W niedzielę reprezentacja Polski ograła 3:1 Finlandię na Superauto.pl Stadionie Śląskim. Tym samym Biało-Czerwoni zrewanżowali się za czerwcową porażkę 1:2 w Helsinkach.
Był to drugi mecz Biało-Czerwonych pod wodzą Jana Urbana. Jussi Vainikka, dziennikarz fińskiej telewizji Yle, ocenił, że po objęciu kadry przez 63-latka wyraźnie poprawiła się atmosfera wokół reprezentacji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nagrywał Messiego na ulicy. Tak zareagował gwiazdor
- To na pewno widać, że Jan Urban jest bardziej lubiany wśród fanów. Prawdopodobnie także piłkarzy. Zupełnie inaczej niż było w przypadku Michała Probierza - mówił.
Wynik niedzielnego meczu w 27. minucie otworzył Matty Cash. W doliczonym czasie pierwszej połowy na listę strzelców wpisał się Robert Lewandowski, a w 54. minucie trzecią bramkę dla Polski zdobył Jakub Kamiński. W samej końcówce spotkania honorową bramkę dla Finów strzelił Benjamin Kallman.
Wszystkie bramki dla Polaków padły po szybko rozegranych kontratakach. Vainikka szczerze przyznał, że tego dnia Finowie nie byli w stanie przeciwstawić się Biało-Czerwonym.
- To był bardzo słaby występ Finów i oczywiście rozczarowujący, ale spodziewany wynik w trudnym meczu na wyjeździe. Wszystkie gole Polaków zostały strzelone zbyt łatwo. Pojawiło się też za dużo indywidualnych błędów. Fiński zespół nie potrafił atakować, zwłaszcza w pierwszej połowie - podsumował.
Dziennikarz ocenił ponadto, że jego rodacy niedzielną porażką wypisali się z walki o awans do przyszłorocznych mistrzostw świata. - Myślę, że Polacy ani Holendrzy nie będą tracić punktów w taki sposób, żeby przywrócić Finów do walki o zakończenie eliminacji w pierwszej "dwójce" - przewidywał.
Przypomnijmy, że bezpośredni awans na przyszłoroczny mundial zapewni sobie najlepsza drużyna w grupie. Reprezentacja, która zajmie drugie miejsce, zagra w dwustopniowych barażach.
Jak dotąd Polska i Holandia zgromadziły po 10 punktów. "Oranje" prowadzą w tabeli grupy G za sprawą lepszego bilansu bramkowego. I to pomimo faktu, że ma o jeden mecz rozegrany mniej.