Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Kiedy ostatnio jechałeś na zgrupowanie reprezentacji w tak dobrej formie?
Jakub Kamiński, piłkarz 1. FC Köln i kadry Polski: Hmm. Dawno. Chyba w swoim pierwszym sezonie w Wolfsburgu w 2022 roku, przed mistrzostwami świata w Katarze. Grałem wówczas regularnie. Najważniejsze, że teraz czuje się tak, że mogę góry przenosić. Wszystko podskoczyło do góry, pewność siebie też. Jest forma, gram po 90 minut w Bundeslidze, strzelam gole. Mam trzy bramki po sześciu meczach, z FC Koeln zdobyliśmy dziesięć punktów, jesteśmy na szóstym miejscu. Humor musi być dobry.
Co się zmieniło, że odżyłeś na boisku?
Wszystko idealnie się zgrało. Przed sezonem odbyłem rozmowę z trenerem Lukasem Kwasniokiem. Obiecał mi pewne rzeczy i dotrzymał słowa. Oczywiście, najpierw musiałem wywalczyć miejsce w składzie, ale występuję na pozycjach ofensywnych, a tego potrzebowałem. W Wolfsburgu bywało, że grałem nawet w obronie. Zdarzają się sytuację, gdy trzeba się poświęcić, w Kolonii też schodziłem na "wahadło" lub pozycję numer "osiem", ale dla trenera Kwasnioka dam się pokroić. To dzięki niemu gram regularnie z przodu i moja forma rośnie.
Z trenerem masz świetny kontakt.
Trener jest osobą energiczną, takim showmanem w pozytywnym znaczeniu. Widzę, że zależy mu, żebym zyskał na tym transferze także pod względem indywidualnym, dołożył gola, asystę. Często rozmawiamy jeden na jeden i to w języku polskim. Przy drużynie mówimy po niemiecku, ale taki bezpośredni kontakt z trenerem na pewno jeszcze bardziej mi pomaga.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak on to trafił?! "Golazzo" w lidze meksykańskiej
Jakie były twoje dwa ostatnie sezony?
Do zapomnienia. Ale się nie załamywałem. Skupiałem się wtedy na mocnych treningach. W Bundeslidze bardzo zwracają na to uwagę. Trenerzy patrzą na zaangażowanie i podejście do zajęć. W sporcie są gorsze momenty, to naturalne, ale ważne, żeby z nich wychodzić. Robiłem swoje i czekałem na efekty.
Kiedy poczułeś, że ten wyczekiwany moment w końcu nadszedł?
Wyróżniłbym mecz z Wolfsburgiem w połowie września i gola, którego strzeliłem w doliczonym czasie gry. Prowadzili 3:2, my wyrównaliśmy i skończyło się wynikiem 3:3. Zagrałem przeciwko swojemu obecnemu klubowi, z którego jestem wypożyczony do Kolonii, i to w ich święto. Obchodzili akurat osiemdziesięciolecie Volkswagena. Był to dla mnie wyjątkowy moment, bo przecież nie udało mi się przebić w Wolfsburgu. W meczu z nimi chciałem udowodnić swoją wartość.
Co dawni koledzy mówili po twojej bramce?
Pytali trochę w żartach, a trochę wkurzeni: "Czemu to zrobiłeś?". Czemu akurat w tym meczu. Kamil Grabara był zdenerwowany, że stracili trzy punkty. Po tych trzech latach zostawiłem w Wolfsburgu wielu znajomych, którzy po ludzku cieszyli się, że wracam do formy.
Czujesz, że oczy kibiców skierowane są teraz na ciebie?
Dużo Polaków wspiera mnie w Kolonii, mocno to odczułem. Mówili mi w klubie, że w mediach społecznościowych zrobiło się spore zamieszanie ze mną w roli głównej.
Zrobiło się o tobie głośno.
Chyba mimo wszystko każdy liczy, żeby tak było, bo z formą sportową przychodzi też zainteresowanie.
Nakręca cię to?
Zdecydowanie tak. Czekałem na to, żeby stać się liderem na boisku. Kibice i zawodnicy widzą, że staram się ciągnąć zespół. Cieszę się, że jest o mnie głośno w Niemczech. Długo się o to starałem. Teraz złapałem moment i muszę wycisnąć z tego maksimum.
Znalazłem się w wielkim klubie z tradycjami i świetną publiką. To też mnie niesie. Lubię takie momenty w meczu, gdy mogę pobudzić kibiców jakimś gestem, oni mi odpowiadają, zagrzewają do walki, poza boiskiem również. Także dzięki nim czuje się w Kolonii fenomenalnie.
Dostałeś nagrodę dla zawodnika września. Koziołka, symbol Kolonii.
Mam nadzieję, że to nie ostatni koziołek w tym sezonie i że będę musiał przykręcić w domu dodatkową półkę na kolejne wyróżnienia.
Zmieniła się twoja perspektywa w klubie, ale też w reprezentacji.
W meczu z Finlandią (3:1) strzeliłem gola, miałem asystę. Z Holandią (1:1) też rozegrałem niezłe spotkanie, ale liczę na więcej. Chcę stać się pewniakiem na boisku, być gwarantem stwarzanych sytuacji i zagrożenia pod bramką rywali.
Wróciliście w reprezentacji z zaświatów po burzliwym czerwcu. Walka o pierwsze miejsce w grupie jest realna?
Pojawiła się w głowie taka myśl. Problem tylko jest taki, że nie liczy się bezpośredni pojedynek, a liczba strzelonych goli w eliminacjach. Holandia musiałaby po drodze zgubić punkty. Zobaczymy, jak będzie. Za chwilę jedziemy na spotkanie z Litwą, trzeba zachować koncentrację, a jak będzie możliwość, to strzelić im jak najwięcej goli.
Jan Urban jest konsekwentny w powołaniach i wyborze składu. Potrzebowaliście stabilizacji?
Zdecydowanie tak. Tak naprawdę z naszego składu wypadł tylko Nikola Zalewski z powodu kontuzji, ale przyjeżdża Michał Skóraś, który jest w dobrej formie. Trener będzie chciał sprawdzić pewnie kilka rzeczy, każdy chce grać, ale stabilizacja w reprezentacji jest bardzo potrzebna. Najważniejsze, żeby zawodnicy z pierwszego składu występowali w klubach, co przekłada się później na grę w reprezentacji. Mogę to przyznać na własnym przykładzie.
rozmawiał Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty