Trener Jagiellonii zaryzykował. "Nie losujemy składu przy śniadaniu"

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: Adrian Siemieniec
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: Adrian Siemieniec

- Wystawiając taką jedenastkę brałem na siebie ryzyko. Każdy zawodnik pojawił się na boisku z jakiegoś powodu - mówił trener Adrian Siemieniec po meczu Wisła Płock - Jagielloni Białystok (0:1).

Kibice Jagiellonii Białystok przecierali oczy, gdy zobaczyli skład, który zaproponował Adrian Siemieniec na piątkowy mecz w Płocku.

Od 1. minuty zagrali m.in. Yuki Kobayashi, Andy Pelmard, Louka Prip, Sergio Lozano czy Dimitris Rallis, a na ławce znaleźli się tacy zawodnicy, jak Taras Romanczuk, Bernardo Vital, Dawid Drachal i Afimico Pululu.

- To nie tak, że przychodzimy rano do klubu na śniadanko, mamy maszynę losującą i wychodzi jedenastka, która akurat się wylosuje. Każdy zawodnik pojawił się na boisku z jakiegoś powodu - mówił trener Siemieniec na konferencji prasowej.

- Zdaję sobie sprawę, że obraz pierwszej połowy nie był taki, jak powinien, ale czy oczekiwałem, że taki będzie obraz drugiej połowy? Myślę, że trudno było tego oczekiwać. Wystawiając taką jedenastkę brałem na siebie ryzyko. To wynika z faktu, że przed nami mnóstwo spotkań i potrzebujemy więcej niż jedenastu zawodników - powiedział trener Jagiellonii, przed którą spotkania z Legią Warszawa i Lechem Poznań.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Argentyńska gwiazda nadal zachwyca. Co za gol

Jednak mimo wielu zmian w składzie Jagiellonia była w stanie wygrać w Płocku.

- To był mecz dwóch połów. W pierwszej nie mieliśmy kontroli nad spotkaniem, w drugiej już tak, czego konsekwencją była zdobyta bramka. Cieszę się, bo sytuacja była podobna do tej z Gliwic. Co prawda dziś przeciwnik grał w pełnym składzie, ale mimo wszystko końcówka była pod większą kontrolą. Byliśmy bliżej drugiego gola niż Wisła wyrównania, ale to był trudny mecz, szczególnie w kontekście pierwszej połowy. Kluczowe było to, że nie straciliśmy wtedy bramki - przyznał trener Siemieniec.

Odniósł się też do sytuacji z doliczonego czasu gry, kiedy Oskar Pietuszewski zmarnował kontratak w przewadze liczebnej. Mógł strzelać, ale wybrał podanie do Jesusa Imaza i zagrał niecelnie, w nogi przeciwnika.

- Pewnie jeszcze nie raz w życiu wybierze najgorsze i nie raz wybierze najlepsze rozwiązanie. Wszyscy popełniają błędy, nie tylko 17-letni piłkarz, czasem też ci bardziej doświadczeni. Taka jest piłka nożna. Wiele doświadczeń jest dla niego nowych, pierwszy raz znajduje się w pewnych sytuacjach i pewnie pierwszy raz na tym poziomie mierzy się z takim rozczarowaniem czy zawodem. Jest takie powiedzenie, że czasem wygrywasz, a czasem budujesz charakter. Dzisiaj wygrał zespół, a Oskar zbudował siebie na przyszłość. Wierzę, że wróci mocniejszy. Nie rozstrząsałbym tego tematu - podsumował trener Siemieniec.

Komentarze (2)
avatar
wieslaw szkuta
21.09.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
SiemieniecJesteś wielki!!!!! 
avatar
wieslaw szkuta
21.09.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Oskar,jest dobrze, czas czyni cuda, jestem mile zaskoczony,czekamy, wierzymy, będziesz wielki! 
Zgłoś nielegalne treści