Raków Częstochowa odniósł całkiem spokojne zwycięstwo na własnym stadionie. Dzięki dwóm strzałom Jonatana Brauta Brunesa pokonał Motor Lublin 2:0. Nie pozwalał na dużo przeciwnikom, więc jego przewaga była praktycznie niezagrożona. Także w krótkim fragmencie po czerwonej kartce dla Frana Tudora.
- Ultra ważny mecz jest za nami. Sam byłem ciekawy, jak zagramy po krótkiej regeneracji i takich samych przygotowaniach. Do tego, byliśmy zaskoczeni stanem boiska, ponieważ gra na takim boisku w ekstraklasie jest uwłaczająca. Poradziliśmy sobie z tymi tematami i zwyciężyliśmy, grając bardzo dobrą piłkę - mówi Marek Papszun na konferencji prasowej.
- Bardzo intensywne trzy tygodnie są za nami. Dla mnie to było świetne doświadczenie. Myślę, że najsłabszy okres jest za nami, ale to jest piłka i musimy trenować, żeby uniknąć takich dołków. Jako trener spróbuję wycisnąć z tej kadry maksa. Na razie piłkarze mają trzy dni wolne, także mają przede wszystkim odpocząć. Później wrócimy do pracy - zapowiada szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co oni zrobili! Niesamowity gol w ósmej sekundzie
Przed meczem, w mediach społecznościowych, Raków pokazał skład w systemie 1-4-4-2. Nie miało to później dużo wspólnego z rzeczywistością. - Podaliśmy skład w taki sposób, żeby trochę zmylić czujność przeciwnika. Trudno był rozpoznać ten skład z Seckiem nawet kibicom Rakowa. Nie chcieliśmy okryć wszystkich kart, żeby trenerzy Motoru mieli trochę zamieszania w głowach. Było trochę niepewności, co do tego, co się wydarzy - przyznaje się Marek Papszun do małego fortelu.
Motor nie pokazał za dużo dobrego w Częstochowie. Do pojedynku z Rakowem przystąpił z taką samą liczbą punktów, ale nie zawiesił wysoko poprzeczki uczestnikowi Ligi Konferencji. Akurat kiedy wydawał się rozpędzać, stracił pierwszego gola z rzutu karnego.
- Raków był zdecydowanie lepszym zespołem. Stworzył wystarczająco dużo sytuacji podbramkowych, żeby wygrać. Przy takiej organizacji i jakości piłkarskiej rywala, musieliśmy być w topowej dyspozycji, żeby się przeciwstawić. Nie byliśmy, co było widać na boisku, dlatego też nie zdobyliśmy chociaż punktu. Był fragment, w którym złapaliśmy większą swobodę, do którego później trudno było nam wrócić. Do tego popełnialiśmy za dużo prostych strat - analizuje trener Mateusz Stolarski.
- Jesteśmy w najtrudniejszym okresie od czasu awansu do ekstraklasy, mamy cztery mecze bez zwycięstwa. Ten przeciwko Rakowowi był jednym z najsłabszych. Biorę za to odpowiedzialność i mam nadzieję, że takiego już nie zagramy - dodaje Stolarski.