Selekcjoner zrobił aż osiem zmian w pierwszym składzie w porównaniu do dwóch ostatnich meczów z Holandią (1:1) i Finlandią (3:1) we wrześniu. Jan Urban zapowiadał, że "zamiesza" w zespole w towarzyskim spotkaniu z Nową Zelandią, bo chce zobaczyć w akcji graczy, którzy dostawali mniej szans w drużynie narodowej i rzadziej występują w klubach. Cały mecz na ławce rezerwowych spędził na przykład Robert Lewandowski.
Trudno było spodziewać się składnych akcji i zgrania po grupie zawodników, którzy w takiej konfiguracji znaleźli się na boisku po raz pierwszy. Mało kto zasłużył na szczególne wyróżnienie. Polscy piłkarze mieli przewagę, stwarzali sytuację, ale w pierwszej połowie momentami wyłączali się z gry.
Już na samym początku spotkania Piotr Zieliński chciał oszukać rywali strzałem przy bliższym słupku. Mało brakowało. Zieliński wbiegł w pole karne, rywale spodziewali się dośrodkowania, ale pomocnik wybrał uderzenie. Pomysł był dobry, jednak zawodnik trafił w boczną siatkę.
Goście nie zamierzali statystować na boisku. Odpowiedzieli błyskawicznie. Już chwilę później po dalekim podaniu i nieporozumieniu w obronie Callum McCowatt oddał strzał z pola karnego, ale czujny był Bartłomiej Drągowski. Dobrze odbił piłkę do boku.
Dwóm piłkarzom szczególnie zależało, by ponownie pokazać się w narodowych barwach. Kacper Kozłowski starał się być aktywny, nie bał się wziąć na siebie gry, szukał rozwiązań, ale miał też sporo niedokładności w podaniach. Michał Skóraś pokazywał mobilność na skrzydle, ale brakowało mu konkretów - dobrego podania lub celnego strzału.
W pierwszej połowie skrzydłowy miał świetną okazję właśnie po podaniu Kozłowskiego. Przed polem karnym dobrze znalazł wolne miejsce, uderzył po ziemi, ale obok słupka.
Nie minęło piętnaście minut i bramce Alexa Paulsena zagroził Sebastian Szymański. Po podaniu Skórasia uderzył jednak obok słupka.
Widać było, że obrońcy naszej drużyny nie są ze sobą zgrani. Nowozelandczycy stwarzali zagrożenie z prostych sytuacji. Głównie po odbitych piłkach i niepewnych wybiciach polskich defensorów. Dzięki temu Ben Waine prawie zaskoczył Drągowskiego, ale bramkarz przeniósł piłkę nad poprzeczkę.
Kilka sygnałów ostrzegawczych nie podziałało mobilizująco na zawodników Jana Urbana. Za chwilę znowu "zagotowało" się w polu karnym Biało-czerwonych. Po rzucie wolnym i kolejnym zamieszaniu, Matt Garbett uderzał dwukrotnie. Za drugim razem nawet siedząc na murawie. Drągowski ponownie błysnął refleksem ratując kadrę przed stratą gola.
Przed przerwą dobrą okazję miał jeszcze Skóraś. Wybrał akcję indywidualną, choć miał obok siebie dobrze ustawionego Krzysztofa Piątka. Skóraś wdał się w drybling, uderzył mocno, z lewej nogi, ale Paulsen zdołał zatrzymać skrzydłowego Gentu.
Polacy wyszli na drugą połowę bardziej konkretni. Jan Urban dokonał kilku zmian, wpuścił na boisko między innymi Pawła Wszołka. I to zawodnik Legii przeprowadził akcję bramkową.
Wszołek, który otrzymał świetne prostopadłe podanie od Zielińskiego, przedarł się na skrzydle i w decydującym momencie zachował spokój. Podniósł głowę, mądrze wycofał piłkę, a Zieliński sprawił, że to o jego strzale będzie mówiło się po tym meczu (gola można zobaczyć TUTAJ).
Pomocnik zwiódł rywala przekładając piłkę na lewą nogę i uderzył precyzyjnie w górny róg. Piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki Nowej Zelandii.
Po przerwie drużyna Jana Urbana wyeliminowała chaotyczne zagrania z tyłu i przejęła kontrolę nad spotkaniem. Polacy nie stworzyli jednak wielu okazji na kolejnego gola. Karol Świderski strzelał z woleja, ale nad poprzeczką. Na prawej stronie aktywny był Wszołek, kilka razy dośrodkowywał w pole karne i to by było na tyle. Końcówka meczu znowu rozczarowała, ale Polacy wykonali zadanie.
Po "letnim" spotkaniu, na stadionie, który wypełnił się w nieco ponad połowie, wygrali z mało wymagającym rywalem 1:0.
Nie jest to jednak zwycięstwo bez znaczenia, bo może przełożyć się na miejsce w rankingu FIFA i ewentualne rozstawienie w barażach o awans na mistrzostwa świata 2026. Żeby jednak w nich zagrać, Biało-czerwoni muszą zająć drugie miejsce w swojej grupie eliminacyjnej. Najbliższy mecz w kwalifikacjach MŚ już w niedzielę z Litwą w Kownie.
Polska - Nowa Zelandia 1:0 (0:0)
1:0 - Piotr Zieliński 49'
Polska: Bartłomiej Drągowski (46. Kamil Grabara) - Tomasz Kędziora, Jan Ziółkowski, Przemysław Wiśniewski (46. Jakub Kiwior) - Przemysław Frankowski (46. Paweł Wszołek), Kacper Kozłowski, Sebastian Szymański (46. Karol Świderski), Jakub Piotrowski, Michał Skóraś (73. Arkadiusz Pyrka), Piotr Zieliński (63. Bartosz Kapustka) - Krzysztof Piątek.
Nowa Zelandia: Alex Paulsen - Tim Payne (82. B. Tuiloma), Michael Boxall, Finn Surman, Francis De Vries (82. L. Kelly-Heald) - Ryan Thomas (82. O. P. Price), Marko Stamenić, Callum McCowatt (84. C. Wood), Sarpreet Singh, Matthew Garbett (72. B. Old) - Ben Waine (72. A. d. Yong).
Widzów: 30 412