Cztery gole padły w sobotę w Niecieczy. Bruk-Bet Termalica Nieciecza prowadziła do przerwy z Koroną Kielce 1:0. Po zmianie stron goście w kilka minut wyszli na prowadzenie, a następnie dołożyli trzecią bramkę.
Trener gospodarzy Marcin Brosz po potyczce miał sporo uwag do swojej drużyny. - Do 25. minuty wydawało się, że to jest interesujący mecz, gdzie swoje sytuacje mieliśmy zarówno my, jak i Korona. Spotkanie było bardzo wyrównane. Natomiast końcówka pierwszej części, a szczególnie druga połowa nie układały się po naszej myśli - powiedział szkoleniowiec, cytowany przez klubowy portal.
- To, co od razu ciśnie się na usta, to stwierdzenie, że po raz kolejny, to nie jest pierwszy taki mecz, niepotrzebnie się cofamy. Obejmujemy prowadzenie, mamy przewagę i to jest nasz najlepszy moment. Musimy wtedy robić kolejny krok. Zamiast tego przestajemy grać do przodu, gra nie układa się tak, jakbyśmy tego chcieli. W głowach pojawia się myśl, że lepiej zacząć się bronić i nastawić na kontrataki, a przestajemy grać w piłkę. Wkrada się niepewność. Dziś zespół z Kielc wykorzystał to bardzo dobrze - dodał Brosz.
ZOBACZ WIDEO: Jest pomysł niezwykłej walki. Lampe będzie się bić z... Gortatem?
Z kolejnej wygranej w sezonie zadowolony był opiekun Korony Jacek Zieliński. - Schodząc do szatni po pierwszej połowie byliśmy trochę przytłumieni. Gra nie wyglądała źle na boisku, natomiast wynik nas niepokoił. Wbrew pozorom jednak w przerwie nie było żadnego szaleństwa i nerwowych ruchów. Żadnych suszarek - powiedział szkoleniowiec.
- Wytłumaczyliśmy sobie to, co musimy poprawić, zrobiliśmy to i zespół zdecydowanie odpalił. Były sytuacje nawet ku temu, by dołożyć dwie kolejne bramki. Nie ma jednak co się ekscytować i tracić głowy. To fajne zwycięstwo, bo pierwsze nasze na wyjeździe, traktujemy je jak kamień milowy. To potwierdzenie słuszności tego, co robimy na treningach, dodaje dużo pewności. Chłopaki widzą to, wierzą, i dla nas to jest najlepsza nagroda - podsumował doświadczony trener.