Widzew Łódź wreszcie przełamał wyjazdową niemoc i w sobotnie popołudnie wygrał z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza 4:2 po hat-tricku Frana Alvareza. Początek nie był - delikatnie rzecz ujmując - wymarzony, jednak w drugiej połowie dominacja łodzian nie podlegała już żadnej dyskusji.
- Z perspektywy mentalnej początek meczu i stracona bramka nie były dla nas czymś łatwym, natomiast później pokazaliśmy, że idziemy we właściwym kierunku. Potrafiliśmy odwrócić mecz i w sposób zdecydowany go wygrać. Mam nadzieję, że to już koniec niepowodzeń w spotkaniach wyjazdowych - mówił trener Patryk Czubak na konferencji prasowej.
Już w 14. minucie zmieniony został Marek Hanousek, który zderzył się głowami z Andrzejem Trubehą. - Tak szybka strata zawodnika zawsze jest wyzwaniem. Juljan Shehu wrócił do pełnego treningu w piątek, więc nie było to dla niego łatwe. Musi jednak to dźwigać i dobrze, że to dźwignął - przyznał trener Czubak.
Szkoleniowiec odniósł się też do gry nogami Veljko Ilicia. Tam były pewne niedociągnięcia.
- Tych podań w aut jest zdecydowanie za dużo. Paradoks jest taki, że w treningu robi to świetnie. Mam nadzieję, że będzie w stanie robić to powtarzalnie również w meczu. Nie jest problemem, że jeśli pięć razy zagrasz dokładnie, a raz nie. Problem pojawia się, gdy jest na odwrót - mówi Czubak.
Trener Marcin Brosz szukał pozytywów, ale nie mógł być zadowolony po takim spotkaniu. Termalica jest tuż nad strefą spadkową.
- Pierwsza połowa czy fragmenty meczu pokazują, że gdy jesteśmy blisko siebie i wiemy, jak chcemy grać, to naprawdę jesteśmy groźni dla każdego przeciwnika. Potrafimy rywalizować z każdym, natomiast dziś bardzo kosztowna była dla nas kontuzja Andrzeja Trubehy. Całkowicie inaczej zaczynamy rozgrywać pewne schematy - powiedział Brosz.
ZOBACZ WIDEO: Co za gol w Polsce. To nagranie po prostu trzeba zobaczyć