Trener Widzewa rozczarowany po przegranej z Cracovią. "To dla mnie mała katastrofa"

PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: trener Widzewa Łódź Żeljko Sopić
PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: trener Widzewa Łódź Żeljko Sopić

- Nasze stałe fragmenty gry trenujemy tak naprawdę w parku. Każdy może wejść i je zobaczyć - ocenił trener Widzewa Łódź Żeljko Sopić po przegranej 0:1 na wyjeździe z Cracovią w 5. kolejce PKO Ekstraklasy.

Szkoleniowiec łódzkiej drużyny podczas pomeczowej konferencji prasowej odpowiadał krótko bez zagłębiania się w szczegóły. Widać było po jego mowie ciała duże rozczarowanie.

- Moim zdaniem to był równy mecz, oba zespoły miały okazję do zdobycia gola. Cracovia swoją wykorzystała, a my nie i dlatego tak się skończyło. Planem było przyjechać i wygrać. Dla mnie to taka mała katastrofa, że wszystkie nasze stałe fragmenty gry mógł podejrzeć rywal. Ale to dlatego, że trenujemy w parku i każdy może wejść, by zobaczyć. Zwycięstwo mogło się przechylić na każdą ze stron. Na pewno nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony po meczu - przyznał trener Widzewa Łódź.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Spotkała Messiego. Reakcja Argentyńczyka hitem sieci

Jedyną (uznaną) bramkę w meczu zdobył w 69. minucie Filip Stojilković. Wcześniej w pierwszej połowie anulowane zostało trafienie szwajcarskiego napastnika Cracovii z powodu jego pozycji spalonej, a także pod koniec pierwszej części sędziowie cofnęli bramkę dla łodzian za powód podając rzekomy faul Sebastiana Bergiera.

- W trzecim meczu z rzędu przydarza nam się ogromna kontrowersja. Wiadomo, że wszystkie mecze w Ekstraklasie są na styk, a my wciąż jesteśmy nową, młodą drużyną, która dopiero się rozwija i poznaje. Na początku sezonu powinniśmy takie spotkania po prostu "przepychać" i łapać rytm, dlatego szkoda, że ponownie dzieje się to w cieniu kontrowersji - przyznał kapitan czerwono-biało-czerwonych Mateusz Żyro.

- Z drugiej strony, po tej sytuacji dalej było 0:0, wcześniej sędzia cofnął bramkę ze spalonego. Ale widzieliśmy już w szatni powtórkę. Sędzia podjął taką decyzję i...  - no cóż - boli. Sam mecz był wyrównany, taki typowy do jednej bramki - dodał obrońca Widzewa.

Gdyby jednak pozostawić sędziowskie decyzje na boku, łodzianie w ofensywie nie zaprezentowali odpowiednio dużo jakości, by - poza sytuacją z anulowaną bramką - pokonać Sebastiana Madejskiego.

- Mieliśmy kilka sytuacji, w której Samuel Akere czy Mariusz Fornalczyk po zmianie strony wychodzili z sytuacjami 1 na 1 z obrońcami. Może to powinniśmy lepiej wykorzystać, bo mają potencjał do wygrywania pojedynków. Gdyby było więcej konkretów w postaci strzałów, może byśmy stworzyli te sytuacje. Cracovia podobnie jak Wisła Płock tydzień wcześniej broniła się bardzo kompaktowo. Mieli jeden moment, gdy nas zgnietli, wykorzystali to, strzelili bramkę i to boli - podsumował Żyro.

Widzewiacy będą więc musieli nadal poczekać na pierwsze zwycięstwo czy pierwszy punkt na wyjeździe w tym sezonie PKO Ekstraklasy, a na razie przed nimi kolejne starcie w domu. W piątek 22 sierpnia o 20:30 podejmą Pogoń Szczecin.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści