Czy Lewandowski się kończy? "Przekłamuje rzeczywistość" (OPINIA)

Getty Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

To był wieczór Marcusa Rashforda. Anglik posłał dwie takie petardy w bramkę Newcastle Utd, że na stadionie gospodarzy zapadła grobowa cisza. Nic nie zapowiadało, że akurat on będzie bohaterem pierwszego meczu Barcelony w tej edycji Ligi Mistrzów.

- Ten Lewandowski to się kończy, nie? - znienacka zagadnęła mnie fryzjerka, akurat w dniu meczu Newcastle z Barceloną (1:2). - Yyy, no tak jakby... Z tym, że nie do końca - próbowałem coś wydusić z siebie zaskoczony, ale wielkiego sensu to nie miało.

- No, że się Robert kończy, słyszę już od co najmniej pięciu lat, a on cały czas się jakoś nie kończy - dodałem nieśmiało. A gdy już wróciłem do równowagi, wypaliłem odważnie: - No i on tak się kończy, że w niedzielę w lidze wyszedł na boisko na raptem 20 minut i strzelił dla Barcelony dwie bramki!
- A komu on tak strzelił? - nie ustępowała fryzjerka.
- Valencii - wyjaśniam.
- No to nie słyszałam - powiedziała i przeszliśmy do innych tematów.

Zagadnienie, czy się Robert kończy, czy nie kończy, intryguje - niestety - nie tylko moją fryzjerkę. Media w Hiszpanii co drugi dzień piszą story o tym, jak to Lewandowski jest na równi pochyłej i będzie grał co raz mniej. I o tym, że pressing w wykonaniu Polaka nie jest tej jakości co dawniej i że słabiej pracuje w defensywie, bo sił - podobno - ma mniej.

ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni przeżyła koszmar. "Mój mąż wtedy pierwszy raz zemdlał"

I jeszcze o tym, że w tym sezonie Robert w ogóle będzie grał tylko "ogony", bo mecze w podstawowym składzie będzie zaczynał Ferran Torres. To wszystko - dla jasności - doniesienia nie fryzjerki, tylko (podobno) dobrze poinformowanych hiszpańskich mediów. Które oczywiście wiedzą to wszystko z pierwszej ręki, bo wiedzą, gdzie ucho przyłożyć.

I kiedy zdamy sobie sprawę, że mówimy o Lewandowskim, czyli piłkarzu, któremu właśnie leci 38. rok życia, to wszystkie te doniesienia mają swoją dozę prawdopodobieństwa. Gdyby tylko nie jeden fakt: nic o tym nie wie trener Barcelony Hansi Flick.

Niemiec musi słabo się orientować w "prawdach" hiszpańskich mediów, bo nie zważając na to, że to Ferran miał grać w pierwszym składzie, wstawił w meczu Ligi Mistrzów w Newcastle do wyjściowej "jedenastki" Lewandowskiego.

Robert jest biologicznym fenomenem i żywym dowodem na to, że jeśli całe życie dbasz o siebie, to organizm ci to później odda. Będziesz się starzeć wolniej niż twoi rówieśnicy. Całymi latami uczciwie pracował na swoją formę. Więc jeśli ktoś głosi, że na jakościowy pressing i pracę w defensywie, Polak nie ma już siły, to mówi nieprawdę.

Wystarczyło popatrzeć jak w Newcastle Robert wychodził do piłki. To nie było bierne czekanie na podania w polu karnym rywala. To była harówka w środku pola, często tyłem do bramki, pod agresywnym kryciem obrońców gospodarzy. Jeśli w Barcelonie ktoś miałby nie wytrzymać fizycznie, to "Lewy" na pewno nie jest pierwszy w kolejce.

Po tym, jak już przed sezonem przydarzyła mu się kontuzja, potrzebował chwili, by wrócić do pełni formy. Ale już po dwóch wrześniowych meczach w reprezentacji Polski było widać, że proces ten ma za sobą. Z Holandią był pierwszym obrońcą i miał powstrzymywać Frenkiego de Jonga, bo taka była potrzeba chwili. W drugim meczu kadry, z Finlandią nie tylko biegał jak młody źrebak, ale też strzelił gola i dołożył asystę. A w niedzielnym meczu Primera Division zapakował dublet Valencii.

Nieźle jak na schyłek piłkarskiego emeryta, prawda? Bo od całej dyskusji, ile jeszcze Robert może, a ile nie może, ważniejsze jest, że "Lewy" to pod bramką rywala nadal bestia. Rywale z oka nie mogą go spuścić i wtedy nikt nie pyta go o metrykę.

Pewnie, że Lewandowski nie zawsze będzie wychodził w podstawowym składzie Barcelony, pewnie, że będzie - w naszpikowanym meczami sezonie - grywał krócej. Nieważne, może być krócej, ale treściwiej.

I co do tego świetnie się dogadują Flick z Lewandowskim. Dla obu jasne jest, że odpowiedzialność za zdobywanie goli rozłoży się w tym sezonie na większą liczbę zawodników. Będzie swoje bramki strzelał Torres, będzie strzelał Raphinha, będzie też strzelał - tak jak w meczu z Newcastle - Marcus Rashford.

Wszyscy będą korzystali z tego, że obrońcy skupiają uwagę na Lewandowskim. A Robert? Można być spokojnym, że swoje 20-25 goli w sezonie zdobędzie. Na jakiej podstawie tak sądzę? Bo zawsze tak było w ostatnich latach. I wiek nie ma tu nic do tego. Wiek to po prostu liczba. Taka, która w przypadku "Lewego" mocno przekłamuje rzeczywistość, jaką widzimy na boisku.

Dariusz Tuzimek, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (79)
avatar
James 007 Bąd
20.09.2025
Zgłoś do moderacji
11
0
Odpowiedz
Czy pismacy z SF się kończą? ''Przekłamują rzeczywistość'' (OPINIA) 
avatar
krótka_piłka
20.09.2025
Zgłoś do moderacji
13
0
Odpowiedz
Pan Lewandowski jest panem swego losu, ustawiony na 10 pokoleń może grać jak długo zechce, lub skończyć karierę i np. na swej prywatnej wyspie na hamaku pod palmą sączyć drinki. 
avatar
Józwa
20.09.2025
Zgłoś do moderacji
15
0
Odpowiedz
Gdy RL skończy karierę, pismacy z wupe już następnego dnia staną gęsiego w ogonku do Pośredniaka, gdzie dowiedzą się że dla ludzi z takim wykształceniem pracy nie ma. 
avatar
Józwa
20.09.2025
Zgłoś do moderacji
14
0
Odpowiedz
Radziłbym redaktorkom z wupe nie przebierać tak nogami w oczekiwaniu końca kariery RL, bo to będzie WASZ koniec. Wyschnie niewyczerpane dotąd źródło tematów na artykuły. 
avatar
niestety moi drodzy
19.09.2025
Zgłoś do moderacji
18
15
Odpowiedz
Nic Lewemu nie ujmując już się skończył. 
Zgłoś nielegalne treści