Rumun został trenerem Legii Warszawa na początku lipca. W rozmowie z Digi Sport przekazał, że władze Legii obiecały mu zachowanie kadry z poprzedniego sezonu, a do tego kilka wzmocnień.
- Odbyłem bardzo konkretną rozmowę. Kiedy zgadzam się na współpracę, jestem bardzo precyzyjny. Powiedziałem jasno, że obejmę klub tylko w przypadku, gdy drużyna pozostanie taka, jaką widziałem w ponad 15 meczach - mówił.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nagrywał Messiego na ulicy. Tak zareagował gwiazdor
Tak się jednak nie stało. Latem z Legii odeszło kilku ważnych piłkarzy, w tym m.in. Marc Gual, Maximillian Oyedele, Ryoya Morishita i Jan Ziółkowski. Z kolei obiecane Edwardowi Iordanescu wzmocnienia długo nie nadchodziły.
- Poprosiłem o konkretne rzeczy i uzyskałem na nie zgodę, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Potrzebowałem czterech zawodników, ale zrobiło się z tego coś całkiem innego. Piłkarze cały czas odchodzili, a nowi przychodzili z opóźnieniem. Powiedziałem, że biorę odpowiedzialność za wyniki, ale przyszedłem tu, by zdobyć mistrzostwo. Oczekiwałem, że dane mi obietnice zostaną dotrzymane - mówił.
Legia w dalszej fazie okna transferowego zintensyfikowała działania na rynku i pozyskała m.in. Damiana Szymańskiego, Kamila Piątkowskiego, Kacpra Urbańskiego czy napastnika Miletę Rajovicia. Iordanescu ocenił jednak, że tak duża rotacja w kadrze drużyny utrudnia optymalne przygotowania do kolejnych meczów.
- Kiedy pracujesz z dziesięcioma nowymi piłkarzami i grasz co trzy dni, to oni nawet nie mają okazji się zobaczyć - jedni przebywają na treningach, a inni są w trakcie regeneracji - narzekał Rumun.
Dodajmy, że w tym sezonie Legia Warszawa zapewniła sobie awans do fazy ligowej Ligi Konferencji. Przed przerwą reprezentacyjną "Wojskowi" w rozgrywkach Ekstraklasy rozegrali pięć meczów, w których zgromadzili siedem punktów.