Na półmetku nie jest źle. Jest dobrze, a mogło być bardzo dobrze, gdyby nie bramka stracona w samej końcówce. Legia Warszawa pokonała na wyjeździe Hibernian FC 2:1 i jest zdecydowanie bliżej fazy ligowej Ligi Konferencji.
- To było bardzo ważne zwycięstwo. To bardzo trudny rywal, trudny teren. Hibernian gra fizycznie i intensywnie. Bardzo ciężko osiągnąć tu dobry rezultat. Większość meczu rozegraliśmy dobrze taktycznie, tak samo technicznie. Byliśmy dobrze zaangażowani w fizyczne pojedynki. Z tych aspektów jestem zadowolony i gratuluję moim piłkarzom. Z jednej strony jestem szczęśliwy, bo wygraliśmy, ale z drugiej trochę sfrustrowany. Prowadziliśmy 2:0, mieliśmy szansę zdobyć trzecią bramkę, a finalnie mecz skończył się wynikiem 2:1. To, co mi się podobało, to gra po strzeleniu pierwszego gola. Dążyliśmy do zdobycia kolejnych bramek. To jest mentalność i osobowość, której oczekuję. Musimy jednak walczyć dalej - mówił trener Edward Iordanescu.
Kolejny kapitalny mecz rozegrał Jean-Pierre Nsame. Najpierw pewnie wykorzystał rzut karny, a pod koniec pierwszej połowy popisał się efektowną asystą przy trafieniu Pawła Wszołka.
- Nie mam magicznej recepty. Czuje się potrzebny i czuje nasze wsparcie. To wynik sytuacji, że drużyna stara się jak najlepiej dograć mu w pole karne. Mieliśmy dużo dobrych momentów w ataku pozycyjnym, ale moim największym wyzwaniem jest praca nad tym, abyśmy nie tracili bramek. Dopóki będziemy je tracić, nie będziemy tą drużyną, którą chcę, abyśmy byli. Na wszystko potrzeba trochę czasu - przyznał trener Iordanescu.
Jeszcze słówko o wyjściowym składzie. Legia zagrała w Edynburgu trójką środkowych obrońców, wahadłowymi i czterema środkowymi pomocnikami.
- Staramy się utrzymać niektórych zawodników tak świeżych, jak to tylko możliwe. To był nasz siódmy mecz w Europie w ciągu miesiąca. To nie jest łatwe - stwierdził trener Legii.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Cristiano Ronaldo ciągle to ma. Ale przymierzył!