Kryzys w Wiśle Płock? Stanowcza reakcja trenera

PAP / Marian Zubrzycki / Mariusz Misiura w meczu Wisły Płock z GKS-em Katowice
PAP / Marian Zubrzycki / Mariusz Misiura w meczu Wisły Płock z GKS-em Katowice

Wisła Płock nie wygrała od czterech meczów, przez co straciła prowadzenie w PKO Ekstraklasie i szansę na zdobycie STS Pucharu Polski. Trener Mariusz Misiura odniósł się do sugestii o kryzysie zespołu po zremisowanym 1:1 spotkaniu z GKS-em Katowice.

Przed zremisowanym 1:1 meczem z GKS-em Katowice piłkarze Wisły Płock ponieśli porażki po 0:1 z Arką Gdynia i Jagiellonią Białystok, a także 2:4 z katowiczanami w STS Pucharze Polski. Podział punktów w piątek i tak jest małym przełamaniem dla zespołu Mariusza Misiury, ale mógł liczyć na więcej. Tym bardziej, że prowadził po strzale Żana Rogelja i stracił gola po wielkim błędzie bramkarza Rafała Leszczyńskiego.

- Rozglądam się mocno po sali, bo ktoś z mediów podszedł do mnie po meczu i zapytał, czy mamy kryzys. Powiem tak: Wisła Płock ma dziewięć spotkań za sobą i 17 punktów w tabeli. To jest duma, niesamowity wynik. My się już czujemy niezadowoleni, a moje słowa po meczu były takie, że jestem dumny, bo ja tak łatwo nie zapominam, gdzie byliśmy jeszcze 15-16 miesięcy temu - mówi trener Misiura na konferencji prasowej.

- Spotkanie było bardzo trudne, między innymi z powodu dużego wysiłku we wtorek w pucharze, a do tego podróż. Były mimo to momenty bardzo dobre dla nas i dla przeciwnika. Zdecydowaliśmy się oddać piłkę GKS-owi i szukać szybkiego ataku - wspomina szkoleniowiec i odniósł się do sytuacji Rafała Leszczyńskiego, którego błąd przesądził o podziale punktów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co oni zrobili! Niesamowity gol w ósmej sekundzie

- Popełnił błąd, ale Rafał jest jednym z nas i nigdy nie ma u nas indywidualnego rozliczania. Pamiętam jego świetną interwencję w Częstochowie, która dała nam punkty, więc od Rafała rozpocznę ustawianie składu na kolejne spotkanie z Lechią Gdańsk - zapowiada od razu Mariusz Misiura.

GKS nie zdołał po raz drugi w jednym tygodniu pokonać Wisły Płock. W końcówce meczu ligowego drużyna Rafała Góraka umieściła piłkę raz jeszcze w bramce przeciwnika, ale gol Adama Zrelaka nie został uznany z powodu spalonego. Katowiczanie pozostali w strefie spadkowej, tracąc punkty po raz ósmy w 10. kolejce.

- Dość dynamiczny okres jest za nami i też zastanawialiśmy się, jak przez niego przejdziemy. Dwumecz z Wisłą jest dla nas na plus. Jesteśmy w następnej rundzie pucharu i zawozimy do Katowic pierwszy punkt z meczów wyjazdowych w sezonie - mówi Rafał Górak.

- Wydaje mi się, że samo spotkanie było wyrównane, a punkt zasłużony dla obu zespołów. Osiągnęliśmy w drugiej połowie przewagę optyczną i byliśmy groźniejsi pod bramką. Dużo nam nie brakowało do zwycięstwa, ale trzeba stąpać twardo po ziemi, być spokojnym i cierpliwym. Także traktuję punkt jako zdobycz - ocenia trener.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści