Do Rakowa Częstochowa przychodził z ogromnymi nadziejami. Był jednym z najbardziej wyróżniających się zawodników 2. Bundesligi. Ze względu na polskie korzenie wyrażał chęć gry w reprezentacji Polski, a w mediach głośno apelował o to Mateusz Borek.
Sonny Kittel już w pierwszym spotkaniu rewelacyjnie przedstawił się częstochowskiej publiczności, zdobywając pięknego gola przeciwko Karabachowi Agdam w el. Ligi Mistrzów. Potem było jednak tylko gorzej. Dla "Medalików" wystąpił łącznie w 22 spotkaniach, a rundę wiosenną spędził już na wypożyczeniu w... Australii.
ZOBACZ WIDEO: Niby futbol, a jednak zabawa. To była cudowna akcja zakończona golem
Nietypowy kierunek także okazał się niewypałem. Pomocnik wszedł do drużyny Western Sydney Wanderers w trakcie sezonu. Zagrał 10 spotkań (gol i trzy asysty) i nawet nie dokończył rozgrywek, bo do końca wypożyczenia był pomijany przy ustalaniu kadry meczowej.
W Częstochowie nie miał czego szukać, tym bardziej, że jego zwolennikiem nie był wracający do klubu Marek Papszun. Kittel podpisał dwuletni kontrakt ze szwajcarskim Grasshoppers Zurych i można powiedzieć, że odżył pozostając na wysokim poziomie. W 28 spotkaniach zdobył pięć bramek i zdołał wywalczyć utrzymanie w lidze.
Latem postanowił przedwcześnie rozwiązać umowę i planuje powrót w rodzinne strony. Niemiecki "Wiesbadener Kurier" przekazał informację, że 32-latek odbył już pierwsze rozmowy z Eintrachtem Frankfurt. Zawodnik miałby dołączyć do drużyny rezerw, występującej na poziomie V ligi. Jego zadaniem byłoby wspieranie rozwoju młodych piłkarzy.
Kittel na początku swojej przygody z piłką także przechodził przez wszystkie szczeble w Eintrachcie, a następnie przez ponad pięć lat był zawodnikiem pierwszego zespołu i debiutował w Bundeslidze.