Lech Poznań w poniedziałek dotarł do Belgradu, gdzie we wtorkowy wieczór powalczy o odrobienie strat z pierwszego meczu III rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Przed tygodniem Kolejorz uległ na własnym boisku Crvenie Zveździe 1:3.
Po tym spotkaniu jednak można było powiedzieć, że wynik był gorszy niż gra mistrzów Polski, którzy szczególnie w pierwszej połowie postawili się Serbom. Wielu ekspertów za duży plus w grze poznaniaków odnotowało wysoki pressing i skuteczne odbiory piłki na połowie Crvenej.
- Awans dalej jest realny, nic nie jest stracone. Wiele osób mówi, że Zvezda jest lepszym zespołem, ale ja się nie do końca zgadzam. W pierwszej połowie pierwszego meczu Lech był lepszą drużyną i z taką samą determinacją lechici powinni wyjść na rewanż. Trzeba znów zagrać wysoko i postarać się nie stracić bramki jako pierwszemu - mówi WP SportoweFakty były piłkarz Lecha Dimitrije Injac.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Spotkała Messiego. Reakcja Argentyńczyka hitem sieci
Zdaniem naszego rozmówcy, Kolejorz pokazał się z dobrej strony, a na ostatecznej porażce zaważyły dwa czynniki. Jednym z nich była nieobecność oczekującego na transfer Afonso Sousy: - Nie chcę wchodzić w to, co tam się wydarzyło między nim a klubem, ale skoro dalej nie odszedł i jest piłkarzem Lecha, to powinien zagrać w tym dwumeczu.
- Po drugie, gdyby strzał Gholizadeha z woleja wpadł do bramki, to ten mecz mógłby wyglądać inaczej, bo Lech wyszedłby na prowadzenie przed przerwą. Potem ten szczęśliwy gol dla Zvezdy na 2:1 ustawił mecz - dodaje Serb.
Dwubramkowa strata nie jest nierealna do odrobienia, ale Lech zagra na bardzo trudnym terenie. Na belgradzkiej Marakanie, czyli Stadionie im. Rajko Miticia piłkarzom drużyn przeciwnych z reguły zgotowane jest prawdziwe piekło.
50 tysięcy kibiców tworzy atmosfera, która potrafi przytłoczyć niejednego przeciwnika. Dość powiedzieć, że żaden z klubów rywalizujących z Crveną Zvezdą w eliminacjach europejskich pucharów nie potrafił odrobić w Belgradzie dwubramkowej straty z pierwszego meczu.
- Kiedy wychodzi się na Marakanę, niektórym piłkarzom mogą ugiąć się nogi. To specyficzny obiekt z olbrzymim echem, więc ten doping się niesie i jest bardzo głośny przez cały mecz - wyjaśnia nasz rozmówca.
- Przy pełnym stadionie oczywiście będzie niezwykle trudno, ale Lech jest w stanie ograć tam Zvezdę. Zresztą Bułgarska też zrobiła wrażenie na kibicach i piłkarzach Crvenej. Mam wrażenie, że przy tym wyniku osiągniętym z innym przeciwnikiem niż Kolejorz, ten stadion niekoniecznie zostałby zapełniony, a tak wszyscy kibice Zvezdy chcą obejrzeć to starcie - mówi Injac.
- Kibice Crvenej są niezwykle wymagający, zarówno jeśli chodzi o boisko, jak i aspekty pozaboiskowe. Atut ich własnego boiska jest olbrzymi, kibice są niesamowici i w Belgradzie na pewno będzie trudno. Tutaj zawsze grasz o swoje być albo nie być - przyznaje inny Serb związany przed laty z Lechem, Ivan Djurdjević.
Mimo solidnej zaliczki można odczuć, że mistrzowie Serbii nieco obawiają się lechitów. W spotkaniu ligowym z TSC Backa Topolą trener Vladan Milojević postanowił zagrać zupełnie inną jedenastką niż w Poznaniu. Ostatecznie Crvena zwyciężyła 1:0 i w dobrych humorach przystąpi do wtorkowego meczu. Czy Lech ma w nim jeszcze czego szukać?
- 2:0 wystarczy do dogrywki. To nie jest niemożliwe. Jeśli Lech, podobnie jak Zvezda przed tygodniem, szybko strzeli gola, to wszystko jest możliwe. To będzie kluczowe dla losów rewanżu - kończy Injac.
Rewanżowy mecz III rundy eliminacji Ligi Mistrzów Crvena Zvezda - Lech Poznań we wtorek 12 sierpnia o godzinie 21:00. Transmisja w TVP 2 i TVP Sport. Relacja tekstowa NA ŻYWO w SportoweFakty.
Dominik Stachowiak, dziennikarz WP SportoweFakty