Mecz Rakowa Częstochowa z Legią Warszawa (1:1) miał być sportowym hitem, a przerodził się w jedną z największych sędziowskich afer ostatnich miesięcy. W centrum uwagi znalazł się Jarosław Przybył, który po analizie VAR podyktował rzut karny za zagranie ręką Petara Stojanovicia. Do siatki trafił Ivi Lopez, a wściekłość piłkarzy i sztabu Wojskowych nie miała końca.
Trener Edward Iordanescu nie krył irytacji. - W mojej ocenie nie było faulu Kapuadiego na Tudorze. A właśnie po wykonaniu tego wolnego doszło do zdarzenia w polu karnym. Gdy zawodnik jest w powietrzu, wystarczy dotknąć go jednym palcem, by stracił równowagę. Oglądałem tę sytuację 20 razy i wciąż nie mogę znaleźć wytłumaczenia dla decyzji sędziego - ocenił przed kamerą Canal+ Sport.
ZOBACZ WIDEO: Wiadomo, co dziś robi wicemistrzyni olimpijska. "To nie jest wielki biznes"
Sam Stojanović podkreślał, że został popchnięty przez Zorana Arsenicia. - On mnie popchnął, każdy może to sprawdzić na wideo. Pobiegłem za arbitrem do monitora, by to sobie obejrzeć w powtórce i jestem w 100 proc. przekonany, że byłem faulowany. Nie wiem, jak sędzia tego nie dostrzegł” – mówił w Canal+ Sport.
Zupełnie inaczej na kontrowersyjną sytuację patrzył Raków Częstochowa. - Nie widziałem dokładnie, jak to się stało, ale na szczęście jest VAR. Sędzia poszedł sprawdzić sytuację i zdecydował, że jest karny - stwierdził Zoran Arsenić. Jego rodak Fran Tudor dodał z kolei: - Ręka była wysoko uniesiona. Nie widziałem tego na żywo, ale obejrzałem sytuację na powtórkach i według mnie było zagranie ręką.
Jarosław Przybył znalazł się w ogniu krytyki po decyzji o rzucie karnym, ale sam nie ma wątpliwości, że postąpił słusznie. Arbiter przyznał, że dokładnie przeanalizował sytuację na monitorze VAR i podjął decyzję zgodną z sugestią wozu.
- Zdaniem VAR Arsenić nie wykonał niczego, co można było nazwać przewinieniem. Nie było żadnego dodatkowego ruchu, który by skutkował dotknięciem piłki przez Stojanovicia. Dlatego zostałem wezwany do monitora - mówił w programie "Pogadajmy o piłce" na YouTubie.
I dodał: - Presja ze strony sztabu i rezerwowych Legii była tak ogromna, że dwa razy odchodziłem od monitora, żeby nimi zarządzać. Ustawienie monitora było niekomfortowe. Jeśli sędzia widzi, że błąd był ewidentny, to po 3-4 sekundach podejmuje decyzję, a jeśli trwa to trochę dłużej, to jedni i drudzy robią sobie nadzieję.
Przybył i ...karny