Legia Warszawa nie zachwyciła, ale bardzo pewnie pokonała zespół Radomiaka Radom 4:1 i jest obecnie na 6. miejscu w tabeli PKO Ekstraklasy.
- Najważniejsze było zwycięstwo. Ostatnio tak bardzo skupiliśmy się na wejściu do Ligi Konferencji, że traciliśmy punkty w lidze. Nie mogliśmy sobie dziś pozwolić, by wykonać jakieś złe ruchy - mówił trener Edward Iordanescu na konferencji prasowej.
Nie było fajerwerków. Legioniści w pierwszej połowie grali na pół gwizdka. Wszystko zmienił strzelony gol tuż przed przerwą. A w drugiej części gospodarze wykorzystali po prostu fatalne błędy przeciwnika.
- Patrząc na wynik można myśleć, że mecz był prosty, ale to nieprawda. To my sprawiliśmy, że rezultat był taki, a nie inny. Radomiak ma dużo jakości. Rywale mają szybkich zawodników, świetnie bronią. Gdy popełniasz błędy, potrafią od razu cię ukarać. Zachowaliśmy jednak dobry balans. Cieszę ze zwycięstwa i zdobycia czterech bramek. Mieliśmy wielu piłkarzy na kadrze, wielu z nich dopiero do nas dołączyło. Steve Kapuadi spotkał się z Kamilem Piątkowskim dopiero kilka dni temu. Dzisiaj zagrali razem na środku obrony i bardzo dobrze sobie poradzili - mówił Iordanescu.
Rumun był jednak niezadowolony z faktu, że nie udało się zachować czystego konta. Bramkę na 4:1 zdobył w piątej minucie doliczonego czasu Adrian Dieguez.
- To rzecz, która mnie denerwuje. Mogliśmy wygrać ten mecz do zera, mogliśmy wcześniej go zamknąć. Teraz przed nami pięć dni pracy. Czeka nas ciężka wyprawa do jednego z kandydatów do mistrzostwa. Musimy być gotowi. Potrzebuję czasu, ale w tym samym czasie musimy gromadzić punkty - podsumował Iordanescu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co on zrobił?! Na tę bramkę można patrzeć i patrzeć