Robert Lewandowski z powodu urazu mięśnia dwugłowego uda opuścił mecz o Puchar Gampera z Como (5:0), który był próbą generalną Barcelony przed sezonem 2025/26. Na sobotnią inaugurację nowych rozgrywek La Ligi "Lewy" też nie będzie do dyspozycji Hansiego Flicka.
Kontuzja 36-latka nie jest poważna. Najlepszy strzelec Dumy Katalonii ma zagrać już w drugiej kolejce sezonu. Uraz nie zagraża też udziałowi byłego kapitana reprezentacji Polski we wrześniowym zgrupowaniu kadry i meczach el. MŚ 2026 z Holandią i Finlandią.
Mit upada
Niepokoić może jednak to, że to już czwarty tego typu uraz Lewandowskiego w ciągu zaledwie 15 miesięcy. W jego przypadku to anomalia - wcześniej przez całą seniorską karierę przez takie kontuzje pauzował łącznie trzykrotnie. Przez 20 lat. Teraz problemy zdrowotne pojawiają się jeden po drugim, a mit o niezniszczalnym "Lewym" upada.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Spotkała Messiego. Reakcja Argentyńczyka hitem sieci
Przed Euro 2024 naderwał mięsień dwugłowy prawego uda, w listopadzie ubiegłego roku opuścił zgrupowanie reprezentacji z powodu problemów z odcinkiem lędźwiowym pleców, w kwietniu tego roku uszkodził mięsień półścięgnisty lewego uda, z którym problemy miał już wcześniej, a teraz ma uraz mięśnia dwugłowego tego samego uda.
- Oczywiście, nie mam wglądu w kartotekę medyczną Lewandowskiego, ale na podstawie komunikatów Barcelony i PZPN można dostrzec już pewną tendencję - od kilkunastu miesięcy mówimy o urazach mięśni kulszowo-goleniowych, zatem możemy mówić o zaburzeniu ciągu napięciowego. Myślę, że powinniśmy się przyzwyczajać do tego, że takie urazy będą coraz częstsze - mówi gorzko WP SportoweFakty dr Krzysztof Jamka, ceniony krakowski fizjoterapeuta i osteopata.
Organizmu nie oszukasz
To już czwarty tego typu uraz Lewandowskiego od maja 2024 roku, a piąty w ciągu dwóch lat. Tymczasem wcześniej przez całą karierę, przed przenosinami do Barcelony (2022), miał tylko dwa takie problemy mięśniowe: w 2006 i 2017 roku.
- O tych sytuacjach wiemy, ale trzeba wziąć pod uwagę, że być może nie o wszystkich problemach komunikowano - zastrzega dr Jamka i dodaje: - Trzeba się zastanowić, czy nie wpływa na to jakiś bodziec treningowy wprowadzony po przejściu do Barcelony? Czy on sam, w pracy indywidualnej, czegoś nie zmienił, co wpływa na obciążenie tej grupy tylnej? Nie oszukujmy się, wiek też ma na to wpływ - dodaje.
Nasz rozmówca zwraca również uwagę na fakt, że (co najmniej) dwukrotnie Lewandowski wracał do gry zbyt wcześnie, a to ma swoje konsekwencje nie tylko w formie jego słabszej dyspozycji: - Mam na myśli uraz odniesiony przed Euro 2024, po którym zagrał już po 11 dniach i uraz z kwietnia tego roku, po którym wrócił po 17 dniach. I wszyscy widzieliśmy, że to było za wcześnie. Był cieniem samego siebie, ponieważ organizm nie pozwalał mu na więcej.
- To kwestia jego decyzji. Lewandowski dobrze zna swoje ciało, pracuje nad nim i pod tym względem jest wzorem do naśladowania. Napastników grających w jego wieku na tym poziomie można policzyć na palcach jednej ręki (więcej TUTAJ) i swoją "długowieczność" zawdzięcza ciężkiej pracy i ambicji - mówi dr Jamka.
I dodaje: - Lewandowski jest piłkarzem świadomym, ale jest też piłkarzem bardzo ambitnym i myślę, że przez tę ambicję próbuje oszukiwać swój organizm. A organizmu, fizjologii, gojenia tkanki nie oszukasz. Medycyna próbuje przyspieszać gojenie, ale nieznacznie.
Ciało jak książka
Po urazach, których w maju 2024 i kwietniu 2025 roku doznał Lewandowski, tkanka wymaga co najmniej trzytygodniowej przerwy na regenerację. Tymczasem "Lewy" wracał w ekstremalnym tempie: po 11 i 17 dniach.
- Widełki czasowe nie wzięły się znikąd. Nigdy nie jest tak, że jeśli tkanka ma się goić np. trzy tygodnie, to wystarczą dwa. To jest plus-minus dwa dni, a nie plus-minus tydzień. To jest niemożliwe z fizjologicznego punktu widzenia. Tkanka potrzebuje czasu - podkreśla dr Jamka.
W kwietniu Lewandowski miał uszkodzony mięsień półścięgnisty lewego uda, a teraz pauzuje przez "sąsiada" - mięsień dwugłowy w tej samej nodze. Czy przedwczesny powrót po pierwszym urazie mógł mieć wpływ na odniesienie tego aktualnego?
- Mówiąc w skrócie, kluczową funkcją tych mięśni jest zgięcie stawu kolanowego. Jeśli odpowiadają za to trzy mięśnie, to stuprocentową sprawność zapewniają tylko wszystkie trzy. Jeśli jeden jest wyłączony, nie pracuje na sto procent, to drugi się przeciąża. Zatem tamta sytuacja nie tyle, że mogła, co miała bezpośredni wpływ na ten aktualny uraz - mówi dr Jamka.
- Nasz organizm to książka, w której zapisana jest historia naszego życia. Mięśnie pamiętają stare urazy. Stary uraz zawsze ma - mniejszy bądź większy, ale ma - wpływ na kolejne. To jak taka aplikacja w tle: nie używasz jej, ale ma wpływ na funkcjonowanie całości - tłumaczy nasz rozmówca.
Terminarz nie pomaga
Ambicja Lewandowskiego pomogła mu wejść na sam szczyt futbolu, a teraz "Lewy" staje się jej ofiarą. Decydując się na szybkie powroty, ryzykował pogłębieniem urazu i narażał się na kolejne problemy. Te nadeszły błyskawicznie.
Po kontuzji odniesionej 19 kwietnia wrócił do gry już 6 maja. 18 dni później sezon się zakończył, Lewandowski opuścił zgrupowanie reprezentacji, a treningi z Barceloną wznowił 12 lipca, a 8 sierpnia Barcelona poinformowała o kontuzji. "Lewy" był zdrowy raptem przez 6,5 tygodnia treningów.
36-latkowi w odpowiedniej regeneracji nie pomaga też napięty do granic możliwości terminarz Barcelony. Poprzedni sezon był pierwszym w karierze Lewandowskiego, w którym ten aż trzykrotnie pauzował z powodu urazów, a mimo to rozegrał najwięcej meczów od sezonu 2015/16.
Pojawił się na boisku w aż 52 meczach Barcelony. Do tego wystąpił w sześciu spotkaniach drużyny narodowej. A to wszystko w raptem 40 tygodni. Pod względem rozegranych minut nie był to jego najbardziej wymagający sezon, ale takie natężenie występów, nawet w mniejszym wymiarze czasowym, mogło odcisnąć na nim piętno.
- Wysiłek treningowy nie może się równać z wysiłkiem meczowym, jakikolwiek nie byłby ten drugi. Mówimy tu o wpływie autonomicznego układu nerwowego. Nawet jeśli Lewandowski rozegrał w karierze 800 meczów, to nie da się wyjść na boisko przy 80 tys. kibiców bez emocji, bez stresora dla naszego organizmu. A to też wpływa na to, jak działają nasze tkanki - tłumaczy dr Jamka.
- Wysiłek treningowy jest innym od meczowego właśnie ze względu na to, że jest pozbawiony wpływu na układ nerwowy i stresu, który pojawia się podczas rozgrywania meczu, a który wpływa na zmiany w układzie naczyniowym, a to się przekłada na metabolizm, a ten ma wpływ na to, co dzieje się w tkankach. To wszystko jest połączone. Układ mięśniowy nie jest oddzielony od reszty organizmu. Duża liczba rozegranych meczów, nawet w mniejszym wymiarze czasowym, na pewno zwiększa ryzyko odniesienia urazu mięśniowego - wskazuje nasz rozmówca.
Łabędzi śpiew?
Mimo problemów zdrowotnych, poprzedni sezon Lewandowskiego był imponujący. W wieku 36 lat był drugim najskuteczniejszym piłkarzem w pięciu najlepszych ligach Europy. Więcej bramek od niego (42) zdobył tylko młodszy o dekadę Kylian Mbappe (45). Wrócił też na listę nominowanych do Złotej Piłki "France Football".
Imponujący był renesans jego formy. W sezonie 2023/24 jego dorobek rok do roku stopniał o 28 procent - takiego regresu nie przeżył nigdy wcześniej. Tymczasem kolejny sezon był jego najlepszym w Barcelonie. Ale czy to nie był jego łabędzi śpiew? Jego kartoteka medyczna pęcznieje w niepokojącym tempie.
- To jest jedna taśma powięziowa i to nie są urazy mechaniczne, tylko przeciążeniowe. Można dostrzec w nich pewną tendencję, pojawiła się pewna cykliczność, a ta powtarzalność może oznaczać, że organizm chce powiedzieć "pas". To może być początek końca Roberta Lewandowskiego, jakiego do tej pory znaliśmy, czyli piłkarza, którego takie urazy omijają - puentuje dr Jamka.
Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty