Trener Islandczyków wściekły po tym, co stało się w Poznaniu

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Halldor Arnason
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Halldor Arnason

- To był trudny mecz, w dodatku ciężka druga połowa. Jesteśmy w bardzo ciężkim położeniu - mówił po wtorkowym spotkaniu trener Breidabliku, Halldor Arnason. Mistrzowie Islandii ulegli Lechowi Poznań aż 1:7.

Breidablik zaliczył w stolicy Wielkopolski największą kompromitację w historii swoich występów w europejskich pucharach. Bilans tego klubu na międzynarodowych wyjazdach już wyglądał kiepsko, ale po meczu z Lechem Poznań uległ zdecydowanemu pogorszeniu. To dla nich pierwsze takie spotkanie w Europie, w którym aż siedmiokrotnie wyjmowali piłkę z siatki.

Trener Halldor Arnason na konferencji prasowej jako główną przyczynę wysokiej porażki wskazał wykluczenie jego zawodnika w 32. minucie spotkania. Viktor Margeirsson, będąc ostatnim obrońcą w linii, zatrzymał wychodzącego sam na sam z bramkarzem Mikaela Ishaka. Sędzia najpierw pokazał mu żółtą kartkę, ale po analizie VAR odesłał piłkarza do szatni.

ZOBACZ WIDEO: Stawia sprawę jasno. "To musi się spodobać Lewandowskiemu"

- Ten mecz wyglądałby inaczej, gdyby nie czerwona kartka. Weszliśmy nieźle w to spotkanie i pierwsze 30 minut było dobre w naszym wykonaniu. Straciliśmy gola na początku gry, ale później potrafiliśmy sobie nieźle radzić po odbiorach piłki i w ataku pozycyjnym - ocenił szkoleniowiec Breidablik.

Sporo zamieszania w trakcie meczu wywołało zachowanie głównego arbitra, który dużo czasu marnował na konsultacje z sędziami VAR. Trzykrotnie jego decyzje ulegały sprawdzeniu, bo Belg nie potrafił właściwie ocenić boiskowych sytuacji. W końcowym rozrachunku, analiza wideo okazała się zbawienna dla mistrzów Polski i w dwóch sytuacjach zadziałała słusznie na korzyść Lecha. Trener przyjezdnych takich zmian decyzji nie pochwalał.

- Cały czas musimy uczyć się gry z VAR-em, bo liga islandzka to jedna z niewielu lig w Europie, w której nie używa się tego systemu. Gospodarze dostali rzut karny, który ja bym określił jako prezent świąteczny, bo moim zdaniem przewinienia nie było. Wydaje się, że wejście naszego obrońcy było czyste i rzut karny się nie należał - powiedział Arnason.

- Powinniśmy być mądrzejsi w tego typu sytuacjach i lepiej radzić sobie w dziesięciu. Cierpieliśmy w drugiej połowie mając jednego zawodnika mniej. Próbowaliśmy wyciągnąć z tego meczu jak najwięcej - dodał na koniec trener Breidablik.

Rewanż w Islandii odbędzie się 29 lipca na stadionie w Kopavogur. Pierwszy gwizdek sędziego wybrzmi tam o godz. 20:30 czasu polskiego.

Komentarze (15)
avatar
Piłka1980
23.07.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Facet chyba nie ten mecz oglądał To raczej im się karny nie należał. 
avatar
tompa
23.07.2025
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Nieźle się broniliśmy ..... jeśli niezłym bronieniem nazywa się gra 11 we własnym polu karnym. 
avatar
smeagol
23.07.2025
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Pogięło gościa. 
avatar
Bogdan Cichocki
23.07.2025
Zgłoś do moderacji
4
3
Odpowiedz
Przegrali - bo nie mają kapelana !! i murawa też nie poświęcona !! 
avatar
Rajmund Keta
23.07.2025
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
I jak tam hipokryci... jeszcze wczoraj pierd....o odpadnięciu 
Zgłoś nielegalne treści