Nie ma dość sensacyjny lider PKO Ekstraklasy. Na zakończenie 6. kolejki rozgrywek Wisła Płock pokonała na własnym stadionie Zagłębie Lubin 2:1, strzelając decydującego gola w ostatniej minucie doliczonego czasu.
- Prowadzenie Zagłębia było zasłużoną karą dla nas. Mieliśmy sprecyzowane założenia, że idziemy do wysokiego pressingu bardzo agresywnie i nie pozwalamy obrońcom Zagłębia mieć otwartej gry bez presji, a tak straciliśmy bramkę. Byliśmy bardzo źli z powodu naszej niekonsekwencji - mówił trener Mariusz Misiura na konferencji prasowej.
Dodał jednak, że nie było nerwów w szatni. - W przerwie był duży spokój. Pokazaliśmy zawodnikom trzy materiały wideo, zmodyfikowaliśmy pressing i pozycję Daniego Pacheco. Daliśmy im prosty przekaz jak chcemy funkcjonować w ataku. Nie było sztucznego mówienia, bicia piany. Zawodnicy nie mogli się doczekać końca przerwy i momentu, gdy będą mogli wrócić na boisko. Myślę, że było widać od 46. minuty, że chcemy jak najszybciej odwrócić wynik - podkreślał Misiura.
Wisła wróciła do gry w 58. minucie. Wówczas po strzale Łukasza Sekulskiego piłkę ręką we własnym polu karnym dotknął Michał Nalepa.
- Gratuluję Łukaszowi. Ale nie strzelenia gola, tylko przysłowiowych jaj, bo ostatniego rzutu karnego nie wykorzystał. Cieszę się, że miał odwagę. Z przyjemnością patrzyłem jak ustawia piłkę i zdobywa bramkę - powiedział trener Misiura.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Gol "stadiony świata" w Kolumbii. To po prostu trzeba zobaczyć
- Przeprowadziliśmy świetne zmiany, mieliśmy świetną energię z ławki. Zawodnicy nie są obrażeni, że nie grają od początku, tylko chcą odwrócić losy meczu. Było u nas wielkie oburzenie, że sędzia doliczył tylko trzy minuty. Rozpiera mnie duma. To przyjemność prowadzić drużynę z takim charakterem - przyznał.
Misiura wrócił też do tego, co działo się w przerwie. - Nie użyłem żadnych pięknych słów, by kogokolwiek zmotywować. Jesteśmy grupą ambitnych ludzi i czasami wystarczy, że popatrzymy sobie w oczy, powiemy sobie szczerze, że w czymś zawiedliśmy i to wywołuje w nas taką wewnętrzną złość, że miałem poczucie, że zawodnicy nie chcą już patrzeć na mnie, tylko wrócić na boisko - powiedział trener Wisły.
16 punktów po sześciu kolejkach i pozycja lidera. To działa na wyobraźnię.
- Chodzę z lodem na głowie i nie wybiegam daleko w przyszłość. Chcę, żebyśmy zapunktowali jeszcze przed przerwą reprezentacyjną. To jest dla mnie najważniejsze. Uważam, że rozmyślanie gdzie będziemy w kwietniu czy maju nie ma dziś żadnego znaczenia. Pamiętam poprzedni sezon, gdy w grudniu byliśmy smutni, bo mamy 8 punktów straty do drugiego miejsca, 11 do pierwszego i można było łatwo pisać czarne scenariusze, że nie awansujemy, a później okazało się, że daliśmy radę - podsumował trener Misiura.