy mogliby tą lukę wypełnić. Może się przecież zdarzyć, że środek obrony będziemy musieli budować praktycznie od nowa, gdyż nowego pracodawcy szuka też Błażej Jankowski. Jeśli i on odejdzie, to konieczne będzie pozyskanie aż dwóch stoperów.

W kontekście wzmocnienia defensywy Warty wymienia się ostatnio nazwisko Krzysztofa Strugarka. Czy ten piłkarz faktycznie może wrócić do Poznania?

- Strugarek pojawił się już na treningach. Ma bardzo duże zaległości. Chodzi tu zarówno o jego formę fizyczną, jak i sylwetkę. Można powiedzieć, że przez ostatnie pół roku zawodnik ten praktycznie zawiesił buty na kołku. Słyszałem nawet, że planował zakończenie kariery. Obecnie trudno powiedzieć, jak potoczą się jego losy. Jeśli będzie konsekwentny i nadrobi to, co stracił w ostatnim czasie, to niewykluczone, że nas zasili. Warto pamiętać, że w przeszłości Strugarek notował w Warcie dobre występy i jeśli wróciłby do formy sprzed odejścia do Polonii Bytom, to na pewno bylibyśmy zadowoleni.

Jakie pozycje wymagają jeszcze wzmocnień?

- Musimy znaleźć kogoś, z kim będzie rywalizował Łukasz Radliński. To jest konieczne, by nasi bramkarze cały czas podnosili swoje umiejętności. Obecnie obserwujemy Jakuba Miszczuka, ale jeszcze nie jestem w stanie powiedzieć, czy ten zawodnik spełni nasze oczekiwania. Trzeba poczekać do spotkań sparingowych. Oprócz ściągnięcia golkipera, trzeba też wypełnić luki po ubytkach, a więc zasilić środek obrony i napad.

Marcin Wojciechowski szuka klubu zagranicznego. Jak wygląda jego sytuacja?

- Trudno stwierdzić, czy udało mu się coś konkretnego znaleźć, ale bardzo bym chciał, żeby Wojciechowski do nas wrócił. To jest wartościowy piłkarz, który na pewno by się Warcie przydał.

W ostatnich dniach pojawiły się pogłoski, że Piotr Reiss może odejść do Arki Gdynia. Ile jest w tym prawdy?

- Ani do Warty, ani też do samego Reissa nikt się w tej sprawie nie zgłosił, więc określenie "pogłoski" jest tu najodpowiedniejsze.

Pozbycie się tego zawodnika byłoby już chyba katastrofą, zwłaszcza że duet Reiss - Klatt zdobył jesienią około 70 procent goli dla Warty...

- Nie da się ukryć, iż uzupełnienie dwóch tak poważnych luk byłoby dla nas niezwykle trudne. Już strata Klatta jest dotkliwa, więc nie wyobrażam sobie odejścia kolejnego ważnego ogniwa.

Jakie są plany pańskiej drużyny na najbliższy czas?

- Przez cały okres przygotowawczy będziemy trenować na własnych obiektach. 22 stycznia rozpoczniemy rozgrywanie spotkań kontrolnych, a naszym pierwszym rywalem będzie Jagiellonia Białystok. Sparingi będą odbywać się co trzy dni - w środy i soboty. W tym czasie zmienimy też nieco program zajęć.

Do kiedy chce pan zamknąć kadrę i pracować już tylko z tą grupą ludzi, która będzie reprezentować Wartę na wiosnę?

- Każdy trener chciałby to zrobić jak najszybciej, ale w naszym przypadku jest to raczej niemożliwe. Dopóki nie rozegramy kilku meczów kontrolnych, nie będę mógł ocenić niektórych zawodników. Budowa składu potrwa zatem dość długo - być może nawet do połowy lutego.

Komentarze (0)